"Sekret bodyguarda" Marta Maciejewska

 




Opis:

Romans erotyczny w świecie wielkich pieniędzy, niebezpiecznych tajemnic i pięknych ludzi.

Młoda, atrakcyjna, niezależna. Wydawałoby się, że Mikaela Brown ma wszystko: zawód, który jest również jej pasją, dobrze prosperującą firmę i pieniądze umożliwiające spełnianie wszelkich marzeń. Ale jej serce pragnie miłości, a ciało domaga się erotycznej rozkoszy. I wtedy pojawia się on, Theo. Seksowny, nieokiełznany i niepokorny kochanek budzi w Mikaeli dzikie pożądanie. Namiętny romans zakłócają jednak niepokojące wydarzenia.

Czy Mikaela ocali firmę, majątek i… życie? Kim naprawdę jest Theo – aniołem stróżem, a może demonem z najgorszych koszmarów?

Wielkie pieniądze, romantyczna miłość i pikantny seks, a także nuta sensacji – to wszystko znajdziesz w debiutanckiej powieści Marty Maciejewskiej Sekret bodyguarda. Odkryj nieznany świat namiętności kobiety i mężczyzny, których połączyła tajemnica. Nie czytaj przed nocą. Pożądanie nie da ci zasnąć.



Premiera: 30.09.2020
Ilość stron: 392
Wydawnictwo: Szara Godzina





Moja opinia:

 
   Dwudziestosześcioletnia Mikaela Brown jest właścicielką Domu Mody Brown & Company. Stroje, pokazy, eventy to jej konik. Jej pasja i na niej właśnie zbija miliony. Na koncie ma sumkę ładnych zer a do wszystkiego doszła sama. Ma zaufanych współpracowników. Wielu z nich jest jej przyjaciółmi. Rzuciła się w pracę zapominając o rodzinie i przyjaciółkach - Ivet i Jennifer. Im jednak udaje się wyciągnąć pracusia do klubu. Tam jej wzrok spoczywa na tajemniczym mężczyźnie, który ją hipnotyzuje i wzbudza pożądanie. Już wkrótce zrządzeniem losu zostanie jej ochroniarzem Bodyguard Theodor Morton to mężczyzna pełen tajemnic. Nie wiadomo tak do końca kim jest. Ale to i tak nie burzy planu Mikaeli - ona chce go mieć. Na domiar złego w firmie dzieją się zagadkowe intrygi a główna bohaterka ma wrażenie, że jest obserwowana. O co w tym wszystkim chodzi? Kim jest Theo? Czy można się zakochać od pierwszego wejrzenia? Jak zakończy się ta historia dójki ludzi, których drogi nigdy nie powinny były się zejść? 

   Nie wiem czy zauważyliście, że bardzo chętnie sięgam po debiuty. Uwielbiam tę niepewność pióra i stylu. Ten powiew świeżego powietrza. Debiut Marty mnie zaintrygował. Opis wzbudził moją ciekawość i chrapkę na pikanterię ostrzejszą od papryczki chili. W końcu to romans. I tak - od razu odpowiem na wasze pytanie. Sceny były i było ich wiele. Bardzo wiele. Doprawione i wyważone. Żar buchał a ogień spalał. Jak na debiut nie jest źle pod tym względem. Idealnie sceny łączyły się w podtekstami i aluzjami. Z pożądaniem widocznym w oczach bohaterów, w ich gestach i mimice. Sami zresztą bohaterowie byli ciekawie skonstruowani. Mikaela to na pozór taka konkretna babka, trzymająca wszystko twardą ręką i wiedząca jak działa na płeć przeciwną. Umie wykorzystać i odpowiednio podkreślić swoje atuty. Pełna ambicji perfekcjonistka w każdym calu. Rzeczowa ale ma jeden minus - lubi trzymać ludzi na dystans. Dlatego właśnie zdziwiłam się ogromnie, że tak szybko pochłonęła Theo. Ale Amorek widocznie miał swoje plany. I bardzo dobrze. Theodor wniósł tajemniczość i dozę niepewności. Tego kim jest i jaka jest jego rola. Coś tam miarkowałam no bo mój nos tropiący śledzi uważnie. Było zagmatwanie, było momentami przerażająco, sensacyjnie i dramatycznie. Akcja jak się rozpędziła to gnała na łeb, naszyję. Nie spodziewałam się takich zwrotów akcji. Theo jest świetną postacią. Pełną sprzeczności i nieodkrytego. Zdolny aktor. Musiał być aby trzymać dwie sroki za ogon. Czy mu się udało i o co w tym chodzi? Musicie przekonać się sami. Jestem mile zaskoczona, że autorka pokusiła się o wątek sensacyjny i że tak zgrabnie go pociągnęła. Do samego końca utrzymała moją uwagę i to się chwali. 

   Debiut Marty Maciejewskiej dostarczył mi wielu emocji. Poprzez radosny trzepot motylków, radość, euforię, strach i niepewność na przerażeniu oraz szoku na finiszu. W pewnym momencie zakręciła się nawet łezka. Bardzo do gustu przypadł mi pomysł na historie. Bogata dziewczyna i przystojny ochroniarz. Oklepane? Wcale nie - ja lubię taki klimacik. Zakazany owoc, ogień i trawiące pożądanie - miodzio. Ekspresowo wczytałam się w historię głównej bohaterki. Autorka wie, jak trzymać uwagę czytelnika, nie nudzić i ciągle zaskakiwać w najmniej spodziewanych momentach. Oczyma wyobraźni widziałam kolejno pojawiające się sceny. Muszę napisać tylko, że styl i język niestety wymagają jeszcze szlifu ale jako z całości lektury to jestem bardzo zadowolona. Dostałam pikantny romans naszpikowany erotyzmem z oddechem śmierci na plecach. I o to chodziło. Czekam z niecierpliwością na kolejne książki autorki. A jeśli Wy lubicie mężczyzn typu badboy i gwałtowną love story pełna niewiadomych to myślę, że powinna się Wam spodobać ta historia. 

Polecam



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz