"Nawrócony" Ewa Carla

 




Opis:


Nigdy nie jest za późno, by obudzić w sercu miłość.

Sara to młoda dziewczyna, która jako niemowlę została porzucona u wrót klasztoru. Dorastając w jego spokojnych murach, otoczona troskliwą opieką zakonnic, poznała, czym jest dobro. Adam jako dziecko również nie zaznał miłości rodziców. Szybko musiał nauczyć się samodzielności i stał się członkiem mafii, która pozwoliła mu wzbogacić się na handlu narkotykami i zająć prominentne miejsce wśród sopockich gangsterów.

Kiedy pewnego dnia drogi tych dwojga się przetną, oboje spojrzą na swoje dotychczasowe życie z zupełnie innej perspektywy. Mimo że dzieli ich niemal wszystko, kiełkujące między nimi uczucie sprawi, że bardziej niż kiedykolwiek wcześniej zapragną stanąć do walki o swoje szczęście.


Premiera: wkrótce
Ilość stron: 274
Wydawnictwo: NovaeRes






Moja opinia:


   Sara Zakościelna jako niemowlę zostaje porzucona na schodach Klasztoru Sióstr Karmelitanek w Sopocie. Zajmują się nią siostry i ksiądz Witold. Poza listem zostawionym prze jej matkę nic o niej nie wiadomo. Kim była jej matka? Kim jest jej ojciec? Dlaczego została porzucona? Lata lecą a dziecko staje się śliczną młodą kobietką. Pewnego dnia w kaplicy zjawia się Adam Górecki, znany jako Góral, który para się handlem narkotykami. Ze swoją ekipą robią szum, bo chcą aby ksiądz udzielił ślubu jednemu z ich paczki w trybie natychmiastowym. Sara szybko wpada w oko Góralowi. Czy tych dwoje, tak bardzo różnych ludzi, może się w sobie zakochać? Czy niewinna i delikatna Sarenka zaakceptuje to, czym się zajmuje Adaś? Czy Sara pozna swego ojca? Jak zakończy się ta niewiarygodna historia?

   To moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki, bowiem nie czytałam "Baletnicy". Druga książki Pani Ewy zaklasyfikowana została jako sensacja. Czy taka była? Oczywiście! Już od samego początku wiadomo, że będzie porywisto, niebezpiecznie i smutno. Mroczny światek, pełen broni, krwi i zła. Akcja momentami gnała a wątki dopełniały się niczym puzzle w układance. Przypadł mi do gustu sam pomysł na fabułę - sierota i gangster. Zło kontra dobro. Kościół i wiara kontra masa przekleństw i chamskiego zachowania. To wszystko zderza się ze sobą. Dwa całkiem różne światy, które nie powinny były się ze sobą zetknąć. Za serce chwyta historia Sary. Całe szczęście, że trafiła do Domu Bożego, gdzie zaznała miłości, szacunku i zrozumienia. Niewinna, skromna i z wielkim sercem. Nie wie, że jest piękna. Dla niej liczy się serce człowieka. Aczkolwiek byłam mile zaskoczona, że w takiej szarej myszce drzemie taki temperament. Pokazała pazurki a ja myślałam, że będzie nudna. Autorka stworzyła fajną bohaterkę. Wzbudza sympatię. A główny bohater? Ten to jest dopiero! Gagatek jakich mało. Bezczelny, śmiały, odważny, nie boi się śmierci ani broni. A przy tym wszystkim potrafi pokazać to dawno i głęboko schowane dobro. Czy da się naprowadzić na drogę dobra? Ksiądz Witold jest wyjątkowy - takich księży świat potrzebuje. I tu właśnie kolejny raz zostałam mile zaskoczona. Musicie sami przeczytać - wtedy się dowiecie. Ja już więcej nic nie powiem. Poza tym, że takiego obrotu sprawy się nie spodziewałam. Autorka zrzuciła bombę w postaci ojca Sary a finiszem rozwaliła system. Wbił w fotel a szczeka opadła z głuchym łoskotem na podłogę. Dosłownie. Łzy w oczach mych zalśniły. Po takim rollercoasterze oczekuję kontynuacji. Chciałabym się dowiedzieć co będzie dalej. Serio, nawet nie przypuszczałam, że tu będzie taka akcja i takie wydarzenia. Nawet do historii miłosnej głównych bohaterów nie mam zastrzeżeń. Nie było może pikanterii i scen rodem z erotyka ale i tak było baaardzo ciekawie.

   Autorka pokazała, że w każdym człowieku tkwi dobro. Wystarczy podać tylko pomocną dłoń i wskazać kierunek. Nie odgadnione są zakręty losu. Nigdy nie wiadomo co nam przyniesie. W tej książce widać to dosadnie. Realnie i nad wyraz rzeczywiście. To historia niczym samym życiem pisana. Fajni, wyraźni bohaterowie mający w sobie zagadki i tajemniczość. Akcja była dynamiczna i nie ma co się doszukiwać tu nudy. Sensacja była i wciągała jak trzeba. Było stopniowanie napięcia, które w odpowiednich momentach podsycane powodowało, że chciało się więcej i więcej. To nie jest romans, choć można wyłapać jego elementy. A nawet i znalazła się romantyczność, z której niejedna z nas może wzdychać. Moja wyobraźnia szalała - dzięki plastycznym opisom, naturalnym dialogom i prostym, momentami dosadnym, językiem. Jeśli lubicie taki historie to śmiało czytajcie. 

Polecam.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz