"Dwadzieścia minut do szczęścia"

Katarzyna Mak


Opis:


Romans jak z bajki

Michalina nie ma łatwego życia. Wychowana przez babcię, po jej śmierci boryka się z problemami finansowymi i własnym darem ściągania na siebie kłopotów. Impulsywna, a zarazem pozbawiona pewności siebie, wciąż zadręcza się pytaniem, czy u przyczyn jej wiecznego pecha leżą geny odziedziczone po rodzicach, o których babcia nigdy nie chciała z nią rozmawiać. Na szczęście przynajmniej jej studia przebiegają bez zakłóceń. Od upragnionego dyplomu dzieli dziewczynę już tylko praktyka w ekologicznym gospodarstwie rolnym. Nawet nie podejrzewa, że wyjazd na wieś przewróci cały jej świat do góry nogami.

Ilość stron: 192
Premiera: 27.11.2017
Wydawnictwo: NovaeRes




Moja opinia:

  Zastanawiałyście się kiedyś, ile czasu potrzeba, aby złapać szczęście? Minutę? Godzinę? Dobę? Złapać i nigdy nie puścić?

   Każda kobieta marzyła kiedyś, bądź nadal marzy o swoim księciu z bajki. O tym, aby strzała amora ugodziła nas przy pierwszym spotkaniu. Marzymy, aby ten jeden jedyny był na całe życie. Aby było idealnie. Jak w bajce o Kopciuszku. Każda z nas chce być królewną dla swego księcia.

   I właśnie tego podświadomie pragnie Michalina. Pragnie kochać i być kochaną. Mimo swojej tajemniczej przeszłości i ciągle prześladującego ją pecha. Tony pytań i jeszcze mniej, totalnie skąpych odpowiedzi.

   Już przy pierwszym spotkaniu Mikołaja coś się dzieje. Drga jej serce innym niż dotąd rytmem. Jego obraz zasiewa się w jej umyśle i nie może o nim zapomnieć. Ale czy przystoi to praktykantce, by bujać w obłokach, myśląc nad swym szefem? A co na to wszystko jej chłopak, Mateusz? I czy da sobie ona radę z prawdą, która niczym topielec wypłynie na powierzchnię?

Urocza opowieść niczym baśń. Mamy elementy niepewności, dramatyzmu, szokujących informacji,... Nie zabrakło także nutki humoru, szokujących scen, które rozśmieszą nas do łez. No i dawka intryg - to najbardziej lubimy, gdy coś maci spokój bohaterów, prawda? Gdy możemy gdybać co będzie i jak się to wszystko zakończy.

Główna bohaterka jest lękliwa niczym sarenka. Jej niepewność i brak wiary w siebie - chciałam nią potrząsnąć, aby spadły jej z oczu te klapki. Aby odkryła, że jest wartościową kobietą, że należy jej się szczęście. A przeszłość będzie z nami cały czas. Ale tylko od nas samych zależy jak będzie wyglądała nasza przyszłość. Piętno przeszłości? Nie warto tym żyć. Dołować się. Lepiej ryzykować - w końcu życie mamy tylko jedno.

Bardzo dobrze i szybko czytało mi się tę bajkę dla dorosłych. Tak określam tę książkę. Fajnie jest poczytać o czymś lekkim, co daje nam nadzieje na szczęście, i na to, że za zakrętem możemy zmienić swoje życie, i że możemy zostać porwane w taniec zwanym miłością. Taniec pełen porywów serca, trzepotu motyli w brzuchu, maślanych oczu, drżenia głosu, pocenia się rąk, pierwszych pocałunków,...

Jeśli lubicie takie książki to szczerze polecam. Ja czytałam tę książkę już dwa razy i na pewno jeszcze nie raz do niej wrócę.



Ogólnie: 8/10



"Malwina i Krzysiek - w dialogu"
Michalina Chwalisz



Opis:
W codziennych rozmowach kuzynów Malwiny i Krzyśka przewijają się tematy od polityki po uzależnienie od gumy do żucia. Żart często okazuje się najlepszą reakcją na problemy, a nikogo się tak dobrze nie ripostuje jak własnych bliskich.
Czytając „Malwina i Krzysiek – w dialogu”, przypomnicie sobie nagłówki gazet, lektury maturalne a także odwiedzicie kilka miejsc w Warszawie i nie tylko.


Premiera: 24.01.2019
Ilosc stron: 88
Wydawnictwo: WasPos




Moja opinia:


Czy pamiętacie jak to było, kiedy jedna nogą byliście już w dorosłości a jedna jeszcze nadal dzieckiem? Tak jak Malwina i Krzysiek - kuzyni. Spotykają się na rozważania u progu dorosłego życia. Ich tematy są zabawne, humorystyczne. Niejednokrotnie wybuchałam śmiechem.
Mamy problemy poważne, nastolatków ale i takie, z którymi dopiero przyjdzie im się zmierzyć. Papierosy, pierwsze randki, narkotyki, ciotka, życzenia noworoczne - ot, zwykli osiemnastolatkowie.
Autorka bardzo fajnie zgrała wszystko i wyszła naprawdę fajna, humorystyczna książeczka. Krótka, treściwa, bez lania wody. Tak jakbyśmy czytali wywiad urozmaicony odrobinę opisami.

Warto do niej sięgnąć. Choć czyta się ją ekspresowo wywoła w nas uśmiech.


Ogólnie: 7/10






"Co teraz? Moja ukochana została matką"
Karolina Staszak



Opis:

Napisałam tę książkę dla mężczyzn, którzy zostali niedawno ojcami, a których partnerki/żony nagle zniknęły. Za to w ich miejsce pojawiły się zaniedbane, wiecznie zmęczone mamuśki.

Jeśli Twoja żona/partnerka jest w takim macierzyńskim amoku, a Ty chcesz ją odzyskać, to jest to książka dla Ciebie. Zawiera kilka prostych wskazówek, które pomogą przywrócić mamuśce, jej kobiecość. Skierowana jest do Ciebie (mężu/partnerze), ponieważ może nie zdajesz sobie nawet sprawy, jak wiele zależy od Ciebie i Twojego podejścia do matki Waszego dziecka. Wierz mi, że jeśli trafiłeś na beznadziejny przypadek mamuśki, to warto, żebyś przeczytał, co napisałam. Nie jest to elaborat. Kto by miał czas na powieści w tym skomplikowanym życiu ojca i męża/partnera?!

Premiera: 10.09.2018 

Liczba stron: 66
Wydawnictwo: WasPos




Moja opinia:

   Ta książka przeznaczona jest dla wszystkich mężczyzn, którzy maja zostać ojcami. Ale i kobiety fajnie spędzą swój czas na czytaniu tej króciutkiej lekturki.
 
Poznajemy krok po kroku etapy zmiany w życiu młodych rodziców. Te wszystkie emocje, szalejące hormony - tylko my mamy wiemy o czym mowa. A nasi mężczyźni? Oni aż tak nie wczuwają się w to wszystko. Uczestniczą w przygotowaniach na ten moment, kiedy dzieciątko przyjdzie na świat ale całe to szaleństwo zakupowe jest po stronie przyszłej mamy.
Nowa rola, nowy etap w ich życiu. Oni też zostają wrzuceni gwałtownie na głębokie wody i jakoś muszą wypłynąć na powierzchnię. Opieka nad niemowlakiem, opieką. Ale jak okiełznać ten huragan emocjonalny, który sieje spustoszenie w młodej matce? Te wszystkie leki, ten smutek, ten żal, ta "zrobię sama"? Tutaj wszystko znajdziemy. Od a do z.

Książka pisana jest takim luzem. Od mamy dla mamy i od mamy dla ojców. Nie znajdziemy tutaj sztywnych określeń i terminologii. Po prostu to same wspomnienia i porady prosto z serca.

Ja osobiście żadnych poradników w tym stylu nie czytałam a ten mnie bardzo zainteresował właśnie samym stylem i zawartością. Bardzo przydatne zagadnienia i świetny sposób omówienia ich. Żadnej spiny, żadnej sztywności.

Krótko, zwięźle i na temat. I oto właśnie chodzi. To, co nam potrzebne tutaj znajdziemy na początek a reszta? Wyjdzie w tzw.praniu.

Polecam


Ogólnie: 7/10









"To, co zakazane" Tabitha Suzuma




Opis:

Miłośnicy „Kwiatów na poddaszu” pokochają tę rozdzierającą, szokującą powieść o dwójce rodzeństwa, Mai i Lochanie, ich burzliwym życiu rodzinnym i o związku, który muszą trzymać w tajemnicy.

Ona jest śliczna i utalentowana. Ma szesnaście lat i nigdy się nie całowała. On jest rok starszy, przystojny, a świat stoi przed nim otworem. Zakochali się w sobie. Problem w tym, że… są rodzeństwem.
Siedemnastoletni Lochan i szesnastoletnia Maya zawsze byli dla siebie bardziej przyjaciółmi niż bratem i siostrą. Wspólnie zastępują wiecznie nieobecną matkę-alkoholiczkę w opiece nad młodszym rodzeństwem. Będąc dla dzieci jak rodzice, muszą szybko dorosnąć. Napięcie w ich życiu i to, jak doskonale się rozumieją, zbliża ich do siebie bardziej niż zwykłe rodzeństwo. Tak bardzo, że się w sobie zakochują. Utrzymywane w tajemnicy uczucie szybko przeradza się w głęboką, rozpaczliwą miłość. Choć wiedzą, że to, co robią, jest niewłaściwe i nie potrwa długo, nie umieją się powstrzymać przed brnięciem w związek, który czują całym sercem. Gdy wszystko zmierza w stronę wstrząsającego, szokującego finału, pewne jest tylko jedno: tak niszcząca miłość nie może mieć szczęśliwego zakończenia.

Liczba stron: 336
Premiera: 08.05.2019
Wydawnictwo: Młodzieżówka






Moja opinia:

 
"Jaki cudem coś tak niewłaściwego może wydawać się tak właściwe?"


Autorka w tej książce opisuje uczucie w tak czystej, tak młodzieńczej formie bardzo dokładnie. Etap po etapie, krok po kroku idealnie zobrazowanej sytuacji. I wszystko byłoby ok, gdyby nie mały szczegół - Lochan i Maya to rodzeństwo.


Takie śliczne uczucie i zakazane. Odkrywają coś, czego nie powinni. Kochają się wbrew światu i wbrew zasadom.


"(...) nigdy nie zdawałem sobie sprawy, ze to właśnie Maya jest tym, co daje mi siłę. Tylko dzięki niej dawałem radę, staliśmy u steru we dwoje, a gdy jedno opadało z sił, drugie ciągnęło je do góry."

Historia Lochana i Mayi elektryzuje. To uczucie, które między nimi rozkwita po części zawstydza mnie. Czułam się jak intruz podglądający to, czego nie powinnam w żadnym razie zobaczyć...



"Nigdy dotąd nie wyobrażałam sobie życia bez niego - tak jak ten dom. Lochan jest moim jedynym punktem odniesienia w trudnej egzystencji, w tym niestabilnym strasznym świecie."

Dzielą wspólne brzemię. Są swoim kołem ratunkowym... Ale czy mogą być dla siebie tym, co zakazane? Czy im wolno przekroczyć tę cienka granicę? Czy są gotowi na konsekwencje tego kroku?

Czy chcą tego czy nie są filarami tej małej własnej rodziny. Stali się mamą i tatą dla młodszego rodzeństwa. Matka woli inne zabawy niż zająć się własnymi dziećmi. Z drugiej strony jak tak można? Urodzić piątkę dzieci i totalnie ich olać? Niech sobie dają radę sami? Brutalny świat....

Młodzi chowający swoje problemy wśród własnych czterech ścian, lęk przez władzami socjalnymi, zaburzenia emocjonalne... te i wiele innych elementów przybliża ich do siebie. Ale nie powinni... Powinni zatrzymać to koło zanim nabierze rozpędu. Ale czy znajda w sobie dość siły, by jednak nie kosztować tego zakazanego owocu?

To zdecydowanie nie jest lekka ani wesołą lektura. I na pewno nie dla każdego. Obserwując głównych bohaterów i to, jak zmieniają się ich relacje siostra-brat na te, jakie nie powinno ich łączyć czuję się po części zawstydzona, że to czytam. Ciężko jest mi sobie wyobrazić taką sytuację. Są dla siebie na wzajem kołem ratunkowym w codzienności, której nie powinni doświadczyć....

Sięgając po tę lekturę bądźcie gotowi na szokujące wydarzenia. Będziecie czytać z otwartą buzią zaskoczeni i zmrożeni tragedią młodych ludzi.

I niech Was nie zwodzi okładka.




Ogólnie: 7/10

"Nieczyste więzy" K.N.Haner





Opis:


Gdy miłość staje się obsesją nie można się już zatrzymać.

Claire czuję, że nigdy nie poradzi sobie z piętnem, które nosi w sobie od dzieciństwa. Jest zbyt krucha, bezradna, inna niż wszyscy. Staż w prestiżowej firmie to dla niej życiowa szansa. Podobnie jak doktor Douglas, świetny i szanowany terapeuta, głęboko skrywający własne mroczne sekrety.

W jego szarozielonych oczach Claire znajduje ten sam ogień, który spala ją samą. Oboje podejmują mroczną grę,be której obezwładniająca namiętność i bezwzględna manipulacja prowadzą na samo dno piekła. Doktor kontroluje każdy ruch dziewczyny. A może tylko mu się wydaje, bo wciąż nie wiadomo, kto rozdaje karty w tym niedozwolonym układzie...


Ilość stron: 352
Premiera: 04.09.2019
Wydawnictwo: Między Słowami





*
        po raz pierwszy dodaje recenzje bez zdjęć (dostępne na moim fb ) ponieważ zdjęcia naruszają standardy bezpieczeństwa, których nie rozumiem) i bardzo nad tym ubolewam.       



Moja opinia:

"Rozbudził we mnie ogień i tylko on potrafi go okiełznać."


   Patrząc na okładkę "Nieczystych więzów" nie wiedziałam, czego tak naprawdę mam się spodziewać. Wiedziałam, że będzie to thriller, i że autorka dorzuci gorące sceny miłosne. Że poznam jej twórczość z całkiem innej, niż do tej pory znanej mi strony. Ale nie przypuszczałam, że w takim stylu. Skąpy opis dodatkowo rozdmuchiwał ten pożar, który miał lada chwile wybuchnąć. On miał mnie pochłonąć. Strawić doszczętnie. Pozostawiając sam popiół...
Od pierwszych stron książka mocno szokuje. Otwierając ją robimy krok w nieznanym nam dotąd terenie. Nie wiemy nic. Jesteśmy niczym dziecko we mgle. Gdy już myślimy, że wszystko się uspokaja i wraca na właściwe tory - BACH. Słychać świst kuli.
Takie właśnie są NW - pochłaniają niczym czarna dziura. Szokują i elektryzują. Hipnotyzują i pochłaniają nas do reszty...


Claire Johnson - główna bohaterka - od dnia przyjścia na świat zadręcza się.

"Mam wrażenie, że ten ból i strach przeszły na mnie i są moim piętnem oraz przekleństwem od chwili moich narodzin."



 Jej ból jest ogromny. W końcu to ona przyczynia się do tego, że zostaje sama na tym świecie. Bez mamy, bez ojca - z dziadkami. A starsi ludzie totalnie nie mogą zrozumieć zachowana swojej wnuczki. Jak jej pomóc? Ratunek upatrują w kolejnych lekarzach, do których ją zapisują.

I nawet nie przypuszczają, co się stanie, gdy pewnego dnia jej stopa przekroczy drzwi gabinetu psychiatrycznego doktora Colina Douglasa.

   Dzień, kiedy poznaje swojego lekarza, zmienia jej życie. Jej i tak już dobrze pokręconą i mroczną wegetację. Stara się jak może, by żyć i walczyć ze swoją przeszłością. Ale nie może. Są dni kiedy uważa, że jest normalna. A czasami...
I te jej napady paniki. Jej zaburzenia psychiczne i potrzeby seksualne przyciągają.


"To jak cienka linia miedzy życiem a śmiercią, ale wypełniona bólem i rozkoszą. To równe proporcje, które sieją spustoszenie w całym moim ciele. mroczne pragnienia przejmuj władzę nad naszymi umysłami."


"Związek" głównych bohaterów ciągnie. Mąci nasz spokój. Chcemy ich podglądać oczami wyobraźni. Stanąć w rogu pomieszczenia i bezczelnie patrzeć na te demoniczne chwile. Na to ryzyko, którym się bawią. To ich pociąga. To ich podnieca. To daje wolność i upojenie, ale jednocześnie odbiera zdolność racjonalnego myślenia. Uzależnia. Pochłania. Elektryzuje. Zakłóca nasz spokój i naszą rzeczywistość.


"Ten facet daje mi wszystko, czego potrzebuję. Okiełznał moje zmysły, zawładnął ciałem, a najważniejsze w tym wszystkim jest to, że on czuje dokładnie to samo."



Uzależnienie od bólu, od adrenaliny nakręcało Clair. To było jej koło napędowe. To ono nią kierowało. Zdominowało. I cienka granica miedzy życiem a śmiercią. To jak jawa, jak sen...
Jeszcze nigdy w żadnej do tej pory czytanej książce tak dokładnie nie odczuwałam stanów emocjonalnych głównej bohaterki. Czułam jej strach, jej euforię. Realistyczne opisy mroziły krew w moich żyłach. Bałam się samej wpaść w tę otchłań. W ten mrok. Ta ciemność w miarę czytania wciągała mnie niczym czarna dziura. Z całych sił trzymałam się, aby nie utonąć. Lecz i tak po skończonej lekturze czułam się jak rozbitek, który ostatkiem sił dopływa do brzegu.  
   Przepadałam w miarę przekręcanych kartek. Książka wciągała mnie w tę niebezpieczna grę. Ale nie bałam się, bo wiedziałam, że na końcu znajdę drzwi do swojego świata. 
  Obsesja, nieprzewidywalność, mrok i dzikie sceny miłosne wprowadzą zamieszanie godne najpotężniejszego huraganu. Zmiotą na swej drodze całe do tej pory wasze wyobrażenie odnośnie twórczości autorki. Totalny odlot.
Pod koniec czytania musiałam odkładać lekturę, aby pozbierać swe myśli. Książka jest mroczna. Demoniczna i uzależniająca.

 Historia Claire i doktora Douglasa wstrząsnęła mną dogłębnie. Wydarzenia są tak realistycznie opisane i myśli głównej bohaterki, że momentami mam wrażenie jakbym była nią... Jakbyśmy były jedną osobą.
BDSM - nie znacie? To poznacie. Wystarczy przeczytać książkę - poznacie na "własnej skórze" jak to jest być taką dziewczyną, jak być "bottom".

Jedno do czego mogę się 
na siłę doczepić to fakt, że doktor każe Claire mówić do siebie po imieniu, akcja się toczy i hop -  zmiana na "Pan/Doktor". Już nie jest Colinem - jest jej lekarzem. Trochę mi to nie grało, ponieważ najpierw się spoufalili a później wyrósł ten dystans. Cały czas gdzieś mi to z tyłu głowy siedziało i przeszkadzało. Fakt, że podkręca akcje to takie doktorkowanie ... ;)
 I jedna skromna literówka się trafiła - moje zboczenie...

Nie myślałam, że autorka może stworzyć aż tak mocną i mroczną książkę pełną zawirować i zakręconych zwrotów akcji.... Nie znajdziecie w tej książce lukru i słodyczy. 
Czytając najmłodsze książkowe dziecko autorki zostałam wbita w fotel i zbierałam szczękę z podłogi, gdy doczytałam do ostatniej postawionej kropki. To thriller na najwyższym poziomie.


Każda kolejna, pojawiająca się na rynku wydawniczym, książka autorki udowadnia nam, czytelnikom, że nie ma dla niej rzeczy niemożliwych. Wystarczy chcieć, by spełniać swe marzenia. Każda następna powieść daje nam możliwość poznania jej twórczości z innej strony. Nie ma powtarzających się schematów i oklepanych historii. Jestem ogromnie ciekawa, czym mnie jeszcze zaskoczy - a wiem, że tak będzie. To jedna z nielicznych autorek, których książki biorę w ciemno.
Gorąco polecam



Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Między Słowami



Ogólnie: 10/10
"Nauczyciel tańca"
 Anna Dąbrowska

Opis:

Byli jak dwa kontrastowe kolory – czerń i biel. Nosili w sobie mrok, lecz wierzyli, że uczucie, które ich połączyło, okaże się silniejsze niż narastające od lat ciemności…

To opowieść o chłopaku, który tańczy, by wyrzucić drzemiącą w nim złość, oraz o kobiecie, która skrywa wielką tajemnicę. To także historia jej siostry, cierpiącej na rzadką chorobę, dla której taniec okazuje się wybawieniem. Co się stanie, gdy splotą się losy tej trójki? "Nauczyciel tańca" to powieść, która pokazuje, że miłość może przezwyciężyć wszystko!


Ilość stron: 400
Data premiery: 14.03.2018
Wydawnictwo: Wydawnictwo Lira

 

 
Moja opinia:
"Gdy miłość puka do twoich drzwi, wszystko ulega nagłemu przewartościowaniu. Zaczynasz widzieć, słyszeć i czuć a przedtem odnosisz wrażenie, że dotąd byłeś, ale nie można tego nazwać prawdziwym życiem."



   Historia jaką opisała w tej książce autorka może wydać się banalna. Ot, zwykły chłopak, właściwie dorosły mężczyzna, któremu życie dało bardzo mocno w kość. Przeszedł swoje własne piekło na ziemi. Ale walczy, by być kimś.


"Mówili, że jestem dla nich wszystkim, a nagle stałem się nikim."
Tańczy, by wyrzucić drzemiący w nim gniew. By pozbyć się tego destrukcyjnego uczucia. Zamknął swe serce. Nie wpuszcza do niego nikogo. Jedynie jego rodzina (koledzy z ulicy) mu towarzyszą. Ale i tak nie toleruje dotyku pod żadnym względem. Dlaczego? Bo to jest właśnie ta mroczniejsza strona jego dzieciństwa. Dlatego wybrał taki taniec, aby nie musieć nikogo dotykać.
 I wystarczy tylko jedno spotkanie, jedna chwila, by wszystko uległo zmianie...


"Poznałem dziewczynę, która nagle swoim jednym uśmiechem zburzyła we mnie mur, który budowałem przez poprzednie trzydzieści lat."


Ona. Kobieta, która straciła rodziców w pożarze domu wywołanym uderzeniem pioruna. Musiała stać się matką dla swojej siostry. Kaja i Sara. Od tamtych tragicznych wydarzeń Sarę dopada mutyzm - przestaje mówić. Zamyka się w swoim świecie. Świecie, gdzie jedyną droga jest muzyka. Tak jak Domi, tańczy, by być wolnym człowiekiem.  By wykrzyczeć swój ból. A Kaja robi wszystko, aby jej siostra ponownie zaczęła mówić. Swoje potrzeby zepchnęła na sam koniec. Najważniejsza jest Sara. Ale jak pogodzić to z tym, kiedy serce zacznie szybciej bić?


"Coś zaczynało się ze mną dziać, kiedy on był tak blisko. Coś destrukcyjnego... Niebezpiecznego, a zarazem pociągającego. Niepokoiłam się, gdy ten mężczyzna znajdował się blisko, lecz kiedy się oddalał, czułam, jak do głębi mojej duszy zaczynały wpełzać nuty melancholii."

I właśnie taniec będzie sposobem, by dwoje dorosłych rozbitków spotkało się na jednym statku, zwanym miłością. A mroczna przeszłość da znać o sobie w najmniej odpowiednim momencie. Zburzy ład i porządek, który pozornie zapanował i ich połączył.


Autorka idealnie stopniuje nam akcje. Emocje są niczym przyprawy odpowiednio dobrane do potrawy. Równowaga to podstawa. Ogrom tragedii, jaką doznali główni bohaterowie jest przytłaczający. A sposób radzenia sobie z bólem też jest warty zwrócenia na niego uwagi.
Możemy śmiało powiedzieć, że Dominik znalazł najlepsza drogę z możliwych. Mógł bowiem popaść w narkotyki, alkohol, rozboje,... a on tylko tańczy. Tańcem próbuje zagłuszyć głosy z dzieciństwa. Ból, stratę, odrzucenie... Dziecka nie bierze się jak psa ze schroniska i nie można go zwrócić, gdy przestanie się podobać właścicielom. Dziecko to też człowiek. I też ma swoje uczucia. A to jakie będzie miało dzieciństwo będzie rzutowało na jego dorosłość, i na to, jaki będzie.
Kolejnym zagadnieniem, które autorka poruszyła na łamach powieści jest mutyzm i sposoby radzenia sobie z chorym dzieckiem. Mamy także gwałt, poparzenia i akceptacje własnego ciała. A także to, by nie oceniać człowieka przez jego ubiór, kolor włosów czy rodzaj wykonywanego zawodu, tańca. To tylko otoczka. Najważniejsze jest nasze serce. Ludzie różne tragedie w życiu przechodzą i na różne sposoby próbują sobie z nimi radzić. A prawdziwa droga biegnie przez serce. Każdy człowiek zasługuje na szansę. W końcu każdy chce kochać i  być kochany. i każdy się boi nowości. Na niepewnym gruncie każdemu będą się trzęsły nogi ze strachu. Siłę można udawać. To tylko otoczka. Dla oka wszystkich, A prawdziwa siła tkwi głęboko w nas. Jest zamknięta w naszych sercach i czeka na odpowiedni klucz w odpowiednich dłoniach, aby uchylić te drzwi i pozwolić jej wejść do środka.
Miłość jest lekarstwem na całe zło. Najlepszy i najskuteczniejszy lek.  I najważniejsze - ogólnie dostępnym. Wystarczy tylko chcieć....

Gorąco zachęcam Was po sięgnięcie po tę książkę - emocje gwarantowane.




Ogólnie 10/10
"Wyspa Mgieł" Maria Zdybska

Opis:

Czasami dwie dusze łączy więź silniejsza niż śmierć.

Ona – przybrana córka pirata, uratowana z morskiej kipieli. W jej przeszłości ukryty jest klucz do potężnej mocy, która może przynieść wybawienie lub zgubę.
On – potężny mag, wyrzutek, arogant i sybaryta. Od lat poszukuje, choć sam nie wie, czego i dlaczego.
Kiedy jednak ich drogi się spotykają, przejmują nad nimi kontrolę siły potężniejsze od nich samych. Bogowie i demony, nieumarli i czarnoksiężnicy, zapomniana magia i stracone życia – droga do ich poznania zaczyna się na tajemniczej Wyspie Mgieł.

Tom: I
Seria: Krucze Serce
Ilość stron: 420
Premiera: 30.06.2019
Wydawnictwo: Wydawnictwo Inanna




Moja opinia:

"Nie módl się za głośno, bo obudzisz bogów."
   Czytając "Wyspę Mgieł" wkraczamy do świata baśni. Świata magii, tajemniczości, czarów i tajemnic. Tutaj nic nie jest pewne. Nic nie jest jasne. Wszystko owiane jest mgłą. Mgłą, która wciąga nas w swój świat. Wsysa i nie pozwala uwolnić się z jej szponów. Szpony potężne jak u samego kruka. Majestatycznego, ogromnego ptaka, który niesie za sobą przesłanie, groźbę i ratunek z jednym. Wydostaniemy się z tej kipieli, jaką zgotowała nam , czytelnikom autorka, tylko i wyłącznie wtedy, gdy skończymy czytać...

   Główna bohaterkę po raz pierwszy spotykamy już na samym początku, kiedy jako ośmio-dziewięcioletnie dziecko zostaje wyłowiona z kipieli wodnej przez Hego. Kapitana statku Zielona Harpia. To on ocala Lirr od niechybnej śmierci w zburzonej wodzie. Kim jest? Dlaczego została skazana na taka karę? Za co? Tego niestety nie ie nikt - nawet ona sama. Jedyną rzeczą, która jej została po poprzednim życiu jest medalion z akwamarynu, z którym się nie rozstaje.


"Byłą to jedyna rzecz, z któa ja znaleziono, jedyna, która dawała pewność, ze zanim Hego wyłowił ją z morza, miała jakieś zycie i byc może nawet kogoś bliskiego, kogo obchodziła na tyle, ze dał jej ten amulet, ten talizman, ten znak."
Po kilku latach żeglugi Hego zsyła ja na ląd - poznaje wyspę Ysborg. Tutaj poznaje nowe zwyczaje, nowych ludzi. Musi nauczyć się żyć wśród ludzi, gdzie panują inne zwyczaje i totalnie inny ubiór.
Nie wiadomo dlaczego Hego zostawia Lirrian u księżnej Maeve i jej syna Caela ale musiał mieć swój plan. A może jakiś zakład? To tajemnica, która mam nadzieję rozwiązać w kolejnej części.
Stan zdrowia księżnej szybko się pogarsza. Zostaje wezwany z Południa medyk Vioral a Elirrianoi zostaje wytypowana do podróży na tajemniczą Wyspę Mgieł...
W tej podróży, tak jak i na zamku, bedzie towarzyszył jej tajemniczy kruk. Kto to jest? Jakie ma zadanie? Co ma współnego z główna bohaterka, że ją prześladuje?

   Wyruszamy z Lirr do krainy baśni. Droga do Sanktuarium Zarii będzie długa, i mroczna. Pełna czyhających niebezpieczeństw. Poznamy między innymi Rusałkę (Wodnicę) o imieniu Milda, która wbrew pozorom okaże się idealnym kompanem na te wyczerpującą podróż. Razem z nimi z każdym krokiem wkroczymy na tereny, gdzie walka dobra ze złem będzie widoczna gołym okiem. Gdzie wrogowie będą sobie na wzajem znani. Gdzie intryga będzie gonić intrygę. Gdzie pozna tajemniczego maga Rena. Raidena, który będzie dla niej przekleństwem jak i ocaleniem.

Autorka dobrze wykreowała ten bajkowy świat. Z każdą przekręcaną kartką wkraczamy krok za krokiem do tego zaczarowanego świata. Będziemy prowadzeni niczym cień Lirr po krainie, gdzie na każdym kroku grozi niebezpieczeństwo. Gdzie z każdym dźwiękiem w nocnej ciszy włos się jeży. Znajdziemy wiele odpowiedzi ale poznamy jeszcze więcej tajemnic. Jest także szczypta romantyzmu. Uczucie Lirr do księcia jest urocze. A na dodatkowe uznanie zasługują tutaj "przekleństwa" młodziutkiej Lirrian, które są iście pirackie i totalnie nie przystają młodej damie mieszkającej na dworze. Ale dzięki nim możemy się uśmiechnąć.


" Łajno wieloryba, szlam, jucha i ścierwo chędożonego Lewiatana!"
   Książkę czyta się szybko. Przeczytałam ja w jeden dzień.  Bardzo ładnie jest przedstawione morze i wszystko co z nim związane. Ale zabrakło mi troszkę jakiegoś wątku morskiego. Ona, przybrana córka pirata, mimo zsyłki na ląd ciągle jest myślami po bezkresnych wodach. Myślałam, że chociaż ta podróż Lirrian po Łzy Zarii odbędzie się trasą morską. Ale z drugiej strony nie poznalibyśmy Mildy, która mnie oczarowała. Mnie i Lirr. W końcu mogła by  być jej prawdziwą i jedyną przyjaciółką. Tylko dlaczego po jej zniknięciu miejsce w myślach głównej bohaterki zajmuje Ren? Dlaczego się nie martwi o nowo poznaną dziewczynę, która towarzyszy jej i pomaga w tej ciężkiej drodze? Bardzo kusząco rozwija się relacja hate-love miedzy Elirrianoi a Raidenem i mam ogromna chrapkę poznać co będzie dalej.

   Jak na debiut jestem bardzo mile zaskoczona. Brakuje kilka elementów nadające stuprocentowa spójność ale zawsze daje mi nadzieje na zdecydowanie lepszy drugi tom serii Krucze Serce.

Jeżeli lubicie fantastykę, zaczytujecie się w baśniach, to jest to książka idealna dla Was. Spełni Wasze wymagania i będziecie oczekiwali kolejnych części w napięciu, aby poznać dalsze losy Lirr i Rena.

Polecam


   



Za możliwość przeczytania dziękuje Wydawnictwu Inanna





Ogólnie: 9/10

"Mrok" Alicja Wlazło


OPIS:

Nadchodzi mrok i nikt się przed nim nie ukryje!

Laureen miała wszystko, czego tylko mogła zapragnąć: kochającą rodzinę, wymarzoną pracę i wspaniałą przyszłość. Miała, do chwili kiedy w jej życiu pojawił się tajemniczy Sigarr. W mgnieniu oka otaczający ją perfekcyjnie uporządkowany świat wypełnił chaos.
Potępieni i Zaprzysiężeni toczą od tysiącleci brutalną wojnę. Laureen ma w niej do odegrania kluczową rolę, ale musi stanąć do walki o wszystko co kocha.
Czy znajdzie w sobie dość odwagi?



Data premiery: 31.07.2019 (Wyd.II)
Tom: I
Seria: Potępieni
Ilosc stron: 344
Wydawnictwo: Wydawnictwo Inanna



Moja opinia:


   "Nie ma istot zbyt słabych. Są tylko zagubione, które nie miały szczęścia odnaleźć własnej drogi (...). Szczęściu trzeba czasem pomóc."


   Książki z działu fantastyka kiedyś omijałam szerokim łukiem. Serio, serio. Nie lubiłam tych wszystkich stworów, które czasami wyglądały tak jakby się kąpały we krwi. Tych wszystkich skrzydeł, rogów, pazurów, szponów....
I zapewne sobie w tym momencie pomyślicie: to po co czyta, jak nie lubi?
 No własnie.
 Otóż polubiłam.
 Polubiłam za sprawą innej naszej polskiej autorki. I od tamtej pory (a było to ponad 3 lata temu) powolutku, krok za krokiem wkraczam w ten baśniowy świat.
   Poza tym lubię wyzwania czytelnicze i nigdy nie rezygnuje z książki tylko dlatego, że mi nie odpowiada gatunek, autor czy wydawnictwo. Bo i z takim zjawiskiem spotkałam się w sieci.
    Dostając propozycję zrecenzowania książki pt.: "Mrok" długo się nie namyślałam. Poszłam na żywioł. Wiedziałam bowiem, ze każda książka przynosi nowe wydarzenia, akcje i bohaterów. A dawka magii wciąga w świat stworzony prze autora niczym ruchome piaski.

    Tak i tym razem zostałam bardzo pozytywnie zaskoczona.

     Autorka już na wstępie szokuje wydarzeniami - ale tylko po to, abyśmy mieli pełen obraz tego, czego możemy się spodziewać na kolejnych kartach. Taki kubeł lodowato zimnej wody działa bardzo trzeźwiąco. Szczególnie, że później płyniemy spokojnym nurtem wolnego strumyka, by stopniowo ogień w nas się podsycał i wybuchnął pełnym żarem.
   Laureen ma nastoletnia córkę i żyje na tzw. kocią łapę ze swoim partnerem Josh'em. Finalizują swój związek. Lori jest także fotografem. Spełniona kobieta? Powiedzmy. Nie do końca podobało mi się to, w jaki sposób Josh traktuje główna bohaterkę i jak się do niej odnosi. I tutaj zastanawiam się, czy w kolejnych tomach będzie odniesienie do tego czy zostało to tylko stworzone, by pokazać jak radzi sobie Lori i jaki ma charakter.
I tak jak bańka mydlana w jednej chwili pęka, tak i życie Lori zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni. Zostaje postawiona przed ścianą. Ścianą, której nie może zburzyć ale może za to przez nią przejść. Tylko czy zdecyduje się na ten odważny krok?

   Wiecie, że na samym początku pisząc na brudno recenzję użyłam sformułowania, a właściwie zapytania: "Aparat prawdę Ci powie?". Nawet nie przypuszczałam, jak bliska prawdy mogę być.

Mamy walkę od stuleci Zaprzysiężonych i Potępionych. Walkę toczącą się na naszej planecie jak i w innych światach.

Kim są Zaprzysiężeni?


"Oznacza to ni mniej, ni więcej, że przysięgaliśmy walczyć w imię sprawiedliwości oraz strzec równowagi zarówno w każdym świecie z osobna, jak i we wszystkich razem. Osiągamy to poprzez wyrzeczenie się danego życia i przyjecie nowego, z którym wiąże się nasza osobista przemiana."


A Potępieni? Kim są?


"Mordercami, kłamcami, złodziejami, którzy w jakiś sposób reagują na otaczającą nas magię, jednak nie są w stanie nad nią zapanować. Noszą w sobie zbyt wiele zła, by móc zapanować w pełni nad czymś, co z natury powinno być dobre. Dlatego się przeobrażają i wchodzą jeszcze dalej na ścieżkę mroku."



A Laureen? Co ma zrobić? Stać się dobrą czy przejść na mroczna stronę mocy? A może zostać w swoim obecnym świecie i czekać na to co los dla niej wybrał?

"Jedna szansa do wykorzystania.
Dwa życia do ocalenia.
I ja - prosto na zatracenie."
Powiem Wam, że już dawno żadna książka fantastyczna tak mnie nie zaskoczyła. W pozytywnym tego słowa znaczeniu.
Liczba bohaterów z kartki na kartkę wzrasta stopniowo. Ale to w niczym nie mąci. Nie przeszkadza a jedynie dopełnia. Tak jak te wszystkie opisy. Jest ich sporo ale jakie barwne. Dzięki nim możemy przyswajać wydarzenia lepiej niż same dialogi, gdyby były tylko one. Zaczytywałam się tak w tej całej akcji, pełnej magii, tajemnic, że domownicy mieli problem z dotarciem do mnie, z oderwaniem mnie od książki.
Zostałam wessana w świat walki dobra ze złem. W świat pełen krwi, brutalności, zaklęć, czarów, uzdrawiania, czytania w pamięci i jeszcze wiele innych nadprzyrodzonych zdolności.
Autorka stopniowo ukazuje nam przemianę głównej bohaterki.  Jej charakteru i walki samej z sobą. O podjecie właściwej decyzji ale także walke z włąsnymi emocjami i uczuciami. Nie tak łatwo jest podjąć decyzję, gdy ważą się losy jej samej, jak i jej najbliższych a także całego świata(a może wszystkich światów?)
Każdy z bohaterów niesie jakąś tajemnice, jakąś swoja przeszłość. Nie ma tutaj nudy. Choćbyście chcieli chociaż na chwilę przystanąć, odsapnąć, to nie będzie to możliwe.
Ale żeby nie było tylko o samej fantastyce zostałam także po części zszokowana sprawami przyziemnymi - cielesnymi. Sceny miłosne kuszą i wabią niczym najsłodszy miód. Od łagodności do pełnej brutalności . Tutaj napięcie i akcja cały czas rośnie w siłę, by w finale uderzyć w nasze serca niczym szalejące tsunami.

Cały czas mam w pamięci te wszystkie opisy, które dopełniały całość. Byliśmy prowadzeni krok po kroku w morzu wydarzeń i w odpowiednim momencie ratowani kołem ratunkowym, aby nie zatonąć w tej magii, w tym świecie brutalności i mordu. Spalały nas, trawiły, pochłaniały.

"Płomienie otaczały mnie z każdej strony, nie wyrządzając najmniejszej krzywdy. Muskały ręce, nogi, szyję i policzki, pragnąc podzielić się mocą. Drażniły zmysły, prosząc o wpuszczenie do wnętrza."



Jedyny minus dla mnie to zbyt mała czcionka. Czułam się jakbym czytała wersje pocket, kieszonkową . A dla osoby noszącej na stałe okulary to zdecydowanie duży problem. Wzrok mi się szybko męczył i zeszło mi dłużej na czytaniu tej  książki niż planowałam.

Ale mimo to ta książka to strzał w dziesiątkę. Poszybujecie na skrzydłach magicznych stworów z Lori, Tessą, Sigarr'em i pozostałymi bohaterami do świata, gdzie nic nie jest takie oczywiste, jak się na pierwszy rzut oka wydaje. Dajcie się zaczarować i wypłynąć na nieznane wody. Nie zawiedziecie się.

Juz nie mogę sie doczekać kolejnej części. 

Polecam.





Za możliwoscść przeczytania dziękuje wydawnictwu Inanna.

Ogólnie: 9/10
"Mrok" Alicja Wlazło


OPIS:

Nadchodzi mrok i nikt się przed nim nie ukryje!

Laureen miała wszystko, czego tylko mogła zapragnąć: kochającą rodzinę, wymarzoną pracę i wspaniałą przyszłość. Miała, do chwili kiedy w jej życiu pojawił się tajemniczy Sigarr. W mgnieniu oka otaczający ją perfekcyjnie uporządkowany świat wypełnił chaos.
Potępieni i Zaprzysiężeni toczą od tysiącleci brutalną wojnę. Laureen ma w niej do odegrania kluczową rolę, ale musi stanąć do walki o wszystko co kocha.
Czy znajdzie w sobie dość odwagi?



Data premiery: 31.07.2019 (Wyd.II)
Tom: I
Seria: Potępieni
Ilosc stron: 344
Wydawnictwo: Wydawnictwo Inanna



Moja opinia:


   "Nie ma istot zbyt słabych. Są tylko zagubione, które nie miały szczęścia odnaleźć własnej drogi (...). Szczęściu trzeba czasem pomóc."


   Książki z działu fantastyka kiedyś omijałam szerokim łukiem. Serio, serio. Nie lubiłam tych wszystkich stworów, które czasami wyglądały tak jakby się kąpały we krwi. Tych wszystkich skrzydeł, rogów, pazurów, szponów....
I zapewne sobie w tym momencie pomyślicie: to po co czyta, jak nie lubi?
 No własnie.
 Otóż polubiłam.
 Polubiłam za sprawą innej naszej polskiej autorki. I od tamtej pory (a było to ponad 3 lata temu) powolutku, krok za krokiem wkraczam w ten baśniowy świat.
   Poza tym lubię wyzwania czytelnicze i nigdy nie rezygnuje z książki tylko dlatego, że mi nie odpowiada gatunek, autor czy wydawnictwo. Bo i z takim zjawiskiem spotkałam się w sieci.
    Dostając propozycję zrecenzowania książki pt.: "Mrok" długo się nie namyślałam. Poszłam na żywioł. Wiedziałam bowiem, ze każda książka przynosi nowe wydarzenia, akcje i bohaterów. A dawka magii wciąga w świat stworzony prze autora niczym ruchome piaski.

    Tak i tym razem zostałam bardzo pozytywnie zaskoczona.

     Autorka już na wstępie szokuje wydarzeniami - ale tylko po to, abyśmy mieli pełen obraz tego, czego możemy się spodziewać na kolejnych kartach. Taki kubeł lodowato zimnej wody działa bardzo trzeźwiąco. Szczególnie, że później płyniemy spokojnym nurtem wolnego strumyka, by stopniowo ogień w nas się podsycał i wybuchnął pełnym żarem.
   Laureen ma nastoletnia córkę i żyje na tzw. kocią łapę ze swoim partnerem Josh'em. Finalizują swój związek. Lori jest także fotografem. Spełniona kobieta? Powiedzmy. Nie do końca podobało mi się to, w jaki sposób Josh traktuje główna bohaterkę i jak się do niej odnosi. I tutaj zastanawiam się, czy w kolejnych tomach będzie odniesienie do tego czy zostało to tylko stworzone, by pokazać jak radzi sobie Lori i jaki ma charakter.
I tak jak bańka mydlana w jednej chwili pęka, tak i życie Lori zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni. Zostaje postawiona przed ścianą. Ścianą, której nie może zburzyć ale może za to przez nią przejść. Tylko czy zdecyduje się na ten odważny krok?

   Wiecie, że na samym początku pisząc na brudno recenzję użyłam sformułowania, a właściwie zapytania: "Aparat prawdę Ci powie?". Nawet nie przypuszczałam, jak bliska prawdy mogę być.

Mamy walkę od stuleci Zaprzysiężonych i Potępionych. Walkę toczącą się na naszej planecie jak i w innych światach.

Kim są Zaprzysiężeni?


"Oznacza to ni mniej, ni więcej, że przysięgaliśmy walczyć w imię sprawiedliwości oraz strzec równowagi zarówno w każdym świecie z osobna, jak i we wszystkich razem. Osiągamy to poprzez wyrzeczenie się danego życia i przyjecie nowego, z którym wiąże się nasza osobista przemiana."


A Potępieni? Kim są?


"Mordercami, kłamcami, złodziejami, którzy w jakiś sposób reagują na otaczającą nas magię, jednak nie są w stanie nad nią zapanować. Noszą w sobie zbyt wiele zła, by móc zapanować w pełni nad czymś, co z natury powinno być dobre. Dlatego się przeobrażają i wchodzą jeszcze dalej na ścieżkę mroku."



A Laureen? Co ma zrobić? Stać się dobrą czy przejść na mroczna stronę mocy? A może zostać w swoim obecnym świecie i czekać na to co los dla niej wybrał?

"Jedna szansa do wykorzystania.
Dwa życia do ocalenia.
I ja - prosto na zatracenie."
Powiem Wam, że już dawno żadna książka fantastyczna tak mnie nie zaskoczyła. W pozytywnym tego słowa znaczeniu.
Liczba bohaterów z kartki na kartkę wzrasta stopniowo. Ale to w niczym nie mąci. Nie przeszkadza a jedynie dopełnia. Tak jak te wszystkie opisy. Jest ich sporo ale jakie barwne. Dzięki nim możemy przyswajać wydarzenia lepiej niż same dialogi, gdyby były tylko one. Zaczytywałam się tak w tej całej akcji, pełnej magii, tajemnic, że domownicy mieli problem z dotarciem do mnie, z oderwaniem mnie od książki.
Zostałam wessana w świat walki dobra ze złem. W świat pełen krwi, brutalności, zaklęć, czarów, uzdrawiania, czytania w pamięci i jeszcze wiele innych nadprzyrodzonych zdolności.
Autorka stopniowo ukazuje nam przemianę głównej bohaterki.  Jej charakteru i walki samej z sobą. O podjecie właściwej decyzji ale także walke z włąsnymi emocjami i uczuciami. Nie tak łatwo jest podjąć decyzję, gdy ważą się losy jej samej, jak i jej najbliższych a także całego świata(a może wszystkich światów?)
Każdy z bohaterów niesie jakąś tajemnice, jakąś swoja przeszłość. Nie ma tutaj nudy. Choćbyście chcieli chociaż na chwilę przystanąć, odsapnąć, to nie będzie to możliwe.
Ale żeby nie było tylko o samej fantastyce zostałam także po części zszokowana sprawami przyziemnymi - cielesnymi. Sceny miłosne kuszą i wabią niczym najsłodszy miód. Od łagodności do pełnej brutalności . Tutaj napięcie i akcja cały czas rośnie w siłę, by w finale uderzyć w nasze serca niczym szalejące tsunami.

Cały czas mam w pamięci te wszystkie opisy, które dopełniały całość. Byliśmy prowadzeni krok po kroku w morzu wydarzeń i w odpowiednim momencie ratowani kołem ratunkowym, aby nie zatonąć w tej magii, w tym świecie brutalności i mordu. Spalały nas, trawiły, pochłaniały.

"Płomienie otaczały mnie z każdej strony, nie wyrządzając najmniejszej krzywdy. Muskały ręce, nogi, szyję i policzki, pragnąc podzielić się mocą. Drażniły zmysły, prosząc o wpuszczenie do wnętrza."


Jedyny minus dla mnie to zbyt mała czcionka. Czułam się jakbym czytała wersje pocket, kieszonkową . A dla osoby noszącej na stałe okulary to zdecydowanie duży problem. Wzrok mi się szybko męczył i zeszło mi dłużej na czytaniu tej  książki niż planowałam.

Ale mimo to ta książka to strzał w dziesiątkę. Poszybujecie na skrzydłach magicznych stworów z Lori, Tessą, Sigarr'em i pozostałymi bohaterami do świata, gdzie nic nie jest takie oczywiste, jak się na pierwszy rzut oka wydaje. Dajcie się zaczarować i wypłynąć na nieznane wody. Nie zawiedziecie się.

Juz nie mogę sie doczekać kolejnej części. 

Polecam.





Za możliwoscść przeczytania dziękuje wydawnictwu Inanna.


Ogólnie: 9/10