"Barbarzyńca. " Anna Wolf


Opis wydawcy:



Wciągający średniowieczny romans autorstwa Anny Wolf.

Horda Sasów pod dowództwem cieszącego się mroczną sławą Lothara najeżdża Brytanię. Żądni ziemi, władzy i pieniędzy palą, grabią i mordują. Okoliczna ludność zwie ich barbarzyńcami – nie bez powodu.

Lothar zmierza od Ryton, gdzie władzę sprawuje kobieta, lady Elena. Pani na zamku zostaje pojmana i zhańbiona przez jednego z wojowników, który uważa, że ma do niej prawo, czym wystawia się na gniew swojego wodza. Lothar przejmuje władzę w Ryton.

Elena boi się mężczyzny, który wygląda jak diabeł: Ciemne długie włosy, czarne oczy, twarz i całe ciało poorane bliznami. Jednak z każdym dniem lęk słabnie, ustępując miejsca innym uczuciom.

Pewnego dnia, pod nieobecność Lothara, Elena staje w obronie służącej, Duli, którą jeden z Sasów chciał zgwałcić. Broniąc się, Dula rani napastnika. Kobiety w panice uciekają do lasu i wpadają w ręce grasującej tam bandy. Dowódca uprowadza Elenę, a pobitą Dulę zostawia na pożarcie dzikim zwierzętom. Lothar wyrusza na ratunek swojej brance.

Czy miłość i przeznaczenie pokonają zło i chciwość? Czy dwa tak różne światy mogą stworzyć jeden wspólny?

Miejmy nadzieję, że dobro i pokój zwyciężą…



Premiera: 14.12.2022
Ilość stron: 350
Wydawnictwo: Grzeszne Książki 




Moja opinia:

  
   Lady Elena jest Brytką. To ona jest panią ziem w Ryton. Jednak nadchodzi taki czas, kiedy wszystko się zmienia.
    Lothar napada i przejmuje władzę. Jeden z jego wojowników hańbi młodą kobietę czy wywołuje ogromny gniew swego pana. Lothar wymierza sprawiedliwość.
   Jednak to nie koniec problemów. One dopiero nadciągają.
   Co spotka Elenę? Czy Lothar okaże się być dla niej godnym mężczyzną? Czy dwa różne światy mogą dojść do porozumienia? 

   Po "Klątwie Berserkera" pozostał mi niedosyt. Historia Pięknej i Bestii była bardzo ciekawa i wciągająca. A jaka była kolejna?
   "Barbarzyńca". Nazwa mówi sama za siebie. Lothar taki właśnie był. Odważny, hardy, waleczny, silny i nieustępliwy. Gdy trzeba było on pierwszy stawał do walki. I pierwszy zadawał śmiertelne ciosy. Bardzo charyzmatyczny osobnik.
   Lady Elena jak na kobietę z tamtych lat przystało została bardzo dobrze utrzymana w ryzach. 
   Autorka nie szczędziła walk i starć. Zarówno na polu bitewnym, jak głównej pary bohaterów. Było mocno sensacyjnie. Bardzo przygodowo i interesująco jeśli chodzi o poboczne wątki. Dynamika wydarzeń dostarczała adrenaliny i budziła niepokój oraz obawy o finał tej powieści. Sceny uniesień dopasowane do ram czasowych. Tak samo jak słownictwo. 
   Mam tylko małe zastrzeżenie odnośnie małej ilości klimatu tamtych lat. Tak sam jak według mnie zbyt szybko wątki się kończyły. Ale mimo wszystko nie było tak źle.
   Drugą powieść romansu średniowiecznego pióra Anny Wolf przeczytałam na raz. Z uwagą śledziłam przebieg i kibicowałam bohaterom. Nie zabrakło zwrotów akcji oraz elementów zaskoczenia. Bardzo dobra pozycja dla fanów wspomnianego powyżej gatunku literackiego.

Polecam 






Współpraca reklamowa: Grzeszne Książki

#recenzja



"Pętla czasu" Aleksandra Lewenhaupt



Opis wydawcy:

Dla Oli zaczyna się nowy rozdział. Wychodzi za mąż za swoją pierwszą miłość – Jacka.
Ich życie z pozoru wydaje się idealne. Jacek podejmuje dobrze płatną pracę w salonie samochodowym rodziny Carenów.
Wszystko zmierza we właściwym kierunku. Niestety nic nie trwa wiecznie.
Uzależnienie od hazardu i rosnący dług wobec pracodawcy sprawiają, że Jacek podejmuje jedną z najważniejszych decyzji w życiu swoim i Oli.

Borys Caren – człowiek, dla którego zabijanie jest jak chleb powszedni – staje się tymczasowym opiekunem pięknej Aleksandry. Ta dwójka stanowi całkowite przeciwieństwo. Różni ich praktycznie wszystko, są jak ogień i woda, jak światło i mrok. Jedyne, co ich łączy, to demony przeszłości, które ożywają w najmniej odpowiednim momencie. Borys na nowo przeżywa fakt, że gdy miał kilka lat, zabił niewłaściwych ludzi. Dla Oli największą traumą pozostają wspomnienia z domu dziecka.

Czy ta dwójka ma szansę, aby stać się dla siebie lekarstwem? Nie od dziś przecież wiadomo, że miłość jest lekiem na całe zło.
A wszyscy pragniemy miłości i do miłości dążymy.




Premiera: 26.11.2022
Ilość stron: 262
Wydawnictwo: WasPos



Moja opinia:


   Ola właśnie wzięła ślub z Jackiem. Na pierwszy rzut okaz wszystko jest prawidłowe. Jacek nawet podejmuje się dobrze płatnej pracy w salonie samochodowym rodziny Carenów.  Niestety jest on również uzależniony od hazardu. To natomiast sprawia, że wpada w tarapaty.
   Borys Caren jest zafascynowany pięknem żony jednego z pracowników zakładu. Niestety posiada mroczne oblicze - jest zabójcą. Kiedy więc w skutek spiksu pozbywa się męża kobiety, on sam staje się jej tymczasowym opiekunem.
   Różni niczym woda i ogień. Demony z przeszłości wypełzają niczym oślizgłe węże. 
   Co się wydarzy? Co się stało z Jackiem? Jaki przy bliższym poznaniu okaże się być Borys? Czy Ola pójdzie za głosem serca?


    Handel autami będący przykrywką dla brudnego interesu jest dość częstym pojawiającym się wątkiem w powieściach mafijnych. W takich książkach wymagana jest wręcz charyzma głównego złego bohatera.
    Borys był silną osobowością. Pewny siebie i arogancki. Miał w sobie coś takiego, co intrygowało ale niestety na dłuższą metę nie wniósł niczego silnego. Zabrakło powera dla tej postaci. Wyrazistości.
   Ola wydawała mi się być rozsądną trzeźwo myślącą kobietą. A jednak widząc co się działo, będąc tego w pełni świadomą, nadal kurczowo trzymała się męża. Ja rozumiem, że ludzie się docierają i popełniają błędy. Ale na litość boską, jak mogli wziąć ślub, skoro na pierwszy rzut oka widać, że do siebie nie pasują. Najgorsze jest to, że bohaterka to wiedziała i mimo wszystko tkwiła w czymś takim. Zabrakło mi zdecydowanie na wstępie informacji odnośnie jej przeszłości. Takiego wyprowadzenia do fabuły.
   Jacek. To postać, która niejednokrotnie podnosiła mi ciśnienie i miałam ochotę czymś go normalnie trzasnąć po głowie. Nie byłam, nie jestem i nie będę w stanie go zrozumieć a tym bardziej polubić. Ale i taki bohater potrzebny w fabule. Nie może być za słodko. Jednak i w tym przypadku zabrakło mi większej dozy niepewności, czy mroku.
   Uważam, że książka jest za delikatna. Bez pożądanej mocy. Bez powera, który powodowałby, że moja ciekawość rosłaby w miarę przekręcania kolejnych kartek. Zbyt kulturalna, grzeczna i uprzejma była ta historia. Strasznie się wynudziłam. Szczerze? Doczytałam do końca tylko dlatego, że czytałam ją w ramach współpracy reklamowej z wydawnictwa. Szukałam plusów. Wątków, opisów, emocji, które dałyby szansę tej historii. Niestety nie znalazłam. Poprawna, ale dla mnie bez wyrazu. 
   Niestety nie mogę jej polecić ale zawsze zachęcam do wyrobienia sobie własnego zdania. Być może wam spodoba się bardziej niż mi i spędzicie z nią przyjemne chwile.








Współpraca reklamowa: Waspos

#recenzja


"Carolina Królowie kartelu. Tom III" K.M. Karobella


Opis wydawcy:

Romans mafijny w świecie kolumbijskiego kartelu, kontynuacja bestsellera!

Carolina Cortes, najmłodsza z rodzeństwa. Po śmierci rodziców wychowywana przez braci, stała się oczkiem w głowie najstarszego - Juana Luisa. Mimo iż wiedziała, jak niewiele w kolumbijskim kartelu znaczy wola i zdanie kobiety, to nigdy nie przestała wierzyć, że znajdzie prawdziwą miłość. Ta z pozoru spokojna, ciepła oraz troskliwa dziewczyna potrafi w razie konieczności zmienić się w waleczną i pewną siebie kobietę. Udowodniła wiele razy, że dla rodziny jest gotowa na wszystko.

Diego Torres, bezwzględny, twardy i pewny siebie płatny portorykański zabójca. Skrywa pewną tajemnicę, którą przez przypadek poznaje Carolina. To on sprawia, że po raz pierwszy serce dziewczyny zaczyna mocnej bić. Kiedy wydaje się, że wszystko zmierza do idealnego zakończenia, na drodze do szczęścia staje ktoś, kto zmusi ją do dokonania najtrudniejszego życiowego wyboru: rodzina czy miłość?


Tom: III
Seria: Królowie kartelu
Premiera: 21.03.2023
Ilość stron: 336
Wydawnictwo: WasPos





Moja opinia:

   Carolina Cortes jest niczym księżniczką mafijną dla swojego najstarszego brata. A ona pragnie tylko miłości. Nie układów czy zostania kartą przetargową. Kiedy więc Diego Torres staje przed nią, dziewczyna w końcu ma nadzieję, że trafiła na właściwego mężczyznę. Jego rola płatnego zabójcy w mafii totalnie jej nie przeszkadza.
   Ale komuś innemu będzie to przeszkadzało. Przede wszystkim to, nie powinna być z Diego. To nie jemu została ona wręcz wyśniona. Niestety ten związek z góry byłby skazany na klęskę, bowiem stałoby po przeciwnych stronach barykady.
   Co zrobi Caro? Wybierze Diega czy może skusi się na Niego? Co się wydarzy? Jak potoczą się losy rodzeństwa Cortes i jak zakończy się ta historia?

    Pierwszy tom serii totalnie przypadł mi do gustu. Drugi natomiast nieco mniej. Ale to postać Caro, jedynej kobiety rodziny, dawała mi nadzieję, na ustabilizowane wszystkich wątków. Ona w moich oczach miała być wagą rowoważącą zachowanie narwanych braci.
   Tak właśnie po części było. Caro jako jedyna z rodzeństwa była najbardziej opanowana i zrównoważona. Choć posiadała także swoisty temperament i pazur ale to w żaden sposób nie kolidowało z jej osobowością jako całości. Choć także zdarzyły się momenty, kiedy była świadoma tego, że coś nie gra, że coś, mówiąc prosto, śmierdzi w tej sprawie, to i tak ślepo podążyła. Można to zrzucić na garb jej młodego wieku i niedostarczenia ale uważam, że coś tu nie do końca się zgrało.
   Pozostali członkowie rodziny jak zwykle wprowadzali zamęt i nerwową atmosferę a swoim zachowaniem wyzwawali wręcz pełną paletę emocji. Niestety tych negatywnych także.
    Dałam szansę kolejnej części aby szukać plusów, które zrównoważyłyby minusy. Chciałam przeczytać trzeci, finalny tom, aby móc poznać jak zakończy się ta historia. Czy będzie pełen happy end czy jedna wielka rzeź. Jak było? Musicie przeczytać. Nie powiem nic. 
   Ale niestety, odnośnie minusów, mam wrażenie, że w tym tomie nastąpił jeszcze większy chaos. Wątki wpadały po sobie w trybie ekspresowym. Zabrakło mi rozwinięcia emocji. Rozbudowania ich, a nie tylko wyrzucenia kolejnej z nich na zasadzie, rach ciach i mamy. Przykładem chociażby może posłużyć relacja Caro z Mężczyzną będącym ich wrogiem. Nie było stopniowania relacji. Zgłębiania uczuć czy podsycania ciekawości. Zdecydowanie za szybkie tempo tutaj nastąpiło. Choć to tempo z drugiej strony było odpowiednie dla mafii i całego zaplecza kłamstw, spisków, tajemnic i sensacji. Dynamika była. 
    Trzeci tom mimo wszystko dla mnie okazał się być najsłabszy. Przykro mi to pisać, ale z wielkim trudem doczytałam do końca. Na dodatek kilka razy odkładałam książkę. Nie mogłam się wczytać. Nie dała rady historia mnie wciągnąć. Dlatego nie mogę jej wam polecić ale mimo wszystko zachęcam do wyrobienia sobie własnego zdania. Nie zawsze gusta się pokrywają i mam nadzieję, że wam spodoba się ta książka bardziej. Oczywiście czytamy z zachowaniem chronologii.







Współpraca reklamowa: Waspos

#recenzja





"Manuel. Królowie kartelu. Tom II" K.M. Karobella


Opis wydawcy:


Kontynuacja bestsellera "Juan Luis. Królowie kartelu"!
Romans mafijny w świecie kolumbijskiego kartelu.

Manuel Cortes, młodszy brat, a zarazem prawa ręka Juana Luisa. Zawsze wychodził z założenia, że z życia trzeba czerpać pełną garścią i nie przejmować się konsekwencjami. Pewny siebie macho, zawsze dostawał to, czego chciał. Rodzina i kartel były dla niego najważniejsze, dla nich gotów był poświęcić życie. Dlatego też po zakończonej burzliwej relacji z Natalią Gallo pragnie odbudować dawne przymierze z meksykańskim kartelem Guerrero, aranżując ślub z siostrą jednego z bossów.

Julieta Guzman, dziewiętnastolatka, której dotychczasowe życie było podporządkowane bezwzględnej oraz krwawej karierze brata, ma zagrać nową rolę. Pierwszoplanową. Jej niewinność i skromność stają się kartą przetargową.

Czy aranżowane małżeństwo ma szansę na powodzenie? Czy można zapomnieć o przeszłości? Jak żyć, gdy z dnia na dzień tracisz zaufanie do najbliższych?

Kontynuacja bestsellera "Juan Luis. Królowie kartelu"!
Romans mafijny w świecie kolumbijskiego kartelu.

Manuel Cortes, młodszy brat, a zarazem prawa ręka Juana Luisa. Zawsze wychodził z założenia, że z życia trzeba czerpać pełną garścią i nie przejmować się konsekwencjami. Pewny siebie macho, zawsze dostawał to, czego chciał. Rodzina i kartel były dla niego najważniejsze, dla nich gotów był poświęcić życie. Dlatego też po zakończonej burzliwej relacji z Natalią Gallo pragnie odbudować dawne przymierze z meksykańskim kartelem Guerrero, aranżując ślub z siostrą jednego z bossów.

Julieta Guzman, dziewiętnastolatka, której dotychczasowe życie było podporządkowane bezwzględnej oraz krwawej karierze brata, ma zagrać nową rolę. Pierwszoplanową. Jej niewinność i skromność stają się kartą przetargową.

Czy aranżowane małżeństwo ma szansę na powodzenie? Czy można zapomnieć o przeszłości? Jak żyć, gdy z dnia na dzień tracisz zaufanie do najbliższych?


Tom: II
Seria: Królowie kartelu 
Premiera: 25.11.2022
Ilość stron: 335
Wydawnictwo: WasPos



Moja opinia:


  Manuel Cortes jest młodszym bratem Juana Luisa. O ile starszy brat jest przykładnym bossem, o tyle młodszy zdecydowanie woli czerpać z życia pełnymi garściami. Ten pewny siebie macho zawsze dostawał wszystko to, czego akurat zapragnął. Kiedy więc jego burzliwy związek z Natalią Gallo dobiega końca, postanawia całą uwagę ponownie przeznaczyć rodzinie i kartelowi. Aby pomóc bratu z odbudowaniem przymierza z meksykańskim kartelem Guerrero podejmuje decyzję, że weźmie ślub z siostrą jednego z bosów...
   Julieta Guzman to dziewiętnastolatka, która ma zostać żoną Manuela czy tego chce czy nie. Nie ma wyjścia. Jej niewinność, delikatność i kruchość to karty przetargowe.
   Czy to aranżowane małżeństwo będzie takie samo jak Juana Luisa i Sofie? Jaka tak naprawdę okaże się Julietta? Co się wydarzy?

    Pierwszy tom serii "Królowie kartelu" ogromnie mi się podobał. To była pasjonująca i pełna pozytywnych emocji książka, z którą niezwykle przyjemnie spędziłam czas. Jeden z braci przypadł mi do gustu i byłam bardzo ciekawa, jaki przy bliższym poznaniu okaże się młodszy.
   Manuel był zdecydowanie krnąbrny. Zbuntowany i gwałtowny. Wręcz wybuchowy. Z jednej strony jak chciał był łagodny niczym baranek a z drugiej nakręcony niczym bączek. I tak prawdę mówiąc między tymi dwiema skrajnymi zachowaniami, nawet mając na uwadze dodatkowy aspekt zapalający jego złą stronę, mam wrażenie, jakby miał dwie osobowości. Totalnie różne i oddzielne. Nie mające wspólnego mianownika. Zabrakło mi niestety jakiejś równoważni między tym chaosem w jego osobie.
    Fajnie, że pojawili się bohaterowie z pierwszego tomu. Na mojej twarzy od razu zagościł uśmiech. Polubiłam Sofie i kibicowałam jej. Juan Luis nadal trzymał wszystko silną ręką. On rządził i to było widać. Niestety w pewnym momencie mówiąc prosto, coś się zrypsało i zaczął zachowywać się jak nie on. To, co tutaj odwalił niestety zburzyło cały obraz, jaki o nim miałam. Aż mi się przykro zrobiło. Moje serce pękło na pół.
    A sami bracia względem siebie? No cóż, chyba cofnęli się o lata. Raz się tłukli, gruchotali kości, krew się lała a za chwilę się tulili. Niczym nabuzowani nastolatkowie. Ja rozumiem wybuchowość i temperament ale aż tak robili?
   Juliet. Nie zdradzę wam nic konkretnego ale i w tym przypadku czekają na was wielkie niespodzianki. Bardzo dobrze trzymały w napięciu. Dostarczały adrenaliny i pożądanych skrajnych emocji. Ale byłoby lepiej, gdyby były poczynione jakieś zmianki odnośnie prawdy. Dla mnie wyszło tak, że nagle nastąpił wybuch i wszystko stanęło na głowie. Zbyt wielka przepaść mimo iż w pełni rozumiem taki zabieg, który finalnie okazał się być strzałem w dziesiątkę.
   Natalia natomiast cały czas pozostała wierna sobie. Przez całą powieść nie zbaczała z wykreowanego charakteru. Polubiłam ją i wierzyłam, że będzie jeszcze szczęśliwa. Musiała być.
   Zwrotów akcji i dynamiki nie brakowało. Tak samo elementów zaskoczenia, które bardzo dobrze trzymały w napięciu. Zdecydowanie było gorąco. I to zarówno na polu walk, jak i wśród czterech ścian. Te drugie rozpalały zmysły. Były mocno erotyczne.
   Rodzeństwo Cortes kolejny raz pokazało na co ich stać. Dostarczyli mi wielu, skrajnych emocji. Powstał totalny armagedon. Moje serce cały czas szaleńczo uderzało o żebra. Bracia skutecznie testowali moją cierpliwość. Aż się boję, co wymyśli siostrzyczka, która zdaje się być mimo wszystko taką równoważnią między charakterkami swoich braci. Już niedługo będę czytać mając szczerą nadzieję, że znajdę tam plusy, które pokryją minusy z tej części.








Współpraca reklamowa: WasPos

#recenzja




"Cień Mroku. Danse Macabre. Tom II" Camille O'Naill



Opis wydawcy:

Patrick Morton po raz pierwszy po śmierci żony otworzył swoje serce dla kobiety, która z premedytacją wykorzystała go i porzuciła. Mimo że wiedział, jak bardzo zły jest to pomysł, dał się omamić zabójczyni.

Jego moralne rozterki nie mają jednak już znaczenia. Razem z przyjacielem zostaje odsunięty od sprawy, a Shadow ucieka z miasta. Rick na nowo musi postawić mur, który zburzyła kobieta, i wrócić do pracy.

Nic nie jest już takie, jakie było. Za dużo tajemnic zostało odkrytych i kiedy Rick myśli, że nic więcej go nie zaskoczy, pewnego dnia odkrywa sekret, który wkrótce wywróci do góry nogami nie tylko jego życie.

W trakcie ratowania swojego przyjaciela Shadow zostaje zdradzona. Dowiaduje się, że jej pragnienie zemsty ułatwiło Koronie wykorzystanie jej do własnych celów, a w dodatku za tym wszystkim stoi jeden z niewielu ludzi, którym ufała. Teraz pragnie odegrać się na tym człowieku.

Wszystko jednak zaczyna się komplikować, kiedy za zabójczynią zostaje wystawiony list gończy, a na scenie pojawia się on… Kat ITA, który podąża jej śladem.
Cienia nie da się złapać, a taniec śmierci jeszcze się nie zakończył.
Upiorna muzyka gra, a danse macabre wciąż trwa…


Tom: II
Seria: Danse Macabre
Premiera: 21.03.2023
Ilość stron: 270
Wydawnictwo: WasPos




Moja opinia:


   Patrick Morton doskonale wiedziała kim jest Shadow. A i tak dał się jej podejść. Na domiar złego został odsunięty od sprawy. Teraz mężczyzna musi ponownie wznieść mur, jakim otoczył się po śmierci żony. 
   Shadow natomiast ucieka z miasta i podąża tropem zemsty. Sprawy niestety się komponują. Na światło dzienne zaczynają wychodzić sekrety i tajemnice, które są dla niej potężnymi ciosami. Tym bardziej, że został za nią wystawiony list gończy a poluje na nią również sam kat ITA.
   Co się wydarzy? Czy Patrick dotrze do Shadow? A może nie zdąży? Może śmierć będzie pierwszą? Czego dowie się zabójczyni? 

     "Danse Macabre" to seria, w której nie znajdziemy pięknych, słodkich i uroczych bohaterów, niezwykle romantycznych i pełnych żaru scen uniesień. To nie jest lekka lektura. To pełen zwrotów akcji i dynamiki scenariusz perfekcyjnej gry. Gry gdzie śmierć idzie ramię w ramię zemstą.
    Kontynuacja losów Shadow fascynuje od pierwszych chwil. Adrenalina towarzyszy na każdym kroku. Autorka zabiera nas ponownie na wyprawę pełną czyhającego niebezpieczeństwa. Wrzuca nas w tornado emocji, które bombardują czytelnika z każdej strony. Razem z Shadow wyruszamy tropem zemsty. 
   Shadow kolejny raz pokazała, że nie straszne są jej rany i ból. Ona da sobie ze wszystkim radę. To bardzo silna kobieca postać. Jednocześnie okazała się być krucha. Jest bowiem pewien szczegół, który nieodpowiednio wykorzystany może się okazać jej słabym punktem. Ja natomiast jestem w stanie w pełni zaakceptować to, ponieważ każdy człowiek czuł by się podobnie.
   Od strony Korony dostaliśmy bardzo rozbudowany wątek sensacyjny. Spisków i intryg, które chwytają w swe szpony nie dając absolutnie żadnej sposobności, by się uwolnić. Rzeczywistość przestaje mieć znaczenie, gdy oczyma wyobraźni przenosimy się do doskonale wykreowanego świata, jaki stworzyła autorka.
   Fabuła była rozbudowana i złożona. Z każdą przekręcaną stroną moja ciekawość sukcesywnie wzrastała. Wręcz nie mogłam się oderwać. A w chwili doczytania ostatniego zdania zostałam w głębokim szoku. Na usta ciągnęły mi się pytania: Co teraz się wydarzy? Ale jak to? Niemożliwe? 
    Ja koniecznie chcę kontynuację na już. A was zachęcam do lektury - oczywiście z zachowaniem chronologii. Autorka zaprasza do Danse Macabre - i ja też. Zatańczcie razem z Shadow taniec ze śmiercią. Emocje gwarantowane.

Polecam 







Współpraca reklamowa: WasPos

#recenzja



"Valentin. Niezwykli. Tom I" Lena m. Bielska



Opis wydawcy:

Lexi była świadoma, że przeprowadzka do Creek Valley zmieni jej życie. Nie wiedziała jednak, jak bardzo. Gdyby ktoś jej powiedział, że stanie oko w oko z wilkołakiem, nie uwierzyłaby. Przecież takie stwory istnieją tylko w ludzkiej fantazji.

Valentin nie przypuszczał, że los sam sprowadzi do niego Przeznaczoną. Tymczasem Ona tak po prostu pojawia się w drzwiach jego salonu tatuażu. Euforia spowodowana niespodziewanym spotkaniem nie trwa zbyt długo.
Niestety okazuje się, że Lexi jest człowiekiem. I narzeczoną jednego z lokalnych policjantów...

Valentin jednak nie odpuszcza. Przeciwnie – postanawia zrobić wszystko, żeby zdobyć Lexi.

Jej serce.
Jej duszę.
A na końcu jej ciało.



Tom: I
Seria: Niezwykli
Premiera: 22.03.2023
Ilość stron: 302
Wydawnictwo: ImagineBooks 




Moja opinia:



"Przez wiedźmę przeklęty, na samotność skazany, dopóki Przeznaczenie go nie wyzwoli".


    Lexi zmieniła miejsce zamieszkania. Miała w końcu zaznać spokoju. Niestety stało się zgoła inaczej, bowiem Creek Valley okazało się miejscem pełnym niespodzianek. Stanęła oko w oko z wilkołakiem.
    Valentin od wielu, wielu lat szuka swojej Przeznaczonej. Ale nigdy nie sądził, że ona sama zjawi się w jego studiu tatuażu. Teraz, gdy jest w jego zasięgu nie ma zamiaru odpuszczać. Za wszelką cenę musi ją zdobyć. Jej serce, duszę i ciało.
   Czy mu się uda? Czy związek wilkołaka z człowiekiem jest możliwy? Czy Lexi obdarzy Valentina zaufaniem? Czy zaakceptuje go całego?

   Paranormalne fantasy z wilkołakami i wampirami wręcz uwielbiam. Już daaawno nic nie czytałam w tym klimacie i byłam ogromnie ciekawa tego, jak autorka znana między innymi z romansów mafijnych poradzi sobie z takowym motywem.
   Na początku zaznaczę, że totalnie nie orientuję się w podziałach fantasy. Także nie zabłysnę tu taką znajomością, hehe.
   Na samym początku miałam mieszane odczucia odnoście głównej bohaterki. Jej osoba była jedną wielką niewiadomą. W miarę przekręcania kolejnych kartek mogła ją bardziej poznawać. Jej przeszłość a także obecne myśli i odczucia. Takie powolne układanie puzzli o głównej bohaterki podsycała moją ciekawość. A finalnie? Finalnie okazała się być idealnie dobrana do głównego bohatera.
   Valentin od samego początku mnie intrygował. Ten silny, charyzmatyczny i ociekający testosteronem domin zrobił na mnie niemałe wrażenie. Zarówno jako ludzka postać, jak i wilcza. Obie wręcz perfekcyjnie się uzupełniały. Stanowiły jednolitą całość. Silna, wyrazista i mocna osobowość.
   Wielowątkowość oraz pieczołowita drobiazgowość kolejnych scen była wręcz hipnotyzująca. Elementy fantasy zdecydowanie pobudzały wyobraźnię do pracy na pełnych obrotach. Historia wręcz żyła i mimo iż była czystą fikcją, to i tak miałam wrażenie, że w niej uczestniczę. Autorka zadbała o elementy zaskoczenia i zwroty akcji. I to takie z wysokiej półki, gdzie ciągle występuje efekt wow. 
   Zacierałam łapki na pierwsze sceny uniesień między bohaterami. Byłam ciekawa jak to sobie autorka wyobraziła. I wiecie co? Chcę więcej! Wszystko dobrze przemyślane. Sukcesywnie rozbudzane żar. To podsycanie i nerwowe oczekiwanie na tą chwilę. No mówię wam - bomba.
   Cóż to była za lektura! Pełna emocji. Wrażeń po których długo moje serce spowalniało do tak dobrze znanego mu rytmu. Normalnie przepłynęłam przez książkę. Z żalem ogromnym zamknęłam ją - ogromnie mi się podobała. Już nie mogę się doczekać kontynuacji. A was zachęcam do czytania. 

Polecam 








Współpraca reklamowa: ImagineBooks

#recenzja



"Once upon a time. Fairy tales. Tom I" Anna Szafrańska


Opis wydawcy:

Prawdziwa miłość istnieje tylko w książkach.

I tylko tam można spotkać zakończenie „i żyli długo i szczęśliwie”.

Maja jest bibliotekarką, pasjonatką książek, która na własnej skórze przekonała się, że pierwsza miłość nie ma nic wspólnego ze słodkim zauroczeniem. Uciekając w świat fikcji, ignoruje wszelkie możliwości nawiązania bliższych relacji z mężczyznami – przynajmniej do pewnego czasu. 

Dziewczyna ulega namowom przyjaciółki i idzie na spotkanie klasowe. Nieoczekiwanie pojawia się również Kajetan, szkolna miłość Majki, a obecnie znany piłkarz grający na pozycji napastnika w jednym z czołowych paryskich klubów.

Dla tych dwojga wieczór kończy się w najmniej oczekiwany sposób. Maja i Kajetan różnią się od siebie jak ogień i woda, jednak oboje zgadzają się co do jednego – powinni jak najszybciej zapomnieć o tej nocy.

Jednak los bywa kapryśny, a fabuła nieprzewidywalna. Kilka miesięcy później Majka trafia do Paryża, gdzie jako narzeczona Kajetana Wernera musi odnaleźć się w świecie celebrytów i dostosować do panujących w nim sztywnych zasad. Lecz prawdziwe wyzwanie dopiero przed nią. Czy czarującej bibliofilce uda się zmiękczyć twarde jak skała serce Kajetana? I czy wypowiedziane „kocham” istotnie oznacza miłość?

Rozdział pierwszy rozpoczęty, a do szczęśliwego zakończenia jeszcze daleko.

"Once Upon a Time" jest I częścią serii “Fairy Tales”. O dalszych losach Mai i Kajetana można przeczytać w książce "Happy Ever After".


Tom: I
Seria: Fairy tales
Premiera: 08.03.2023
Ilość stron: 304
Wydawnictwo: Zwierciadło 




Moja opinia:


   Maja Piechowiak kocha książki. Odpływa w świat literackiej fikcji, bo wierzy, że tylko na kartach powieści zdarza się miłość. W prawdziwym życiu nie wierzy w nią. Nie po tym, czego doświadczyła. 
    Przyjaciółka Pola namiawia ją na spotkanie klasowe po latach. Maja wie, że to nie do końca dobra decyzja ale nie przewidziała, jak bardzo katastrofalna okaże się w skutkach. Na tym spotkaniu bowiem niespodziewanie pojawia się Kajetan Werner - jej szkolna miłość i aktualnie znany piłkarz jednego z czołowych paryskich klubów. Wieczór dla nich obojga kończy w totalnie nieoczekiwany sposób.
    Od tej chwili życie dziewczyny nabiera rozpędu i wbrew wszystkiemu i wszystkim trafia do Paryża jako ... narzeczona Kajetana. To dla dziewczyny skok na głęboką wodę, bowiem totalnie obce jest dla niej świat celebrytów. A to dopiero początek...
   Co się wydarzyło? Dlaczego Maja wyjechała z Kajetanem do Paryża? Co ją tam spotka? Czy znajdzie miłość?

    Pióro pani Ani jest niezwykle lekkie i naturalne. Każda poczyniona historia przenosi mnie w czasie do bohaterów i dostarcza pełnego wachlarza emocji. Każdą z kolejnych premier czytam z zapartym tchem.
   Tak było i tym razem. Romantyczna okładka, opis pobudzający wyobraźnię i zderzenie przeciwności już spowodowało, że nie mogłam się doczekać tego, aż zacznę czytać. 
     Z początku miałam wrażenie, że będzie wesoło i humorystycznie. Taka właśnie wydawała mi się główna bohaterka. A musicie wiedzieć, że otrzymała świetną osobowość. Swoisty pazur i charakterek, a do tego była skromna, empatyczna, szczera i z sercem na dłoni. Polubiłam ją od pierwszej strony. Niezwykle pozytywna i sympatyczna osoba zarażającą optymizmem mimo tych wszystkich smutnych przeżyć, jakie ją spotkały. Kibicowałam jej i mocno trzymałam kciuki.
   Kajetan. On z początku zupełnie nie przypadł mi do gustu swoją wyższością i zgrywaniem "króla". Poza tym jego nerwowe chwile i gwałtowność oraz nieprzewidywalność zachowania budziły lekką grozę i co rusz myślałam nad tym, czy Maja podjęła dobrą decyzję.
     Szczerze? Byłam pełna obaw o to, czy nie wyniknie jakaś tragedia. A czy była? Hehe, chcieliście wiedzieć, prawda? Nic z tego. Musicie przeczytać sami ale jak już zdradziła autorka na swoim Instagramie, kontynuacja losów całkiem niedługo. I całe szczęście, bowiem sytuacja u Mai i Kajetana mocno się zagmatwana i została pod znakiem zapytania. Tak silnym, tak potężnym, że wbiło mnie w fotel a szczękę zbierałam z podłogi.
   Sytuacja życiowa bohaterów nie napawała optymizmem. Autorka postawiła bowiem pokazać zaplecze życia w blasku fleszy. Niedopowiedzenia, sekrety i tajemnice pilnie strzeżone przez oczami wścibskich ludzi czy życie zaplanowane co do godziny, niczym misternie ułożony scenariusz. Zamiast śledzenia swobody i radości z życia zostałam posadzona w pierwszym rzędzie i z drżeniem serca śledziłam spektakl rozgrywający się na deskach teatru. 
    Cudowna i jednocześnie przerażająca historia. Pokazująca, że miłość czy pewność siebie nie są wcale takie łatwe. Dla niektórych zdają się być nieosiągalne. Zostające czystą abstrakcją. 
   Historia Mai i Kajetana poruszyła wszystkie struny w moim sercu. Zabrała mnie na przejażdżkę rollercoasterem emocjonalnym. Bardzo ciężko będzie mi wytrzymać do premiery drugiego tomu - chciałabym móc go przeczytać już teraz. W trybie natychmiastowym zobaczyć w jakim kierunku zmierzą te szokujące wydarzenia.
   Cóż to była za książka! Zdecydowanie za szybko ją przeczytałam. Przepłynęłam przez nią. Jeju, koniecznie bierzcie i czytajcie. Nie będziecie żałować!

Polecam








Współpraca reklamowa: Zwierciadło

#recenzja



"Pałac ze szkła. W blasku zorzy. Tom II" Anna Szafrańska



Opis wydawcy:

Opowieść o miłości, która możliwa jest (nie) tylko w bajkach Książę Norwegii, Alexander Christen Oldenburg, wiedzie życie rozpieszczonego bawidamka.

Skandale z jego udziałem nie schodzą z pierwszych stron gazet, ale on zupełnie się tym nie przejmuje. Bo i po co? W końcu królem ma zostać jego poważny, odpowiedzialny brat. Kolejny wybryk Alexandra przynosi jednak nieoczekiwane konsekwencje: trafia on na tymczasowe "wygnanie” do rodzinnej posiadłości nad jeziorem Vansjø. Na domiar złego spotyka tam Ive – pokojówkę, która dopuściła się zdrady rodziny królewskiej i niemal doprowadziła do rozpadu związku jego brata.

W ramach zemsty książę postanawia uprzykrzyć życie dziewczynie, która według niego nie zasługuje na jakikolwiek szacunek. I choć Alexander słyszy od swojego ochroniarza starą prawdę, że nienawiść od miłości dzieli jedynie krok, nawet nie przypuszcza, na ile prorocze mogą się okazać te słowa…

Czy misternie utkana przez księcia miłosna intryga przyniesie zamierzony skutek?


Tom: II
Seria: W blasku zorzy 
Premiera: 23.03.2023
Ilość stron: 362
Wydawnictwo: NovaeRes




Moja opinia:


   Książę Norwegii, Alexander Christen Oldenburg to młody skandalistka. Jego zachowanie i czyny są dalekie od wizji idealnego, perfekcyjnego księcia. I podczas jednej z takich sytuacji brat księcia, Christopher postanawia wysłać go do jednej z rodzinnych posiadłości nad jeziorem Vansjø aż sprawa przycichnie. Jednak nie przewidzieli jednego - komplikacji tam na miejscu.
   Okazuje się bowiem, że pracuje tam pokojówka, która dopuściła się zdrady rodziny królewskiej i prawie doprowadziła do rozpadu związku Christophera i Gwen. Alex postanawia zatem uprzykrzyć życie Ive Hemre. Jego zdaniem za to czego się dopuściła nie zasługuje na szacunek. 
    Czy intryga odniesie zamierzony skutek? A może Hate zmieni się w Love? Czy Ive zostanie kolejnym Kopciuszkiem? A może jej serce skradnie ktoś inny?

    Seria "W blasku zorzy" zaczęła się bardzo romantycznie i jednocześnie z całą potrzebną dramaturgią jakiej oczekiwałam po historii zwykłej dziewczyny i Księcia. Współczesna historia o Kopciuszku bardzo mi się podobała i z niecierpliwością wypatrywałam informacji o kolejnym tomie.
    Alexander swoim zachowaniem zdecydowanie różnił się od swego poważnego brata. Christopher był bardziej "książęcy" ze swoim poszanowaniem etykiety i protokołów. Alex za to okazał się bardziej frywolny. W typie lekkoducha, którego spontaniczność zachowania, mimo szczerości intencji, przysparzała niemałych problemów. Zdawał się na żywioł, na spontaniczność co w przypadku rodziny królewskiej było nie do pomyślenia. To "wygranie" miało, mówiąc prosto: usadzić krnąbrnego księcia na jego królewskich czterech literach. A stało się wręcz przeciwnie, hehe. On nie byłby sobą, gdyby znowu nie kombinował.
   Z ogromną przyjemnością śledziłam przebieg wydarzeń. Było zaskakująco. Elektuzująco. Romantycznie i mocno przewrotnie.
    I choć może się wydawać, że w lekturze jest tylko wesoło i humorystycznie, to autorka kolejny raz mnie zaskoczyła. Głębia historii głównej bohaterki zdecydowanie zmienia wyobrażenia o niej jako osobie. Mamy tutaj bowiem poruszający wątek o miłości. Nie zdradzę wam oczywiście o czym mowa, ale gdy poznacie prawdę to na sto procent zmienicie zdanie o Ive. Trzymałam za nią kciuki. Okazała się bowiem bardzo empatyczna i troskliwa. Inteligentna i bystra. Skromna i delikatna, choć swoim swoistym pazurem i charakterkiem fajnie burzyła spokój i podkręcała akcję.
    Cieszę się, że Pani Ania ponownie pozwoliła mi na spotkanie z bohaterami z pierwszego tomu. Ładnie to dobudowało fabułę. Moja wyobraźnia pracowała na najwyższych obrotach. Przeniosłam się w wykreowany świat i żal było mi wracać.
   Książkę czyta się szybko. Wręcz się przez nią płynie. Dostarczyła mi pełnego wachlarza emocji. To piękna i wartościowa powieść dla każdej romantycznej duszy. Z morałem i przesłaniem. Zachęcam do czytania jeśli jeszcze jej nie znacie. Oczywiście najlepiej z zachowaniem chronologii aby w pełni poznać wątek z Ive.

Polecam 








Współpraca reklamowa: NovaeRes

#recenzja


Kryształowe serca Beata Majewska


Opis wydawcy:


Studia i praca w fotomodelingu zajmują Fabianie całe dnie, lecz zawsze znajduje czas dla ukochanego Tymona. Szkoda tylko, że jej chłopak jest nałogowym hazardzistą. Przegrywa coraz więcej pieniędzy, kłamie, a nawet posuwa się do rękoczynów, aż w końcu dziewczyna każe mu odejść.

To niestety dopiero początek problemów. Fabiana nie zdaje sobie sprawy, że stała się polisą ubezpieczeniową dla pewnego mężczyzny. Ludzie Karima Kasymowa, przywódcy kazachskiej organizacji przestępczej, porywają ją w biały dzień. Zostaje uwięziona w luksusowej willi w Cap Martin. Otacza ją przepych, niczego jej nie brakuje – niczego poza wolnością i wiedzą, dlaczego została uprowadzona.

Ale Fabiana tak łatwo nie odpuszcza. Dzień za dniem zdobywa kolejne informacje. Nie ma jednak pojęcia, jak bardzo wstrząsająca i groźna okaże się prawda…



Premiera: 20.11.2022
Ilość stron: 416
Wydawnictwo: Miraż



Moja opinia:

   Fabiana Czekaj jest związana z modelingiem a wolny czas poświęca Tymonowi, swojemu chłopakowi. Niestety jest on hazardzistą, który żyje jak na huśtawce. Pewnego dnia czara goryczy się przelewa i Fabiana zrywa z nim.
    Lecz to zamiast dać jej spokój sprowadza ma kobietę kolejne rewolucje. W biały dzień zostaje porwana i uwięziona w luksusowej willi w Cap Martin.
     Karim Kasymow jest przywódcą kazachstańskiej grupy przestępczej i choć bywa niebezpieczny i bezwzględny, dla nowej lokatorki jest wręcz "łagodny niczym baranek".
   Jakie sekrety wyjdą na światło dzienne? Jakie tajemnice skrywa Karim? Dlaczego porwał właśnie Fabianę? Czy kobieta wróci do kraju? Co ją czeka?

    Książki Beaty Majewskiej nie raz budziły grozę a także wciągały w totalnie siejące spustoszenie tornada. Szczególnie "Seria arabska". Dlatego też wiem, że mogę sięgać w ciemno po kolejne książki autorki
  "Kryształowe serca" to książka dla czytelnika z otwartym umysłem. Dla osób żadnych wrażeń. A także fanów zaskakujących połączeń wątków czy nawet światów bohaterów. Dlaczego o tym mówię? Bowiem w tej książce bohater pochodzi z Kazachstanu a działa we Francji. Do tego powiązania z Polakami i modeling. No sami musicie przyznać, że rozrzutność jest. Ale została ona bardzo ładnie połączona. Wszystko świetnie ze sobą współgrało.
   Za sprawą zwrotów akcji była odpowiednia dynamika. Elementy zaskoczenia trzymały w napięciu. Wątki sensacyjne testowały cierpliwość. Co rusz pojawiające się intrygujące nowinki podsycały moją ciekawość. Sceny uniesień natomiast rozgrzewały erotyzmem. Zwieńczeniem była świetna kreacja bohaterów, których poczynania śledziłam z zapartym tchem.
    Lekturę czyta się szybko i płynnie. Wciąga niczym w ruchome piaski. Dostarczyła mi wielu emocji oraz wrażeń. Kolejna bardzo dobra powieść autorki, którą koniecznie należy przeczytać. Pobudza wyobraźnię i przenosi w wykreowany świat.

Polecam 
    
   







Współpraca reklamowa: Wydawnictwo Miraż

#recenzja



"Słodki obłęd" Anna Bellon


Opis wydawcy:


Miłość zaczyna się… w cukierni

Powieść z nurtu young adult, romantyczna historia ze stratą w tle

Nie jest łatwo wrócić do życia po wielkiej tragedii. Weronika Adamczyk przeżyła coś, czego nie życzy się najgorszemu wrogowi. Straciła ukochanego. I może załamałaby się zupełnie, gdyby nie praca. Praca, która jest pasją. Odskocznię od ciemnych myśli dwudziestoczterolatka odnajduje w cukierni. Skupienie uwagi na dostarczaniu światu fantazyjnych wypieków pozwala jej się pozbierać i z nieśmiałym optymizmem spojrzeć w przyszłość.

Po dwóch latach, które minęły od śmierci Mikołaja, wspomnienie tej straty wciąż jest świeże, ale nie niszczące. Weronika, studentka i zdolna cukierniczka, powoli odbudowuje swoje życie i umawia się na pierwsze randki. Na razie mało udane. Co zdecydowanie się zmienia, kiedy przypadkiem spotyka Filipa Iskrę. Młody, ciemnowłosy przystojniak sprawia wrażenie zupełnie beztroskiego. To jednak tylko fasada. Filip, choć z pozoru uprzywilejowany i wyluzowany, zmaga się ze sprawami, dla których będzie musiał poświęcić własne marzenia.

Czy tych dwoje da sobie nawzajem siłę do walki ze światem?



Premiera: 14.02.2023
Ilość stron: 296
Wydawnictwo: beYA






Moja opinia:

   Weronika Adamczyk krok po kroczku, powolutku zaczyna odnowa powracać do życia. Po stracie Mikołaja długi nie mogła się podnieść. To nadal boli ale praca i jednocześnie pasja, jaką jest cukiernictwo, skutecznie zajmuje jej myśli. Wszystko stopniowo powraca na swoje tory poza jednym - to jeszcze nie czas na umawianie się z chłopakami.
    A jednak pewnego dnia los stawia jej na drodze Filipa Iskrę, który niczym błyskawica wkrada się do jej serca. Ten z pozoru wesoły i radosny młody mężczyzna tkwi w czymś, co go stopuje i nie pozwala gonić za marzeniami. Dopiero poznanie Niki staje się punktem wyjściowym nadchodzących zmian.
    Czy Nika i Filip podejmą decyzję wspólnej walki z przeciwnościami losu? Czy ten związek ma szansę na szczęście? 

    Za mną tylko jedna powieść autorki, która tak średnio mi się podobała ("California boy"). Ale postanowiłam dać drugą szansę, bowiem ogromnie spodobała mi się zarówno okładka jak i opis, który dość mocno mnie zaintrygował.
    Romantyczna historia ze stratą w tle, jak widnieje w opisie, zdecydowanie taką była. Było bardzo pozytywnie. Stopniowe budowanie relacji między bohaterami fajnie budowało klimat dając taką lekkość i naturalność.
     Z przyjemnością i wielką ciekawością śledziłam losy bohaterów. Zarówno Weronika, jak I Filip zaskarbili sobie moją sympatię. Nie dało się ich nie polubić. Szczególnie, że mieli swoje charakterki, które trafnie się uzupełniały.
   Na uwagę zasługują także najbliżsi, pozytywne w odbiorze postacie z ich otoczenia. Dzięki temu była widoczna przyjaźń a także wręcz wzorcowy wygląd rodziny głównej bohaterki.
   Sama kiełkująca miłość między młodymi pokiereszowanymi osobami nie miała łatwego startu. Trzymałam za to mocno kciuki, aby coś z tego wyszło, bo widziałam jak bardzo się starają i ile ta praca wymaga wysiłku. 
    Elementy zaskoczenia i zwroty akcji ładnie budowały elementy niepewności i adrenaliny. Emocje były i to z całej palety. A sceny uniesień zostały opatrzone w pożądany ogień. Pasję i piękno, choć bez większych szaleństw czy dosadnych opisów, co zdecydowanie jest na plus dla fanów Young Adult. 
   Tak w zasadzie to wyszła piękna historia. Ale uważam, że postać Marcina i jego wątek były zbędne. Rozumiem odniesieniu do środowiska i zderzenie z przeszłością ale zabrakło mi rozbudowania. Wpadł wątek, chwilę zabawił i koniec. 
    Lekturę przeczytałam na raz. Okazała się być wciągająca i pasjonująca. Autorka pokazała różne oblicza ludzi a także fakt, że los bywa nieprzewidywalny. Nadzieja i wiara w lepsze jutro to zdecydowanie najlepsza opcja po doświadczeniu straty, choć nigdy nie jest łatwo.


Polecam 







Współpraca reklamowa: beYA

#recenzja



"Złamana laleczka. Tom I" Katarzyna Piątek



Opis wydawcy:


Aria została porwana. Jej nowym domem miała stać się maleńka i cuchnąca, betonowa cela. Cela, w której za łóżko miał jej posłużyć brudny materac, zaś za toaletę wiadro. W oczach oprawców nie była już człowiekiem, a jedynie żywą laleczką. Taką, którą można połamać i sprzedać jako seksualną niewolnicę.

Kto napuścił porywaczy na Arię? Czy stoi za tym jej były przyjaciel z dzieciństwa?

Dlaczego wciąż śnią jej się rodzice, którzy giną inaczej niż zapamiętała?

Ile tak naprawdę wiedział Cole, który ostrzegał ją przed złem kryjącym się w zaułkach Baltimore, nim sam zniknął bez śladu?

Czy syn szefa organizacji odpowiedzialnej za porwanie, będzie w stanie odmienić jej los? A może to brat Arii ją uratuje?


Tom: I
Seria: Złamana laleczka 
Premiera: 11.02.2023
Ilość stron: 238
Wydawnictwo: Dlaczemu




Moja opinia:

   W ciągu jednej nocy życie młodej dziewczyny zmieni się w piekło.
   Aria Tucker zostaje porwana a jej nowym domem staje się obleśna cela bez żadnych wygód. Dla jej nowego właściciela jest tylko kolejną laleczką, którą złamie i sprzeda jako seksualną niewolnicę.
    Kto ją porwał? Dlaczego została wybrana? Jaka jest jej przeszłość? Czy jest ktoś, kto jej pomoże? Czy znajdzie się dla niej odrobina nadziei?

    Bardzo sobie cenię twórczość autorki. Kiedy więc tylko ujrzałam tą mroczną okładkę najnowszej powieści to wiedziałam, że muszę ją przeczytać.
   Lektura od samego początku wciąga. I od pierwych zdań dostarcza wielu zagadek. Pytań, które z każdą kolejną stroną się nawarstwiają a czytelnik w miarę głębszego zgłębiania fabuły usilnie szuka na nie odpowiedzi. 
    To nie jest lekka, słodka i wesoła książka. Zdecydowanie bliżej jej do thrillera erotycznego. 
   Pierwszy tom serii non stop trzyma w napięciu. Powoduje szybsze bicie serca. Sukcesywnie wzrasta niepokój a w żyłach coraz szybciej krąży adrenalina. 
    Autorka niezwykle żywo i realnie opisała wspomniane powyżej piekło. Tą gehennę. Okrucieństwo ponad skalę możliwości do zniesienia dla zwykłej młodej kobiety.
    Z całego serca współczułam Arii. Walczyła i nie dawała się. Nie chciała dać się złamać. Muszę przyznać, że była dzielna. Ogromnie jej kibicowałam, bo nie zasłużyła na to wszystko, co ją spotkało. Ogromnie przejmujące.
   Odnośnie pozostałych bohaterów nic nie zdradzę. Ale uwierz mi - to są silne niespodzianki. 
   Choć mam jedno małe zastrzeżenie. Dlaczego ta historia była taka krótka?!? Za szybko przeczytałam. Za szybko się skończyła! Hehe, tak bardzo mi się podobała.
    Elementów zaskoczenia nie brakowało a takie, jakie to były to ja uwielbiam. Tak jak zaserwowane zwroty akcji. W wykonaniu Kasi tutaj w tej powieści dosłownie wbijały w fotel. Szczególnie finał wydarzeń, po którym zbierałam szczękę z podłogi! Kontynuacja proszona na już!
    Mroczna i jednocześnie gorąca. Przerażająca i rozpalająca. A najlepsze jest to, że to dopiero początek historii. W mojej głowie nadal mnóstwo pytań. Koniecznie muszę poznać dalsze losy bohaterów. I was zachęcam do czytania.

Polecam 







Współpraca reklamowa: Wydawnictwo Dlaczemu

#recenzja



"Będę żyć." Maja Drożdż

Opis wydawcy:


Emily za namową Mary wyjeżdża do Houston, by nabrać dystansu i odnaleźć nowy sens życia. Spotyka się tam ponownie z przyjaciółmi Nate’a i angażuje się w sprawę, którą aktualnie prowadzą. Okazuje się jednak, że nie będzie to takie łatwe zadanie, jak jej się wydawało, i po raz kolejny ściągnie na siebie poważne niebezpieczeństwo. Przeszłość nie daje o sobie zapomnieć, a to komplikuje życie nie tylko Emily. 

Czy Emily zacznie wreszcie normalnie żyć bez ciągłego oglądania się za siebie? Czy miłość zdoła poskładać to, co zostało roztrzaskane na kawałki? A może wszystko, czego potrzebuje jest tuż obok, na wyciągnięcie ręki? I zawsze było. 



Premiera: 15.02.2022
Ilość stron: 420
Wydawnictwo: Dlaczemu 





Moja opinia:


   Emily nie może się podnieść. Pogrążyła się w żałobie i nie ma sił by dalej żyć. Nie ma powodu. 
    Mary widząc, że z Em nie jest dobrze namawia ją do wyjazdu do Houston. Nawet ona uważa, że już wystarczy. 
    Takim sposobem Emily ponownie zjawia się w życiu przyjaciół Nate'a. I ponownie wplątuje się w ryzykowną sytuację, jaką aktualnie oni prowadzą. Okazuje się, że przeszłość wcale nie została zamknięta. Ona nadal się nie wygoiła a rana kolejny raz zostaje otwarta. 
    Czy Emily znajdzie powód by żyć? Czy znajdzie miłość? Czy wyleczy wszystkie rany? 

   Historia Emily i Nate'a ogromnie mi się podobała. "Będę milczeć" była bardzo emocjonalna. Z niecierpliwością wypatrywałam kontynuacji.
    Ciąg dalszy losów Emily okazał się równie pasjonujący i wciągający.
   Zrozpaczona kobieta nie miała łatwo. W pełni rozumiałam jej dylematy i bolączki. Walkę serca z rozumem. W tej części tylko udowodniła jak silną jest osobą. Jak bardzo waleczną potrafi być, gdy nadarzy się taka możliwość. Bardzo ją polubiłam. Wyszła naturalnie i realistycznie. 
   I tutaj autorka nie szczędziła sensacji. Dynamika wydarzeń wciągała w wir niczym tornado. Były chwile trzymające w napięciu. Takie, które serwowały niepewność odnośnie rozwoju sytuacji.
    Sceny uniesień owszem i były. Ale bardzo delikatne, choć pełne pasji i chemii. Odpowiednio dopasowane do fabuły. 
   Super, że mogłam kolejny raz spotkać się z paczką przyjaciół. Mimo iż wiązała ich praca potrafili stać się wielką rodziną. Podziwiam ich odwagę i wolę walki. Autorce udało się zachować równowagę między ich zachwianiem w pracy a poza nią. 
   Niezwykle wciągająca fabuła. Pełna emocji i wrażeń. Trzymająca uwagę do samego końca. Z odpowiednimi zwrotami akcji. Z sekretami i tajemnicami. A także pięknem przyjaźni oraz miłości.
   Autorka pokazała, że po każdej burzy wychodzi słońce. Mimo, iż początki zdają się być niezwykle niewiarygodnie trudne naprawdę warto zaryzykować i uzbroić się w cierpliwość.
   Zachęcam do lektury. Koniecznie z zachowaniem chronologii. W innym wypadku nie do końca możecie się orientować o co chodzi w tej fabule.

Polecam 







Współpraca reklamowa: Wydawnictwo Dlaczemu

#recenzja


"Bratnie dusze. Strażnicy. Tom II" Helena Leblanc



Opis wydawcy:


Czy można się zakochać, będąc w pozornie szczęśliwym związku? Helena nigdy się nad tym nie zastanawiała, dopóki nie poznała Didiera. Na pierwszy rzut oka są swoimi przeciwieństwami, które funkcjonują po dwóch stronach prawa. On – dowódca grupy przemytniczej, ona – górska strażniczka, tropiąca przestępców. Jednak wystarcza chwila rozmowy, jedno głębokie spojrzenie w oczy, żeby oboje wiedzieli, że tak naprawdę są identyczni. Są sobie przeznaczeni.
Helena stara się być lojalna wobec swojego męża, jednak nie jest w stanie oprzeć się magnetyzmowi i intelektowi Didiera. Miłość, która nigdy nie powinna się wydarzyć, wkracza w ich życie i bezpowrotnie je zmienia.
Czy nawet największe uczucie, które nie ma prawa nigdy się powtórzyć, może usprawiedliwić zdradę współmałżonka? I jak się odnaleźć w starej rzeczywistości, gdy ma się świadomość, że już nic nie będzie takie jak kiedyś.




Tom: II
Seria: Strażnicy
Premiera: 22.11.2022
Ilość stron: 328
Wydawnictwo: Lucky




Moja opinia:


   Helena i Martin Leblanc tworzą zgrany duet. Wszystko przemawia za tym, że są swoimi drugimi połówkami. Są szczęśliwi ale w życiu Heleny ostatnio nastąpiła pewna rewolucja...
   Didier Hoffmann to dowódca grupy przemytniczej, na którą kobieta natrafiła pod koniec swojej pracy jako strażniczki górskiej. Od tamtej pory nie może o nim zapomnieć. Wystarczyła jedna chwila, by zadziała się magia a ona nie jest w stanie mu się oprzeć.
    Jakie kroki podejmie Helena? Czy Martin odkryje prawdę? Jaki okaże się Didier? Co się wydarzy?

   Pierwszy tom serii dla mnie posiadał więcej minusów niż plusów. Ale mając już tom drugi postanowiłam dać szansę tej zagmatwanej historii, bowiem w osobie nowego bohatera widziałam zalążek czegoś fajnego.
    Niestety i tym razem lektura okazała się równie nużąca. Już tłumaczę.
   Przede wszystkim nie jestem w stanie w dalszym ciągu, po ukończeniu lektury kiedy emocje już opadły, zrozumieć zachowania głównej bohaterki. Próbowałam "na sucho" przemyśleć i postawić się na jej miejscu ale nie mogę. Nie mogę zrozumieć tego, że nie odczuwała iż robi źle. Gdzie dylematy? Gdzie skrupuły? No tutaj to już totalnie zmieniłm o niej zdanie w tej kwestii, bo odnośnie przyjaźni nie mam zastrzeżeń. Choć też nie do końca jestem w stanie zdzierżyć tego, że jako "ekspertka" od związków przyjaciół sama sobie nie jest w stanie pomóc.
   Martin w dalszym ciągu mnie irytował. W kontynuacji dużo częściej zachowywał się jak rozkapryszone się dziecko. 
   Didier miał natomiast fajny zalążek ale zdecydowanie świetny pomysł zbyt szybko został sprowadzony do parteru. Historia z jego udziałem poszła w zupełnie innym kierunku, niż sądziłam.
    Kolejny raz otrzymałam zbytnią rozciągłość czasową wydarzeń. Miesiąc po miesiącu, rok po roku. Zabrakło akcji i dynamiki. Wątków zaskakujących i trzymających w napięciu.
   Zbytnia przesadna słodkość i kulturalność w dialogach, w relacji mąż-żona. Za bardzo sztuczne - zabrakło naturalności. 
    I znowu cokolwiek gór z odrobiną pracy strażników. 
   Do tego wszystkiego ekspresowe, niczym u królików sceny miłosne. Bez żaru, pasji czy pożądania. Nie czułam tego.
     Wynudziłam się totalnie. Książka wyzwoliła na mnie emocje - fakt. Ale nie koniecznie takie, jakich bym chciała. Niestety nie mogę wam polecić tej lektury aczkolwiek zawsze zachęcam do wyróżnienia sobie własnego zdania. 
   Drugi tom urywa się w pewnym momencie i kończy akcentem informującym o końcu tomu II, tak samo jak w przypadku pierwszego. Nie mam zielonego pojęcia czy autorka planuje jeszcze kolejny ale ja na sto procent po niego nie sięgnę. Styl autorki jest totalnie nie w moim guście.









Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Lucky

#recenzja


"Z miłości do Mont Blanc. Strażnicy. Tom I" Helena Leblanc


Opis wydawcy:

Helena wybiera się na wycieczkę do Francji, gdzie jedną z atrakcji jest wejście na Mont Blanc. To była miłość od pierwszego wejrzenia – kobieta była tak bardzo zachwycona górą, że zapragnęła zostać strażniczką górską. Byłoby to znacznie łatwiejsze, gdyby za parę dni nie musiała wrócić do Polski i swojej nudnej pracy w urzędzie. Jednak niedługo potem próbuje nawiązać z nią kontakt Martin – pewien przystojny Francuz, którego poznała podczas pobytu na Mont Blanc.

Wakacyjna znajomość, która zamieni się w płomienny romans, może pociągnąć za sobą poważniejsze konsekwencje, niż spodziewali się Martin i Helena. Jednak aby tak się stało, któreś z nich będzie musiało zdecydować się na odważny krok i przewrócenie swojego życia do góry nogami.



Tom: I
Seria: Strażnicy
Premiera: 22.11.2022
Ilość stron: 320
Wydawnictwo: Wydawnictwo Lucky 





Moja opinia:


   Odkąd Helena Kłosowska podczas wakacji we Francji na własne oczy zobaczyła Mont Blanc, to doświadczyła magii. Zakochała się w majestatycznych górach i zapragnęła zostać strażniczką górską. Niestety rzeczywistość w Polsce wzywała, w tym nudna praca w urzędzie. Jednak z chwilą, gdy odmawia kontakt z poznanym na Mont Blanc Francuzem, ponownie zaczyna rozmyślać nad tym pomysłem.
   Czy Martin Leblanc nakłoni Helenę, aby do niego przyjechała? Czy może to on będzie musiał zrezygnować ze swojego życia? Czy kwitnące uczucie będzie w stanie pokonać każdą przeszkodę? A co z Mont Blanc i pracą strażniczki? 

   Motyw gór kolejny raz mnie skusił. Tym razem jednak te bardzo piękne i równie niebezpieczne - Mont Blanc.
   Bardzo dobrze autorka przedstawiła miłość do gór. Pasję i całe poświęcenie, by się spełniać. By być szczęśliwym człowiekiem.
   Helena była bardzo pozytywną i ciepłą postacią. Towarzyską i empatyczną. Serdeczną i zarażającą optymizmem. To, jak potrafiła jednać i jednocześnie pozostawać sobą. Jej dylematy, rozmyślania - bardzo trafne.
   Co do Martina miałam natomiast mieszane odczucia. Z jednej strony pozytywny, troskliwy, empatyczny i całkiem w porządku. Z drugiej strony swoją nadmierną zazdrością dość często mnie irytował. Brakowało mu także charyzmy, jakiejś wyrazistości. 
   Relacja bohaterów była poprawna ale nudna. Uważam, że słodycz uczucia między nimi była sztuczna i sztywna. Nawet sceny uniesień nie miały dla mnie swoistej magii. Po prostu były dołączone do fabuły - trafne, podkreślając.
    Męczące było dla mnie także czytanie tych wszystkich wydarzeń. Mikroskopijnych wątków, które wpadały do fabuły niczym żabka - hop, siup i już kolejny etap. Zdecydowanie bardziej wartościowsze byłoby uproszczenie fabuły odnośnie czasu wydarzeń i skupienie się na relacji bohaterów oraz pracy Heleny.
    W książce o górach natomiast spodziewałam się bajkowych opisów chociażby samych widoków. Aby pobudzić wyobraźnię i przenieść czytelnika oczyma wyobraźni tam, gdzie myślę że każdy fan gór chciałby się znaleźć. Jakiś smaczków a nie tylko relacji samych współpracowników i odrobiny pracy. 
    Dopiero pod koniec akcja nabrała tempa. Odpowiedniej dynamiki i zrobiło się ciekawie - tak, że aż moje serce zaczęło szybciej bić. Moje zaintrygowanie sięgnęło zenitu i niestety wszystko równie szybko się skończyło jak zaczęło. 
   I już naprawdę ostatni minus - nie lubię, gdy autor staje się bohaterem swojej powieści. Nie ważne czy pod prawdziwymi danymi czy pseudonimem. Jak ocenić? Co prawdą a co fikcją? Szczególnie, że na okładce nie ma żadnej informacji. A zdarzyło mi się kilkukrotnie, że po napisaniu opinii o książce z udziałem autorki dowiadywałam się, że wszystkie wydarzenia miały miejsce a bohaterką faktycznie była autorka. 
   Finalnie cóż mogę powiedzieć: fajny pomysł na fabułę ale niestety nudziłam się. Przez większość lektury przekręcałam kartki z przymusem. Znalazłam kilka plusów dla mnie i szukałam kolejnych.
   Mam pod ręką drugi tom i za chwilę zabieram się za czytanie. Dlaczego? No jestem ciekawa tego, jak bardzo zmieni się życie bohaterki. Co się wydarzy i jakoś decyzje będzie musiała podjąć. A przede wszystkim jestem ogromnie ciekawa najnowszego bohatera - szczególnie tego, czy będzie miał w sobie to coś. 
    Czy mogę wam w związku z tym polecić lekturę pierwszego tomu? Uważam, że najlepiej wyrobić sobie własne zdanie. 
    



 



Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Lucky

#recenzja


"Wszystkie drogi prowadzą do ciebie" Mariana Zapata



Opis wydawcy:


Autorka bestsellerowych powieści slow burn romance Od Lukova z miłością, Wielki Mur z Winnipeg i Kulti! 

Aurora De La Torre wie, że powrót w rodzinne strony po latach nieobecności nie będzie łatwy. Teraz musi zacząć wszystko od nowa w miejscu, które kiedyś było jej domem. W miejscu, w którym nie ma już ludzi bliskich jej sercu.

Nie spodziewała się ciepłego przywitania, bo kto mógłby na nią czekać po tych wszystkich latach? Jednak nastawienie właściciela domu, który miała wynająć, i tak mocno ją zaskoczyło. Mężczyzna nie tylko zachowywał się bardzo nieuprzejmie, ale i oskarżył ją o włamanie oraz wtargnięcie na teren jego posiadłości. 

Tego było już za wiele. 
Jak Aurora odnajdzie się w tym wszystkim i czy uda jej się dogadać z pochmurnym Tobiasem Rhodesem? Dobrze, że mężczyzna jest przystojny, to może ukoić jej nerwy.


Premiera: 26.01.2023
Ilość stron: 636
Wydawnictwo: NieZwykłe




Moja opinia:


   Aurora De La Torre zostawiła za sobą swoje życie. Porzuciła wszystko to co znała, by po wielu latach powrócić do rodzinnej miejscowości. Do miejsca pełnego różnorakich wspomnień. Lecz już pierwszy dzień pobytu w Pagosa Sparings nie napawa optymizmem. Okazuje się, że właściciel domu, który wynajęła wziął ją za złodzieja. 
   Tobias Rhodes jest strażnikiem leśnym i prawie całe dnie spędza poza domem. Ten małomówny, mrukliwy i szorstki mężczyzna zdecydowanie nie jest osobą, z którą warto próbować się zaprzyjaźnić. Choć przystojny, to strasznie nieprzystępny.
    Dlaczego Aurora powróciła? Jak wcześniej wyglądało jej życie? Jaki przy bliższym poznaniu okaże się Tobias? Jaka jest jego historia? Czy dwie zbłądzone dusze, pełne blizn znajdą ukojenie? Czy faktycznie wszystkie drogi będą prowadzić ich wprost do sobie? Czy jest im pisany happy end?

   Książki Mariany Zapaty dosłownie ubóstwiam. Przepadłam dla jej twórczości już po pierwszej styczności z piórem. Od tamtej pory wiem, że po jej książki mogę sięgać w ciemno. I zdecydowanie warto dla nich zarezerwować w swojej biblioteczce więcej miejsca.
   Dla najnowszej i tym razem przepadłam. Wpadłam w tornado. W rollercoaster emocjonalny, który czystym strzałem trafił wprost do mego serca.
   Historia Aurory i Tobiasa okazała się być bardzo złożona. Ich przeszłość, spora różnica wieku... Poza nimi mamy także syna głównego bohatera, przyjaciółkę głównej bohaterki oraz jej eks. A to jeszcze nie wszystko. 
   Co rusz byłam zaskakiwana. Same dokładne wątki budziły odpowiednie emocje. A ich było wiele. Każdy z nich został odpowiednio rozbudowany i dopracowany. A do tego slow burn, który wręcz elektryzował. Stopniowo, maleńkimi kroczkami napięcie rosło w oczekiwaniu na wybuch wulkanu. To było dobre. Bardzo dobre. Smakowite, wyważone i dopieszczone.
    Co jeszcze znajdziemy? Humor. W powieści są chwile, podczas czytania których uśmiech wypływa na usta. Zdarzyło mi się nawet kilkukrotnie roześmiać pełnią płuc. 
    A dla równowagi coś było? A jakże! Chwile grozy, smutku, melancholii i rozpaczy.
   Mimo złudnego ślimaczego tempa dynamiczna akcja wciągała na całego. Bardzo dobre opisy. Bardzo trafne przemyślenia głównej bohaterki.
   A wiecie co jest najlepsze? Że autorka tak żonglowała emocjami, że po ukończeniu lektury nie było mi łatwo wrócić do rzeczywistości. Dała nam pełną paletę emocji. 
    Perfekcyjna kreacja bohaterów. Byłam oczarowana Aurorą. Jej dobrocią i iskrą życia, jaką w sobie miała mimo bagażu doświadczeń jaki niosła na swych barkach. A Tobias okazał się być jej całkowitym przeciwieństwem. Sztywny, oschły, zimny. Mimo wszystko czekałam na to jego prawdziwe oblicze ukryte za głazem nieprzystępności. 
    To była cudowna historia. Pasjonująca i poruszająca wszystkie struny w sercu. Bardzo życiowa i bardzo realna. Pokazująca siłę przyjaźni i moc miłości. A także to, jak bardzo nieprzewidywalny bywa los. Ważne jest by być szczęśliwym i jednocześnie być ostoją osoby, na której nam zależy. Należy zachować równowagę i podążać za głosem serca. 
   Ech, strasznie smutno było mi się rozstawać z tą historią. Kawały dobrej lektury. Nawet nie wiem kiedy doczytałam do końca. Moja wyobraźnia pracowała na pełnych obrotach a powrót do rzeczywistości był bolesny, oj był.
   Zachęcam do czytania. Niech was nie przeraża rozmiar lektury. Przez powieść dosłownie się płynie. Ja jestem nią zachwycona i oczarowana.

Polecam 











Współpraca: Wydawnictwo NieZwykłe

#recenzja


"Gdy mnie ukradniesz. Gdy. Tom I" Katarzyna Salach

Opis wydawcy:


Scarlett nie wie nic o swojej rodzinie ani o tym, kim była, zanim została porwana i zamknięta w złotej klatce. Od czwartego roku życia jest przetrzymywana w fortecy jednego z najniebezpieczniejszych ludzi na świecie – Wiktora Petrova, bossa rosyjskiej mafii. 
Rola Scarlett od zawsze była dla niej jasna. Miała dbać o wygląd, żeby w przyszłości spodobać się mężowi wybranemu przez mafię, a tym samym stać się ogniwem łączącym dwie najpotężniejsze rodziny mafijne na świecie. Mężczyzna, który poślubi dziewczynę, został już wybrany i jest nim Alessandro Balducci.

Los Scarlett wydaje się przesądzony do dnia, kiedy po kilku latach do posiadłości przybywa Michael Wayne – prawa ręka Wiktora, jego najlepszy żołnierz oraz jedyny przyjaciel dziewczyny… Scarlett nie wie, że to właśnie on stoi za jej porwaniem. To skrzętnie skrywana przed nią tajemnica. Coś, o czym miała się nigdy nie dowiedzieć. 



Tom: I
Seria: Gdy
Premiera: 25.01.2023
Ilość stron: 367
Wydawnictwo: NieZwykłe 




Moja opinia:

   Scarlett nie zna normalności. Nie wie czym jest beztroska czy wolność. Została porwana jako czteroletnie dziecko i zamknięta w złotej klatce, do której klucz miał sam boss rosyjskiej mafii. Niczym marionetka była zdana na Wiktora Petrova i jego humor. Ale jedno co wiedziała to to, że na każdym kroku ma być idealna, wręcz perfekcyjna. Kiedy więc zbliżają się jej osiemnaste urodziny i zostaje przeznaczona Alessandro Balducci wie, że czekają ją potężne zmiany.
   Michael Wayne po kilku latach nieobecności wraca do posiadłości Wiktora. Jest on jego prawą ręką, najlepszym żołnierzem i jednocześnie ... najlepszym przyjacielem Scarlett. Niestety to właśnie on stoi za jej porwaniem a ten sekret nigdy nie może ujrzeć światła dziennego.
    Czy teraz jak wrócił wszystko będzie takie samo? Czy te lata nieobecności zostaną przeszkodą nie do pokonania? Czy Scarlett pozna prawdę? Jaki okaże się Alessandro? Co się wydarzy?

   Debiut mafijny. Zaintrygował mnie opisem, zawartą tajemnicą i dość dużą różnicą wieku, jak się później okazało wynoszącą czternaście lat. 
    Początkowe zaintrygowanie sukcesywnie wzrastało w miarę przekręcania kolejnych kartek. W miarę głębszego zagłębiania się w czytaną powieść adrenalina nie malała a także rósł niepokój o to, co się wydarzy. 
   Autorka bardzo dobrze prowadziła wydarzenia. Ciekawiła i intrygowała. Utrzymała moją uwagę do samego końca dostarczając pełnej palety emocji. Fabuła została odpowiednio rozbudowana a każdy pojawiający się wątek pasował doskonale do całości.
     Historię spełniają świetne kreacje bohaterów. Scarlett autentycznie wyszła jak "tresowany zwierzaczek". Dokładnie jak marionetka. Jak lalka w rękach diabła. Diabła, który przerażał i powodował swoim zachowaniem, że skóra ciepła i najchętniej puściłoby się w jego kierunku wiązankę niekulturalnych słowy. Oj, skutecznie podnosił ciśnienie.
   Michael był ogromną nadzieją. Zarówno dla głównej bohaterki, jak i dla mnie na happy end. Ale czy ten taki właśnie był? Tego nie zdradzę ale mogę powiedzieć tylko tyle, że nie zabrakło ociekających erotyzmem scen uniesień, walki serca z rozumem a także mafijności na piątkę z plusem, która pokazała mrok i ryzyko. Dostarczyła morza niepewności oraz grozy, gdzie wstrzymałam oddech w oczekiwaniu na rozwój wydarzeń. 
    Bardzo dobry debiut. Naprawdę zostałam mile zaskoczona. Autorka napisała odpowiednio mroczny i nieprzewidywalny romans mafijny. Dała wszystkie potrzebne emocje oraz trafnie prowadziła wydarzenia. Same plusy. Ja już nie mogę się doczekać kolejnego tomu.


Polecam 
   








Współpraca Wydawnictwo NieZwykłe

#recenzja







"Viper. The Last Riders. Tom II" Jamie Begley


Opis wydawcy:

Dla fanów "Katów Hadesa” Tillie Cole, "Reapers MC” Joanny Wylde i "Wind Dragons MC” Chantal Fernando! 

Drugi tom serii motocyklowej legendarnej Jamie Begley!
Winter Simmons przeżyła największy szok w życiu, kiedy dowiedziała się, że Loker James, z którym spotyka się od dwóch lat, to Viper – prezes klubu motocyklowego Last Riders. 
Kobieta jest dyrektorką w liceum i nie może pozwolić sobie na zrujnowanie reputacji, gdyby prawda wyszła na jaw. Ktoś taki jak ona nie powinien być widywany z potencjalnym przestępcą i człowiekiem, który zawiódł jej zaufanie.

Loker ukrywał swoją prawdziwą tożsamość przed Winter, mając ku temu ważne powody. Teraz jednak już nie będzie mógł prowadzić podwójnego życia. Czy Winter zaakceptuje fakt, że jej mężczyzna nie jest takim poukładanym i kulturalnym człowiekiem, za jakiego go uważała, ale kieruje gangiem niebezpiecznych bikerów?




Tom: II
Seria: The Last Riders
Premiera: 26.01.2023
Ilość stron: 280
Wydawnictwo: NieZwykłe



Moja opinia:


      Winter Simmons jest szanowaną i poważaną dyrektorką w liceum. Od dwóch lat spotyka się z Lokerem Jamesem, który zdaje się być dla niej odpowiednim partnerem. Niestety nadchodzi moment, w którym całe dotychczasowe ułożone przez nią życie rozsypuje się w pył. W jednej chwili jej stanowisko w szkol staje pod znakiem zapytania i odkrywa prawdę o swoim partnerze - Loker tak naprawdę jest prezesem klubu motocyklowego Last Riders. Jego powody, dla których związał się z kobietą dodatkowo nastręczają jej kolejnych powodów, by jak najszybciej wszystko zakończyć zanim stanie się zbyt poważniej.
   Co spotka Winter? Czy zaakceptuje Vipera i jego styl życia? Czy ona sama wpasuje się w zupełnie inny świat?

    Pierwszy tom serii nie do końca przypadł mi do gustu. Cytat z mojej recenzji; "Liczyłam na dobrą lekturę. Dopracowaną i w miarę prostą historię miłosną w świecie bikerów. Ta tutaj przedstawiona dla mnie okazała się sztywna i momentami sztuczna. Przekoloryzowana. Przekombinowana. Mało emocjonalna. W większości czasu mnie drażniła i męczyła. Abym mogła ocenić ją wyżej niż 4/10 to wszystkie wrzucone wątki musiałyby zostać rozbudowe. Ale dam autorce szansę i skuszę się na kolejny tom. Mam nadzieję, że okaże się lepszy." I jak było?
    Zdecydowanie lepiej. Historia Winter i jej codzienność zdecydowanie były bardziej dopracowane i rozbudowane. Fajnie właśnie, że obok świata bikerów autorka dodała normalne bolączki zwykłych ludzi. Ich zmartwienia i troski a także różne oblicza ludzi i sytuacje, z jakimi przyszło im się zmierzyć. Los jest bardzo nieprzewidywalny i totalnie zaskakujący. 
    Viper - jego historia również była bardziej dopracowana. Jego prawdziwa natura była bardzo mocna i wyrazista. 
    Orgie orgiami i były takie jak być powinny. Sceny uniesień między bohaterami też były niczemu sobie. Miały swoisty pazur. Ale jedna scena z ich udziałem nie posiadała dla mnie potwierdzenia na pewne urozmaicenie od bohaterki. Miałam odczucie im mimo wszystko Viper zrobił to pod siebie i swoją pokręconą chęć zabawy. 
    Pod względem sensacyjnym i dynamicznością również było odpowiednio ciekawie. Tylko to taka wręcz ekspresowa poprawa zdrowotna - naprawdę jest mi ciężko uwierzyć w to, że tak szybko wszystko przeszło. Ekspres, jakieś czary były. Nie wyobrażam sobie po czymś takim chociażby jazdy motorem w takim małym odstępie czasu. To jest dla mnie nie do pomyślenia.
    Wszystko było poprawne, nawet emocje. Ale nadal pozostał główny powód mojego niezadowolenie i braku satysfakcji z czytanej lektury - styl zbyt sztywny. Nie było lekkości i takiej naturalności. Chyba w głównej mierze winna temu narracja.
   Mimo iż było lepiej, to w dalszym ciągu dla mnie ta seria jest bardziej strasznie sztywnia i naprawdę ciężko mi się ją czytało. Naprawdę zamysł na fabułę bardzo mi się podobał ale wykonanie w dalszym ciągu nie w moim guście. Niestety nie mam w planach na chwilę obecną dalszych części. Dwa mi w zupełności wystarczą. 
   Wiem, że seria ma swoich fanów i ja to szanuje. Dlatego też uważam, że należy wyróżnić sobie własne zdanie. To, że mi się nie spodobała, nie znaczy, że u was będzie tak samo.








Współpraca: Wydawnictwo NieZwykłe

#recenzja