"Przeznaczeni" Emilia Szelest

Recenzja patronacka


Opis: 

Najnowsza powieść Emilii Szelest to niebanalny romans, z fabułą rozgrywającą się współcześnie i sto lat wcześniej, kiedy przenosimy się do snów bohaterki.

Adriana Wenberger wraca do Great Falls po śmiertelnym wypadku rodziców. Od tego momentu zaczynają ją dręczyć koszmary o jej własnej śmierci. W każdym z nich pojawiają się mężczyźni bez twarzy. Pewnej nocy kobieta śni o Davidzie, z którym łączą ją zażyłe relacje, jednak nie ma pojęcia, kim jest mężczyzna. Kiedy spotyka go na farmie, nie może uwierzyć, że David istnieje naprawdę. Sny nabierają tempa, a ich znajomość staje się coraz bardziej intrygująca dla obojga. Czy przeszłość może mieć znaczenie?


Premiera: 27.10.2021
Ilość stron: 280
Wydawnictwo: LUNA





Moja opinia:


   Siostry Wenberger straciły rodziców. Postanowiły wrócić Great Falls, by prowadzić stadninę. Adriana, Nina i Grace mogą na siebie liczyć. I właśnie od momentu śmierci rodziców najmłodszą z córek, Adrianę, dręczą koszmary. Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że to o czym śni miało miejsce sto lat temu. Własna śmierć i mężczyźni bez twarzy. Wśród nich ON, David. Gdy pewnego dnia błękitnooki mężczyzna zjawia się na farmie, kobieta nie może w to uwierzyć. Sny przybierają na gwałtowności, a ich znajomość powoli się zacieśnia.
  Czy to o czym śnią to tylko wytwór ich wyobraźni? A może to wszystko już się kiedyś wydarzyło? Dlaczego oboje śnią o tym samym? Jak to jest możliwe?  Czy są gotowi na to, co odkryją? Czy to ich przeznaczenie?

    Emilia Szelest jest autorka poczytnych powieści. Zarówno jednotomowych jak i serii. A także opowiadań, które znalazły się w antologiach. Za mną te ostatnie oraz "Free Birds", które bardzo mi się podobały. Teraz przyszła kolej na moją drugą przygodę z powieścią jednotomową. "Przeznaczeni" od samego początku intrygują. Wstęp powoduje, że czytelnik zagłębia się w fotelu, odłącza otaczającą go rzeczywistości i przenosi się do bohaterów. Pierwsza strona już elektryzuje. Powoduje, że zaczyna wypełzać niepewność, która z ciekawością walczą o pierwszeństwo. Każdy pojawiający się sen dość mocno intryguje. Powoduje, że chce się poznać jeszcze więcej tych niesamowitych historii. Tych scen budzących grozę. Momentów pięknych i chwytających za serce. Każdy ze snów jest niczym puzzel. Niczym element układanki, której obraz budzi trwogę i ściska za serce. Wyobraźnia szaleje. Aż chciałoby się przenieść w czasie i na własne oczy zobaczyć to, o czym bohaterowie śnią. Ale zanim czytelnik dotrze do finału, musi przejść przez rzeczywistość bohaterów. Przeszłość i teraźniejszość splatają się tu ze sobą niczym bluszcz. A ta codzienność bohaterów wcale nie jest lżejsza od nocnych przygód. Główni bohaterowie zostali świetnie wykreowani. Z całym zapleczem świetnego charakteru. Na ogromny plus w tej powieści jest podkreślenie siły siostrzanej troski. To jak Ade, Nina i Grace troszczyły się o siebie. Jak się wspierały. Do gustu przypadło mi również kilka postaci drugoplanowych a jedna z nich była natomiast sporym zaskoczeniem. W pozytywnym znaczeniu, choć spodziewałam się całkiem innej roli mu przypisanej. W tym przypadku autorka trzymała w niepewności. Nie będę wam wymieniać wszystkich bohaterów, bo jest ich tu wielu. Jedni mają istotne role, drudzy mniej. Ale każda z nich była tu potrzebna. Jedną tylko osobę miałam ochotę dosłownie rzucić lwom na pożarcie. Oj, emocji masa. Aż kipiały we mnie. Sekret snów został genialne opracowany. Rozłożony na części, by finalnie zmiotło odbiorcę. Było pogodnie, było przerażająco oraz smutno. Historia chwyta za serce. Ściska je i miażdży. Adrenalina podczas czytania była. Moje nerwy przeszły konkretną próbę cierpliwości. Z jednej strony mi smutno, że tak szybko doczytałam do końca. Ale nie mogłam zwolnić. To niemożliwe. Mimo moich usilnych starań, by optymalnie spowolnić, oczy gnały po tekście do przodu. Wyrywały się niczym koń puszczony na wolność. Autorka naprawdę napisała niezwykle intrygującą powieść. Autorka udowodniła, że przeznaczenie ma potężne szpony, z których nie ma ucieczki. Ono musi się dopełnić. "Przeznaczeni" wgnietli mnie w fotel. Wciągająca, elektryzująca i pochłaniająca w całości.  Jestem nią zachwycona. Naprawdę cudowna. Nie spodziewałam się, że to będzie taka petarda. Szczękę zbierałam z podłogi. W tym przypadku nie tak łatwo było mi spisać swe wrażenia i nie zahaczyć o spojlery. Ciągle pisałam i kasowałam to, co napisałam. A wiecie co jest najlepsze? Co już dawno nie przyszło mi do głowy? Że z chęcią zobaczyłabym tę książkę w ekranizacji filmowej. Z przyjemnością poszłabym do kina. I nic już więcej nie piszę, bo i tak się rozpisałam. Ale tak właśnie działa ta historia. Chce się o niej mówić i mówić. Zachęcam do czytania. Naprawdę warto. Nie zawiedziecie się. 

Polecam.



Współpraca: Wydawnictwo Luna








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz