"Dźwięk spadających łez" Aga Kalicka

Recenzja patronacka




Opis:

Noc, podczas której diabeł opętał Detroit, naznaczyła Lukasa na zawsze.
Właśnie wtedy, będąc małym chłopcem, uczestniczył w wydarzeniach, których nigdy nie powinien był nawet oglądać. Zmanipulowany, z niemającym już dla kogo bić sercem, utracił cząstkę siebie.
Tak narodził się Silent.
Milczący chłopak, którego jedyną siłą były… marzenia.
Prozaiczne, lecz dla niego, otulonego obojętnością, nieosiągalne.
Pragnął normalności, czystej pościeli, dobrej dziewczyny chcącej wysłuchać tego, co ma do powiedzenia. Chciał wzbić się w powietrze, wysoko, ponad otaczającą go beznadzieję.
Marzenia te były jego przetrwaniem. Ostatnią płozą ratunku.
Kiedy wreszcie wiatr zaczyna mu sprzyjać, wiejąc w plecy, a nie w oczy, Lukas zyskuje wiarę w odmianę losu.
Ten jednak bywa przewrotny.
Jedynie bezgraniczne braterstwo i pełna zrozumienia miłość mogą przywrócić dawno utraconą równowagę.
Tylko czy uczucie do dziewczyny może dodać skrzydeł, a przyjaźń nauczyć latać?
Wsłuchaj się w ciszę i usłysz zaklęty w krystalicznych kroplach dźwięk…
Dźwięk spadających łez.



Premiera: 30.09.2021
Ilość stron: 404
Wydawnictwo: WasPos





Moja opinia:


   Lucas nie miał szczęśliwego dzieciństwa. Każdy dzień zwiastował ból, smutek i strach.  Bezsilność, z której furtką do wolności były marzenia. Marzenia o normalności, poczuciu bezpieczeństwa. O tym, że kiedyś podniesie się z popiołów niczym Feniks, by wzbić się wysoko ponad chmury. 
Narodził się Silent, który pewnego dnia zmienił Diabła z Detroit w Anioła. Redem, jedynym przyjacielem z dzieciństwa, powoli się podnosi. Tak zrodziła się legenda, której na drodze los postawił kobietę. Kobietę, która ma z nim więcej wspólnego, niż oboje mogliby przypuszczać.
    Czy Milczek przemówi? Czy wykrzyczy cały swój ból? Czy Molly jest tym, czego Silent potrzebuje? Jaki dźwięk wydaje spadająca łza? Czy można ją usłyszeć?

   Aga Kalicka debiutowała powieścią "Efesto". Pierwszym tomem serii Mano d'onore. Ta historia chwyciła mnie za serce, dlatego nawet przez chwilę nie zastanawiałam się czy sięgnąć po drugą książkę autorki. Wiedziałam, że to będzie coś innego i nie mogłam się doczekać momentu, aż zacznę czytać.
   Od samego początku z powieści "Dźwięk spadających łez" wyziera taka melancholia. Taka powaga sytuacji. Bezmiar cierpienia, który dosłownie wciska w fotel. Przemocy, katowania i znęcania się. Przeszłość głównego bohatera dosłownie ściska za serce i wymusza łzy. Autorce udało się oddać te emocje. Ten strach, lęk, bezsilność. To okrucieństwo. A to wszystko było dopiero początkiem. Drżałam z niepokoju na wieść o kolejnych "przygodach" Lucasa, jakie zaplanowała mu autorka. Przez te wszystkie upływającego lata strasznie mu współczułam. Chciałam mu pomóc. Uwolnić go. Zdjąć mi z pleców ten ciężar. Jego historia mocno mnie poruszyła. Powodowała, że wstrzymywałam oddech. Nie wyobrażam sobie tego, by przez tyle lat nie powiedzieć ani jednego słowa. Co rusz zastanawiałam się, czy Lucas przełamie swe milczenie. A tym bardziej co rusz łapałam się nad tym, jaką barwę głosu by miał. Jestem pod wrażeniem jego determinacji jeśli chodzi o pasję, jaką są łyżwy. Drużyna Red Wings, o której zawsze marzył. Mimo podcinanych skrzydeł uparcie i niezłomnie dążył do celu. Brawa się należą.
    Postać Reda w tej powieści jest niczym Anioł Stróż. Taki dobry duszek. Opiekun, który rozbawia i chroni. Strzeże przyjaciela będącego dla niego niczym brat. Co ja z nim miałam dobrego. Co rusz wybuchałam śmiechem. Momentami aż bolał mnie brzuch. Ubaw po pachy. Niezwykle sympatyczna osoba. Na medal. Nie to co Matylda, która miałam ochotę wyciągnąć za włosy. Ale mnie irytowała. Molly za to od samego początku wywołała u mnie podobne wrażenia do Milczka. Z sercem na dłoni. Dobra, wrażliwa, troskliwa i spokojna. Skromna kobieta, która przeszła wiele. 
     Nie przypuszczałam, że ta książka tak mną sponiewiera. Że tak zmiażdży me serducho. Autorka niczym wirtuoz grała na moich emocjach, które były odpowiednio dobrane i opisane względem sytuacji. Powagę i ciężkość historii równoważyła humorem. Uśmiałam się ale i spłakałam jak bóbr. Wzruszenie co rusz chwytało mnie za gardło. Przepiękna historia o człowieku, który się nie poddał. Który w ciszy przeżywał kotłujące się w nim emocje. Człowieku, który osiągnął wiele. Mimo strasznej przeszłości miał odwagę, by walczyć. Poprzez Milczka autorka pokazała nam, że nie wolno się poddawać. Warto marzyć i dążyć do ich spełnienia. Z odpowiednią osobą u boku jest się w stanie osiągnąć niemożliwe. Warto przeczekać, by podcięte skrzydła podrosły, aby ponownie móc rozłożyć je i wzbić się w przestworza. Świat należy do odważnych. Życie mamy tylko jedno.
   Obok tej powieści nie można przejść obojętnie. Z całego serca zachęcam do czytania. Zapas chusteczek wskazany. Od razu zarezerwujcie sobie całe popołudnie, bo książkę czyta się na raz. Wciąga i pochłania. 

Polecam




    



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz