"Nie do naprawienia. Rozdzieleni. Tom I" Tijan




Opis:


Śmierć brata ją złamała. Miłość do jego najlepszego przyjaciela ją zniszczyła.

Rok po śmierci brata Alex wciąż boryka się ze stratą. Czuje się zniszczona, bezradna i złamana. Rodzice zamknęli się we własnym świecie, przyjaciele nie rozumieją jej żalu i nie potrafią jej wesprzeć. Nie ma nikogo, komu zależałoby na tym, by w pełni powróciła do życia. Jedyną osobą, która dzieli z nią ból, jest Jessie – najlepszy przyjaciel jej brata. 

Potrzebują się nawzajem. Tylko kiedy są razem, mogą zapomnieć o nieustającym bólu. Jessie jest opoką, która utrzymuje Alex przy zdrowych zmysłach – ale tylko w tych krótkich chwilach, kiedy w ogóle chce się z nią widzieć. W ważne dla nich daty związane ze zmarłym Ethanem spotykają się, aby znaleźć ukojenie w swoich ramionach. Jednak kiedy następnego dnia wschodzi słońce, żadne z nich nie czuje się na siłach, aby spojrzeć drugiemu w oczy i porozmawiać o skomplikowanych uczuciach, które ich łączą.



Tom: I
Seria: Rozdzieleni
Premiera: 15.09.2021
Ilość stron: 280
Wydawnictwo: Niegrzeczne Książki





Moja opinia:


    Alex Connor cierpi po stracie brata. To już rok, kiedy ją opuścił. Młoda kobieta nie potrafi się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Mimo, że upłynął rok ona nadal się nie pogodziła z tą stratą. Na domiar złego jej rodzice zamknęli się we własnym świecie. Nie przejmują się córka. Przyjaciele niby są ale co z tego, skoro Alex cały czas czuje się samotna? Tylko jedna osoba jest w stanie ją zrozumieć. Przyjaciel jej brata, z którym spędza noce. Ale to także tylko pozory, bowiem co zaczyna się w nocy, w nocy się kończy by za dnia znowu się mijali na szkolnym korytarzu...
    Czy Alex i Jessie będą razem? Czy jest im pisana wspólna przyszłość? Czy rodzice w końcu zauważa cierpienie drugiego dziecka? Co się stało tego dnia, który zmienił życie wszystkich Connors'ów? 

   Uwielbiam książki Tijan. To jak lawiruje między emocjami. Ani razu się nie zastanawiałam nad tym czy czytać jej książki. Biorę je w ciemno bo wiem, że się nie zawiodę.
   Pojęcie straty pojawia się zarówno w książkach, jak i w życiu. Jest jego nieodłącznym elementem. I tu i tu niesie za sobą pełny wachlarz emocji. Silnych i trudnych do pokonania. Tematem najnowszej powieści Tijan jest właśnie strata po bracie, odtrącenie przez najbliższych oraz miłość. Autorka wczuła się w postać głównej bohaterki. Ukazała jej rozterki. Tą egzystencję. Poddanie, smutek, rozpacz i żal. Bezmiar cierpienia, który w tym przypadku jest niczym blizna bez opcji zagojenia. Przejmujące i ściskające za serce. Realne. Mocno osadzone w rzeczywistości. Współczułam głównej bohaterce. Tego nowego życia, w którym zabrakło miejsca na radość, uśmiech i słońce. Wszystko pokryła szarość i czerń. Próbowałam zrozumieć Alex. To, czego oczekiwała od Jessego. Oni sami dla siebie byli takim kołem ratunkowym. A on sam były jeszcze bardziej tajemniczy. Skryty i ciągle uciekał. Próbowałam go rozgryźć przez całą powieść i nie dałam rady. Tak samo jak próbowałam zrozumieć co się stało w ten feralny dzień. A wszystko to na tle szkolnych zagrywek. Dokuczania, gnębienia, ignorowania i imprez. Bardzo fajne i dopracowane tło wydarzeń. Na każdym wręcz kroku coś mnie zaskakiwało. Mąciło spokój i powodowało drżenie serca. Coś czuję, że kolejny tom dostarczy mi jeszcze więcej emocji. 
   To niebywale smutna historia. Pełna żalu i smutku. Przepełniona emocjami. Autorka ukazała jak ciężko jest stanąć na nogi po traumie. Ja łatwo jest się zatracić w cierpieniu, zamknąć się na otoczenie. Jak niewiele potrzeba, by doszło do kolejnej tragedii. Niezwykle ważna jest wtedy właśnie pomoc. Pomoc najbliższych jak i specjalisty. Po tej historii mój humor klapł jak balon bez powietrza. Muszę "przetrawić" tą książkę. Poruszyła mnie i pozostawiła niepokój. Już nie mogę się doczekać kontynuacji, po którą koniecznie będę chciała sięgnąć. A jeśli wam jest bliska twórczość Tijan, to wiecie że koniecznie musicie przeczytać pierwszy tom nowej serii. A jeśli jeszcze nie znacie a szukacie czegoś  poruszającego i intrygującego w temacie #newadult to śmiało. Warto. 

Polecam.










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz