"W płomieniach" Magdalena Szponar




Opis:

Pełny zmysłowości i nieszablonowego humoru debiut o płomiennym uczuciu. Trzyma w napięciu do ostatniej strony.

Kiedy Rafał wyciąga drobną kobietę z pożaru, nie wie jeszcze, że jego cały świat runie w posadach. Dla niej złamie wszystkie swoje zasady. Dla niej zaryzykuje własne życie. Czy to wystarczy Marcie, gdy pozna prawdę o mężczyźnie, który wcale nie jest bohaterem? Jak potoczą się losy dwóch osób różniących się od siebie niczym woda i ogień? Czy płomień namiętności wystarczy, by uchronić rodzące się uczucie?

„W płomieniach” to pierwsza część cyklu „Cztery żywioły”, który łączy jedno – gorące, namiętne uczucie wystawione na próbę. Bohaterowie powieści będą musieli walczyć z demonami przeszłości, by wygrać w najważniejszym starciu swego życia. A stawką będzie miłość.

Magdalena Szponar podczas pierwszego lockdownu postanowiła sięgnąć po swoje marzenie i napisać książkę. Stworzyła historię, która rozpali Wasze zmysły!

"Miłość, która narodziła się z płomieni. Historia, która już na początku chwyciła mnie za serce oraz gardło i nie puszczała do samego końca. Gorąco polecam!"
Agnieszka Siepielska, autorka bestsellerów.


Premiera: 29.03.2021
Tom: I
Seria: Cztery żywioły
Ilość stron: 330
Wydawnictwo: Szósty Zmysł







Moja opinia:


   Marta Badowska ma dwadzieścia pięć lat i jest poczatkującym nauczycielem. Mama zmarła i ma tylko tatę oraz przyjaciółkę Igę, którą traktuje jak siostrę. Marta przeszła przez trudny związek z Mateuszem, dlatego teraz stroni od kontaktów. Tylko los ma co do niej inne plany. Kiedy w jej kamienicy wybucha pożar, to Rafał Michalski będzie jej strażakiem bohaterem. Mężczyzna o niechlubnej przeszłości. Czy w jej oczach zawsze będzie bohaterem? Czy oboje odkryją wszystkie karty z przeszłości? Czy rodzące się uczucie będzie na tyle silne, by wygrać starcie ze wszystkimi czyhającymi demonami? 

   Powieść ta powstałą podczas pierwszego lockdownu - interesujące. Nie powiem.  Ale fakt, że to dobra motywacja to realizacji marzeń. Pierwszy tom serii "Cztery żywioły" mówi o strażaku i ofierze. O sile żywiołu, jakim jest ogień. Jak niebezpieczna jest to broń w rękach nieodpowiedniej osoby. Autorka przybliżyła także pracę strażaków. Ich wyzwania, adrenalinę buzująca w krwi i poradzeniem sobie z tym, że kiedyś być może przyjdzie im ratować członka rodziny. A na pewno jest ogromne ryzyko straty kolegi w płomieniach. Członka zastępu, bo oni wszyscy traktują się jak wielką rodzinę. Autorka swoim bohaterom nadała odpowiednie cechy osobowości. Rafał, jako strażak jest odważny, ambitny. Nie lubi bezczynności w pracy. Jest gwałtowny, bezpośredni w kontaktach i władczy. Ale w kontaktach z Martą potrafi lepszą stronie swej osobowości wziąć prowadzenie. Troskliwy, romantyczny, ciepły i czuły. Facet marzenie normalnie. A Marta? To taka raczej cicha, szara myszka. Skromna, ciepła a przy tym potrafi zaskoczyć walecznością, jeśli nachodzi taka konieczność. Ich relacje od początku iskrzy. Podsyca ciekawość jej dalszego rozwoju. Tego, w jakim kierunku to wszystkie zmierzy. Scen uniesień w tej powieści jest kilka. I różnią się od siebie niczym ogień i woda. Jedne ostre, brutalne i drapieżne, podczas gdy inne sensualne, zmysłowe i delikatne. Rozpalające i wzruszające swą czułością. Autorka poza główną parą dała tutaj kilkoro postaci drugoplanowych, jak chociażby rodzina bohaterów, reszta strażaków, czy eks Marty. Ale podczas czytania lektury swą uwagę zwróciłam na Igę, która swym temperamentem i podejściem do życia i mężczyzn jest dosłownie rozbrajająca. Dzięki tej postaci było wesoło. Mogłam odetchnąć przy niej, po powadze i skupieniu. Po nerwowości i niepewności. Bardzo fajna lektura. Autorka ma przyjemny styl. Pisze prosto, nie kombinuje i nie przytłacza opisami. Bardzo spodobało mi się to, jak pisana jest powieść i fakt, że widzimy wszystko oczami dwójki bohaterów a nie tylko jednego. Odebrałam to, jako czytanie osobistych wspomnień, niczym pamiętnik. Bardzo trafne i bardzo przyjemne dla oka. Odrobina mroku dodała scen mrożących w żyłach. Jedno tylko co mi się rzuciło w oczy nie współgrające z całością, to moment, gdy Rafał niesie Martę na rękach, choć kilka dni wcześniej miała poparzone plecy i nie mogła na nich spać, ani się oprzeć. Osobiście wydaje mi się, że bez różnicy na rozległość oraz stopień oparzenia ciało w takim miejscu wymaga specjalnej troski przez dłuższy okres niż te kilka/kilkanaście dni. Nawet jeśli się dobrze goi. Ale myślę, że taki mały szczególik mogę wybaczyć, bo na tle wszystkich wydarzeń jest tylko takim ziarenkiem. Brawa za pomysł, brawa za wykreowanie fajnych postaci i za historię trzymającą w napięciu. Już nie mogę się doczekać kolejnego tomu z serii, po który będę chciała koniecznie sięgnąć. Jeśli się wahacie to porzućcie swe rozterki. Czytajcie, jeśli lubicie powieści przesiąknięte emocjami. Realne i prawdziwe, niczym życiem pisane. 

Polecam.







 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz