Opis:
Kto jest gentlemanem?
Zdaniem Mary-Ann Cooper na pewno nie jest nim jej zabójczo przystojny szef, nadęty bubek z ego wielkości Francji, doskonały przykład na to, że idealnie skrojony garnitur to nie wszystko. Chociaż bez wątpienia wygląda w nim świetnie.
Mary-Ann ma dwadzieścia siedem lat, otyłego kocura o imieniu Bob, pracę, której szczerze nie cierpi, a także problem z asertywnością i skłonność do pokrywania się zdradzieckim rumieńcem w sytuacjach stresowych... I to w zasadzie wszystko, co można zapisać w życiowym bilansie po stronie aktywów.
Według jej najlepszej przyjaciółki Bonnie Mary-Ann jest na prostej drodze ku samotnej starości z kotem u boku. Pełna dobrych chęci Bonnie postanawia więc zeswatać ją ze swoim znajomym - przystojnym i bogatym Benem. Jednak dobre chęci w przypadku Mary-Ann nie wystarczą, a zaaranżowana przez przyjaciółkę romantyczna wycieczka zamienia się w iście piekielne doświadczenie.
Jak się okazuje, gentlemanem może być każdy. Szczególnie ktoś, kogo o to nie podejrzewasz!
Premiera: 02.02.2022
Ilość stron: 264
Wydawnictwo: EditioRed
Moja opinia:
Bennett Wallace jest prezesem międzynarodowej firmy budowlanej. O ile jest doskonałym biznesmenem, o tyle jest totalnie wrednym i aroganckim szefem w całkiem przyjemnym dla oka opakowaniu. Zdecydowanie nie jest gentlemanem. Przynajmniej tak uważa Mary-Ann. Kobieta, która mieszka z kotem, i która ma problem z asertywnością. To ostatnie szczególnie widać w relacji z Bonnie. Przyjaciółką, która postanawia zeswatać Minnie z jej dobrym znajomym - przystojnym i zamożnym Benem.
Tylko jest mały problem: to nie będzie relaks a otwarta wojna.
Kto wygra a kto poniesie klęskę? Czy Minnie w końcu zawalczy? Czy zaryzykuje i podejdzie do Bena na spokojnie, zapominając o tym co było, by móc poznać go lepiej?
Uwaga - gentleman w natarciu!
Powiem Wam szczerze, że po debiucie autorki "Fake. I że ci nigdy nie odpuszczę" pozostał mi ogromny niedosyt. To była tak smakowita lektura, że tylko podrażniła moje kubki smakowe, które zdecydowanie domagały się więcej. I dostały. I to w jakim stylu!!!
Na sam początek na usta ciśnie się słowo "genialna". Taka właśnie okazała się być historia Mary-Ann vel Minnie. Ta kobieta jest miła, uprzejma i niezwykle sympatyczna ale niestety nie umie powiedzieć nie. Daje sobie dosłownie wchodzić na głowę. Nawet wredny do szpiku kości szef robi co chce. A ten trafił się jej nader okazały.
Przystojny ale manierami zdecydowanie nie będącymi eleganckimi. Bennett to gburowaty, arogancki, bezczelny i zimny niczym sopel lodu szef z ogromnym ego. Ale mi podnosił ciśnienie. Musiał, no musiał mi napsuć krwi. Miałam ochotę nie raz wtargnąć do powieści, złapać go za koszulę i powiedzieć do słuchu. Brawa się należą w tym momencie autorce za stworzenie takiej osobowości. Złożonej jeśli wziąć pod uwagę jego doświadczenie i ich wpływ na jego zachowanie. Bardzo dobra kreacja.
Jeśli wziąć pod uwagę zapalnik zmian Minnie i jej starcia, powoli rosnącą odwagę to sytuacja zmienia się z nerwowej w humorystyczną. Drażnienie lwa, docinki, których zdawać się mogło, nie miały końca. Ale jak fajnie budowały napięcie! Oj, aż mnie bolał brzuch ze śmiechu a z oczu leciały łzy. Ubaw po pachy. Genialne to było. Z każdym kolejnym starcie temperatura niebezpiecznie wzrastała do chwili, kiedy osiągnęła stan krytyczny.
Oj było gorąco. I to bardzo. Sceny erotyczne zdecydowanie rozpalą wasze zmysły. Pobudzą wyobraźnię i będziecie chcieć więcej.
Przewrotna, zabawna, zaskakującą i gorąca. To idealne określenia drugiej powieści Mańki Smolarczyk. Znajdziemy tutaj zarówno romans biurowy, jak i hate-love. Autorka dopieściła fabułę. Dostarczyła mi rozgrywki na najwyższym poziomie. Świetna kreacja bohaterów. No same plusy. Dosłownie.
Jeśli jeszcze nie czytaliście to koniecznie to nadróbcie.
Polecam.
Współpraca: EditioRed
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz