"Królewskie serce" Charlotte Mills



Opis:


Dzięki szczęśliwemu zrządzeniu losu zwyczajna dziewczyna zostaje wychowana na dworze królewskim. Dowiaduje się, jak wygląda prawdziwe życie na zamku, co wcale nie przypomina baśni. Czy w codzienności pełnej wojny, intryg i spisków jest nadzieja na prawdziwą miłość?
Madeline – sierota, przygarnięta i wychowana przez księżniczkę Annę – w dniu swoich szesnastych urodzin zostaje poinformowana, że jej ręka przeznaczona jest Charliemu – bratu Anny, młodemu królowi. Dziewczyna zakochana jest jednak w przyjacielu króla, generale Williamie.

Czy da się poślubić osobę dobrze urodzoną, gdy kocha się kogoś innego?


Premiera: 25.02.2022
Ilość stron: 250
Wydawnictwo: Spark 



Moja opinia:


     Madeline jako małe dziecko została sama. Przygarnęła ją księżniczka Anna. To właśnie tu, na dworze królewskim w Teklandii odkrywa, że rzeczywistość mija się z wyobraźnią. W dniu swoich szesnastych urodzin król Charlie (brat Anny) oznajmia podczas balu, że Madeline zostanie jego żoną. Jednak jej serce należy już do generała Williama.
    Czy Madeline zostanie królową? Co czeka młodą dziewczynę w nowej rzeczywistości? Czy da sobie radę?

   Autorka ma już na swoim koncie kilka pozycji powieści pełnowymiarowych, jak również opowiadań do antologii. Najnowszej lektury byłam ogromnie ciekawa, bowiem miała zostać wydana już jakiś czas temu. Ale w myśl zasady, co się odwlecze, to nie uciecze. Trzymałam kciuki, bo znane były mi cytaty tej powieści, które bardzo mi się podobały. Z ogromną nadzieją podeszłam do czytania. Szczególnie, że ta okładka bardziej mi się podoba, niż poprzednia.
  Autorka pokazała świat królewskiego dworu. Intryg, spisków, walk i wojen. To wszystko było całkiem przyjemne dla oka. Coś się działo, coś zaskakiwało. I oto chodzi.
     Niestety głównej bohaterki nie udało mi się polubić, choć do samego końca starałam się ją zrozumieć i znaleźć coś, co mnie przekona do tej postaci. Zmienna w odczuciach niczym wiosenny wiatr, który wygina cienkie witki w takie strony, które aktualnie chce. Fakt, że starała się wprowadzić zmiany i walczyła o lepsze życie dla swych poddanych. Ale cała reszta - niestety.
   Król, jak to król, musiał być władczy i pewny siebie. I taki był. Fajnie dokładał sobie u mnie kolejnych plusów, które niestety w jednej chwili spadły poniżej zera. A wszystkiemu winna jedna scena. Zachowanie, którego absolutnie nie popieram. 
  Różnica wieku - ok. Romans - też może być. Autorka pisze lekko. Ale niestety tempo, jakie narzuciła skojarzyło mi się od razu ze Strusiem Pędziwiatrem. Zostałam zbombardowana kolejnymi dokładnymi wątkami - co poniektóre nie doczekały się nawet rozwinięcia. Tu jeden wątek, tu już kolejny, nawet w opcji zdanie po zdaniu bez wprowadzenia.
   Dzięki temu ekstra szybkiemu tempu nie mogłam się skupić na czytanej historii. Do tego nie przemawia do mnie zupełnie takie ogromne rozciągnięcie historii w czasie. Te wszystkie wydarzenia, które co rusz dokładała autorka, aby mogły się spójnie łączyć, wymagałyby odpowiedniego rozbudowania historii. W moim odczuciu musiałoby się pojawić przynajmniej drugie tyle stron.
   Po raz pierwszy w takim romansie średniowiecznym spotkałam się ze słowem "babka", co aż mnie raziło. Jakoś sobie nie wyobrażam aby etykieta zezwalała na coś takiego.
    Niestety w moim odczuciu to najsłabsza powieść autorki. Doczytam do końca tylko dlatego, że nie zostawiam niedoczytanych powieści. A szkoda, bo naprawdę miałam chrapkę na coś wyciągającego. Coś co lubię. 
Niestety nie mogę wam polecić tej pozycji, ale jak zawsze zachęcam do wyrobienia sobie własnego zdania.




Współpraca: Wydawnictwo Spark









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz