"Pan Spencer. MR. Tom II" T.L. Swan



Opis wydawcy:


Drugi tom serii „Mr” bestsellerowej zagranicznej autorki! 

Kiedy Charlotte zobaczyła na imprezie Spencera Jonesa, wiedziała, że wpadła w kłopoty. Był dokładnie takim facetem, o jakim marzyła: niesamowitym, seksownym, idealnym.
Jednak jej przyjaciółka szybko sprowadziła ją na ziemię, mówiąc, że to największy kobieciarz w Wielkiej Brytanii i możliwe, że w tym samym czasie spotyka się z dziesięcioma różnymi kobietami. 

Nie mogło być gorzej. Pierwszy facet od lat, który naprawdę spodobał się Charlotte, musiał okazać się casanovą. 

Spencer zdawał sobie sprawę, że z jego pozycją, kasą i wyglądem może mieć każdą kobietę. I chętnie z tego korzystał. Kiedy zobaczył na imprezie Charlotte, wiedział, że będzie jego następnym łupem. Ale jego kumpel szybko ostudził te zapały, mówiąc, że tej dziewczyny od lat nikomu nie udało się zdobyć. Spencer jednak lubił wyzwania, a jedno właśnie się pojawiło.



Tom: II
Seria: MR
Premiera: 29.12.2022
Ilość stron: 539
Wydawnictwo: NieZwykłe 





Moja opinia:


   Lady Charlotte Prescot jest osobą mało widywaną publicznie. Otacza ją magia tajemniczości. Tym bardziej, że żaden z mężczyzn nie doznał zaszczytu zdobycia jej. Stanowi wielką pokusę dla mężczyzn i niemałe wyzwanie.
    Spencer Jones to casanova, o którym rozpisują się brukowce. Jego osoba nie schodzi z pierwszych stron. Ten hulaka, kobieciarz i bawidamek za nic zdaje się mieć zasady moralne.
    Tych dwoje nagle spotyka się na pewnym przyjęciu. Oboje robią na sobie na wzajem ogromne wrażenie. I o ile ona doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że nie jest on dla niej odpowiednią osobą, o tyle on jako myśliwy złapał trop i nie spocznie, dopóki nie złapie króliczka.
   Co się wydarzy? Czy Charlotte mu ulegnie? Jaki plan ma Jones? Z czym i z kim przyjdzie obojgu stoczyć walki? Jak zakończy się ta historia? Czy będzie happy end?

    Pierwszy tom serii "MR" ogromnie mi się podobał. Zabawny, lekki, gorący i jednocześnie pasjonujący. Z niecierpliwością oczekiwałam kolejnej części.
   "Pan Spencer" to powieść, w którym znajdziemy morze różnic między bohaterami. Różnica wieku, sytuacja rodzinna czy sposób życia. To naprawdę szczypta tego, co się tu znajduje. A to nie wszystko, bo głównym tematem jest wszechobecna miłość, która musi pokonywać rozmaite przeszkody. 
    Ta miłość właśnie odgórnie została skazana na niepowodzenie. W obliczu takiej ilości barier to po prostu nie mogło się udać. Zagmatwane było i to bardzo. Dzięki temu nie zabrakło elementów zaskoczenia a także potężnych zwrotów akcji. To było dobrze poprowadzone. Trzymało w napięciu o dostarczało adrenaliny. Było ciekawie, intrygująco i przejmująco. 
   Główna para bohaterów dostarczyła mi za to pełnej palety emocji. Co ja z nimi miałam to głowa mała. Mieszanka wybuchowa. Tak różni a jednocześnie tak bardzo spójni. 
   Charlotte okazała się finalnie być zupełnie inna niż przypuszczałam. Czy gorsza? Absolutnie. Najważniejsze u niej to było serce na dłoni i ogrom empatii. Jak także siła, która jak wyszła ze skorupy to naprawdę był fajny widok. Zaskakiwała i co rusz moje brwi szybowały wysoko. 
  Spencer? No cóż, testował moją cierpliwość. Arogancki, bezczelny lekkoduch. Ale w miarę głębszego go poznawania moje zdanie o nim diametralnie się zmieniło. 
    Relacja bohaterów była naszpikowana chemią i pożądaniem. Niewidocznym przyciąganiem, z sideł których nie widziałam możliwości ucieczki. To tak jak ćma - leci z nadzieją, że się nie sparzy. Tak było i u nich. 
   Sceny uniesień gorące niczym w piekle samego diabła. Zmysłowe, erotyczne, pobudzające wyobraźnię. Bardzo sensualne. 
    Jedno mam tylko małe zastrzeżenie w tym temacie: w pewnym momencie miałam dość pojawiającego się co rusz słowa "wyr*chać". No sorry, ale może jakieś inne by się znalazło? "S*ka" również było słowem niesmacznym szczególnie w kontekście rozmów między główną parą bohaterów. Mimo, że z humorem i żartem. Uważam to akurat za uwłaczające i osobiście nienawidzę takich zwrotów. Aczkolwiek wiem, że niektórzy praktykują. Mnie osobiście razi i to bardzo.
    Na osłodę, już na sam koniec dosłownie, pragnę podkreślić romantyzm. Już sam wstęp bohaterów na scenę przywiódł mi klimat romansu rodem ze średniowiecza. Romansem historycznym mi zawiało i powiem szczerze, że gdzieś tak przez całą powieść ten klimacik się utrzymywał. Winą był mezalians i skutki swawolnego obycia zawarte w fabule. 
    Fajnie, że autorce udało się znaleźć miejsce w tak napiętej fabule na bohaterów z pierwszego tomu a także zarys historii kolejnej historii, jeśli nie nie mylę.
   Zachęcam do czytania. Ten grubasek dostarczy wam wielu wrażeń i emocji a także zapewni doskonałą rozrywkę.

Polecam 









Wszystkiego: Wydawnictwo NieZwykłe

#recenzja




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz