Opis:
Nowa książka autorki "Obietnicy" i "Dopóki nie zajdzie słońce".
Noelle nie potrafi odnaleźć się w życiu. Jej świat rozpadł się w dniu, w którym wszystko, co kochała, zostało jej brutalnie odebrane. Mimo że ma dopiero dwadzieścia pięć lat uważa, że już przegrała. Jedyne ukojenie znajduje w samookaleczaniu, a i to już jej nie wystarcza.
Jednak kiedy myśli, że już nic nigdy nie będzie dobrze, na jej drodze pojawia się on, Charlie.
Charlie dostrzega Noelle. Jako jedyny naprawdę ją widzi. Może dlatego, że sam przeżył podobną historię do tej, która dręczy ją. A może dlatego, że Noelle ma w sobie coś, co bardzo go pociąga.
Dwoje życiowych rozbitków, dwie trudne przeszłości, które być może połączą się w jedną przyszłość, chyba że zło znowu da o sobie znać.
Wodospad może wszystko zmyć i pozwolić zapomnieć o tym, co było. Jednak nie można bez końca stać pod strumieniem wody. Prawda?
Premiera: 08.03.2020
Ilość stron: 296
Wydawnictwo: NieZwykłe
Moja opinia:
Dwoje rozbitków. Dwoje doświadczonych przez życie tak, że zabrakło sił by żyć. Jak podnieść się, gdy serce bije bo musi a człowiek nie ma chęci nawet oddychać? Co zrobić by nie chce już czuć tego bólu? Chce poczuć się tylko wolny i nie czuć już...
Noelle ma dwadzieścia pięć lat i uważa, że nie ma po co żyć. Rok wcześniej straciła wszystko, co było jej powodem, by oddychać. Los odebrał jej najbliższych a ona dzień w dzień czuję ten ból i niesprawiedliwość, że nie dane jej było dołączyć wtedy do najbliższych. Los ją oszczędził. Ale po co? Dlaczego? Jej życie zmieniło się w wegetację. Jedynym sposobem na ukojenie rozpaczy zdaje się być samookaleczanie. Ale i to staje się zbyt słabe. Doszła do ostateczności. Chce zakończyć swoje nic nie warte życie. W tym momencie na jej drodze staje Charlie. Mężczyzna starszy od niej ale na równi doświadczony. On także stracił to, co było całym jego życiem. Czy tych dwoje rozbitków wsiądzie do jednej łodzi? Czy uratują się zanim pochłonie ich mrok i ciemność? Przecież nikt tak nie zrozumie rozpaczy niż ten, co sam ją czuje. Ale czy aby na pewno? Dlaczego najbliżsi zostali im odebrani?
Każda kolejna książka autorki dostarcza mi za każdym razem niesamowitych emocji. Emocji i wrażeń. Ta pobiła je o głowę. Moje serce niejednokrotnie podczas tej lektury stawało a ja wstrzymywałam oddech. Nie spodziewałam się takiej niesprawiedliwości. Z każdej strony wyzierał smutek i żal. Rozpacz. Wszystko spowite mgłą i mrokiem. Nie było nawet iskierki nadziei. Ewa przelała na karty swej książki całe możliwe elementy smutku. Lekkie pióro przyciąga po raz kolejny niczym magnez. Naturalne dialogi były realistyczne - żywcem wzięte z rzeczywistości. To nie jest historia radosna i wesoła. O nie. Nie znajdziemy tu nic, dzięki czemu dostaniemy głupawki czy niczym kule z armaty będziemy strzelać salwami śmiechu. Nie szykujcie się na to. Tu raczej przydadzą się chusteczki i to w ilościach hurtowych. A także miło byłoby, aby podczas lektury mieć pod ręką coś co nas odstresuje. Na przykład piłeczkę do ugniatania. Dlaczego? Bowiem jest tu jedna taka osoba, która mocno namiesza, i którą miałam ochotę udusić. Dosłownie. Takie chodzące fałszywe zło. W tej historii poza głównymi bohaterami i tym czego doświadczyli znajdziemy także mnóstwo zagadek, które w momencie wyjawienia wywołają szok i niedowierzanie. Do czego jest zdolny człowiek, by było tak, jak on tego chce. Straszne to było. Jednak zawsze przyjdzie za wszystko zapłacić. Nie dziś, to jutro. Jak nie jutro to kiedyś na pewno. Karma to wredna ... i nie należy z nią pogrywać. Do samego końca siedziałam jak na szpilkach. Były mikroskopijne chwile spokoju, kiedy mogłam wziąć oddech i dalej z niepokojem przyglądać się z bliska walce bohaterów o kolejny oddech. Oni niczym nurkowie wypływali na głębimy w ostatnich momentach wynurzając się, by złapać życiodajny oddech i choć na chwilę w oczach ujrzeć tę maluteńką iskierkę. To była nierówna walka. Niestety w tej całej cudownej i wyjątkowej historii znalazłam coś co w moim odczuciu zostało odrobinę przedobrzone. Postać Cole'a. Na spokojnie można byłoby pozbyć się tej postaci wcześniej, w momencie walki o Noelle. Nie chce za dużo zdradzać. ale w moim odczuciu był to idealny moment. Potem bohaterowie mieli inny "problem", który także nie dawał im spokoju i przy którym drżeli z niepokoju. Nie do końca odpowiada mi właśnie chwila, w której został on zabrany. Ale to tylko moje małe marudzenie.
"Tu i teraz" to opowieść bardzo emocjonalna. Pełna bólu, depresji, smutku i braku chęci życia. Autorka kolejną powieścią wkradła się do mego serca. Wszystkie były pięknie. Ale ta pobiła je o głowę. Idealnie dopracowana jeśli chodzi o przekazanie emocji czytelnikowi. Choć troszkę pomarudziłam to wydaje mi się, że całościowo to najlepsza dotąd wydana książka Ewy. Miałam łzy w oczach, niejedna z nich uciekła a wydarzenia śledziłam z uwagą godną snajpera, by niczego nie ominąć. Wciągnęła mnie do reszty. Przepadłam.
Gorąco polecam ją jako must have fanom autorki. A także wszystkim tym, którzy zaczytują się w historiach pełnych bólu i nadziei. To jak feniks próbuje podnieść się z popiołów. Tylko czy znajdzie w sobie dość siły, by znowu nie upaść? Musicie przekonać się sami.
Dwoje rozbitków. Dwoje doświadczonych przez życie tak, że zabrakło sił by żyć. Jak podnieść się, gdy serce bije bo musi a człowiek nie ma chęci nawet oddychać? Co zrobić by nie chce już czuć tego bólu? Chce poczuć się tylko wolny i nie czuć już...
Noelle ma dwadzieścia pięć lat i uważa, że nie ma po co żyć. Rok wcześniej straciła wszystko, co było jej powodem, by oddychać. Los odebrał jej najbliższych a ona dzień w dzień czuję ten ból i niesprawiedliwość, że nie dane jej było dołączyć wtedy do najbliższych. Los ją oszczędził. Ale po co? Dlaczego? Jej życie zmieniło się w wegetację. Jedynym sposobem na ukojenie rozpaczy zdaje się być samookaleczanie. Ale i to staje się zbyt słabe. Doszła do ostateczności. Chce zakończyć swoje nic nie warte życie. W tym momencie na jej drodze staje Charlie. Mężczyzna starszy od niej ale na równi doświadczony. On także stracił to, co było całym jego życiem. Czy tych dwoje rozbitków wsiądzie do jednej łodzi? Czy uratują się zanim pochłonie ich mrok i ciemność? Przecież nikt tak nie zrozumie rozpaczy niż ten, co sam ją czuje. Ale czy aby na pewno? Dlaczego najbliżsi zostali im odebrani?
Każda kolejna książka autorki dostarcza mi za każdym razem niesamowitych emocji. Emocji i wrażeń. Ta pobiła je o głowę. Moje serce niejednokrotnie podczas tej lektury stawało a ja wstrzymywałam oddech. Nie spodziewałam się takiej niesprawiedliwości. Z każdej strony wyzierał smutek i żal. Rozpacz. Wszystko spowite mgłą i mrokiem. Nie było nawet iskierki nadziei. Ewa przelała na karty swej książki całe możliwe elementy smutku. Lekkie pióro przyciąga po raz kolejny niczym magnez. Naturalne dialogi były realistyczne - żywcem wzięte z rzeczywistości. To nie jest historia radosna i wesoła. O nie. Nie znajdziemy tu nic, dzięki czemu dostaniemy głupawki czy niczym kule z armaty będziemy strzelać salwami śmiechu. Nie szykujcie się na to. Tu raczej przydadzą się chusteczki i to w ilościach hurtowych. A także miło byłoby, aby podczas lektury mieć pod ręką coś co nas odstresuje. Na przykład piłeczkę do ugniatania. Dlaczego? Bowiem jest tu jedna taka osoba, która mocno namiesza, i którą miałam ochotę udusić. Dosłownie. Takie chodzące fałszywe zło. W tej historii poza głównymi bohaterami i tym czego doświadczyli znajdziemy także mnóstwo zagadek, które w momencie wyjawienia wywołają szok i niedowierzanie. Do czego jest zdolny człowiek, by było tak, jak on tego chce. Straszne to było. Jednak zawsze przyjdzie za wszystko zapłacić. Nie dziś, to jutro. Jak nie jutro to kiedyś na pewno. Karma to wredna ... i nie należy z nią pogrywać. Do samego końca siedziałam jak na szpilkach. Były mikroskopijne chwile spokoju, kiedy mogłam wziąć oddech i dalej z niepokojem przyglądać się z bliska walce bohaterów o kolejny oddech. Oni niczym nurkowie wypływali na głębimy w ostatnich momentach wynurzając się, by złapać życiodajny oddech i choć na chwilę w oczach ujrzeć tę maluteńką iskierkę. To była nierówna walka. Niestety w tej całej cudownej i wyjątkowej historii znalazłam coś co w moim odczuciu zostało odrobinę przedobrzone. Postać Cole'a. Na spokojnie można byłoby pozbyć się tej postaci wcześniej, w momencie walki o Noelle. Nie chce za dużo zdradzać. ale w moim odczuciu był to idealny moment. Potem bohaterowie mieli inny "problem", który także nie dawał im spokoju i przy którym drżeli z niepokoju. Nie do końca odpowiada mi właśnie chwila, w której został on zabrany. Ale to tylko moje małe marudzenie.
"Tu i teraz" to opowieść bardzo emocjonalna. Pełna bólu, depresji, smutku i braku chęci życia. Autorka kolejną powieścią wkradła się do mego serca. Wszystkie były pięknie. Ale ta pobiła je o głowę. Idealnie dopracowana jeśli chodzi o przekazanie emocji czytelnikowi. Choć troszkę pomarudziłam to wydaje mi się, że całościowo to najlepsza dotąd wydana książka Ewy. Miałam łzy w oczach, niejedna z nich uciekła a wydarzenia śledziłam z uwagą godną snajpera, by niczego nie ominąć. Wciągnęła mnie do reszty. Przepadłam.
Gorąco polecam ją jako must have fanom autorki. A także wszystkim tym, którzy zaczytują się w historiach pełnych bólu i nadziei. To jak feniks próbuje podnieść się z popiołów. Tylko czy znajdzie w sobie dość siły, by znowu nie upaść? Musicie przekonać się sami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz