Opis wydawcy:
Autorka bestsellerowych powieści slow burn romance Od Lukova z miłością, Wielki Mur z Winnipeg i Kulti!
Aurora De La Torre wie, że powrót w rodzinne strony po latach nieobecności nie będzie łatwy. Teraz musi zacząć wszystko od nowa w miejscu, które kiedyś było jej domem. W miejscu, w którym nie ma już ludzi bliskich jej sercu.
Nie spodziewała się ciepłego przywitania, bo kto mógłby na nią czekać po tych wszystkich latach? Jednak nastawienie właściciela domu, który miała wynająć, i tak mocno ją zaskoczyło. Mężczyzna nie tylko zachowywał się bardzo nieuprzejmie, ale i oskarżył ją o włamanie oraz wtargnięcie na teren jego posiadłości.
Tego było już za wiele.
Jak Aurora odnajdzie się w tym wszystkim i czy uda jej się dogadać z pochmurnym Tobiasem Rhodesem? Dobrze, że mężczyzna jest przystojny, to może ukoić jej nerwy.
Premiera: 26.01.2023
Ilość stron: 636
Wydawnictwo: NieZwykłe
Moja opinia:
Aurora De La Torre zostawiła za sobą swoje życie. Porzuciła wszystko to co znała, by po wielu latach powrócić do rodzinnej miejscowości. Do miejsca pełnego różnorakich wspomnień. Lecz już pierwszy dzień pobytu w Pagosa Sparings nie napawa optymizmem. Okazuje się, że właściciel domu, który wynajęła wziął ją za złodzieja.
Tobias Rhodes jest strażnikiem leśnym i prawie całe dnie spędza poza domem. Ten małomówny, mrukliwy i szorstki mężczyzna zdecydowanie nie jest osobą, z którą warto próbować się zaprzyjaźnić. Choć przystojny, to strasznie nieprzystępny.
Dlaczego Aurora powróciła? Jak wcześniej wyglądało jej życie? Jaki przy bliższym poznaniu okaże się Tobias? Jaka jest jego historia? Czy dwie zbłądzone dusze, pełne blizn znajdą ukojenie? Czy faktycznie wszystkie drogi będą prowadzić ich wprost do sobie? Czy jest im pisany happy end?
Książki Mariany Zapaty dosłownie ubóstwiam. Przepadłam dla jej twórczości już po pierwszej styczności z piórem. Od tamtej pory wiem, że po jej książki mogę sięgać w ciemno. I zdecydowanie warto dla nich zarezerwować w swojej biblioteczce więcej miejsca.
Dla najnowszej i tym razem przepadłam. Wpadłam w tornado. W rollercoaster emocjonalny, który czystym strzałem trafił wprost do mego serca.
Historia Aurory i Tobiasa okazała się być bardzo złożona. Ich przeszłość, spora różnica wieku... Poza nimi mamy także syna głównego bohatera, przyjaciółkę głównej bohaterki oraz jej eks. A to jeszcze nie wszystko.
Co rusz byłam zaskakiwana. Same dokładne wątki budziły odpowiednie emocje. A ich było wiele. Każdy z nich został odpowiednio rozbudowany i dopracowany. A do tego slow burn, który wręcz elektryzował. Stopniowo, maleńkimi kroczkami napięcie rosło w oczekiwaniu na wybuch wulkanu. To było dobre. Bardzo dobre. Smakowite, wyważone i dopieszczone.
Co jeszcze znajdziemy? Humor. W powieści są chwile, podczas czytania których uśmiech wypływa na usta. Zdarzyło mi się nawet kilkukrotnie roześmiać pełnią płuc.
A dla równowagi coś było? A jakże! Chwile grozy, smutku, melancholii i rozpaczy.
Mimo złudnego ślimaczego tempa dynamiczna akcja wciągała na całego. Bardzo dobre opisy. Bardzo trafne przemyślenia głównej bohaterki.
A wiecie co jest najlepsze? Że autorka tak żonglowała emocjami, że po ukończeniu lektury nie było mi łatwo wrócić do rzeczywistości. Dała nam pełną paletę emocji.
Perfekcyjna kreacja bohaterów. Byłam oczarowana Aurorą. Jej dobrocią i iskrą życia, jaką w sobie miała mimo bagażu doświadczeń jaki niosła na swych barkach. A Tobias okazał się być jej całkowitym przeciwieństwem. Sztywny, oschły, zimny. Mimo wszystko czekałam na to jego prawdziwe oblicze ukryte za głazem nieprzystępności.
To była cudowna historia. Pasjonująca i poruszająca wszystkie struny w sercu. Bardzo życiowa i bardzo realna. Pokazująca siłę przyjaźni i moc miłości. A także to, jak bardzo nieprzewidywalny bywa los. Ważne jest by być szczęśliwym i jednocześnie być ostoją osoby, na której nam zależy. Należy zachować równowagę i podążać za głosem serca.
Ech, strasznie smutno było mi się rozstawać z tą historią. Kawały dobrej lektury. Nawet nie wiem kiedy doczytałam do końca. Moja wyobraźnia pracowała na pełnych obrotach a powrót do rzeczywistości był bolesny, oj był.
Zachęcam do czytania. Niech was nie przeraża rozmiar lektury. Przez powieść dosłownie się płynie. Ja jestem nią zachwycona i oczarowana.
Polecam
Współpraca: Wydawnictwo NieZwykłe
#recenzja
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz