"Zaczynam od listu, kochanie" Justyna Typańska



Opis:
Wzruszająca historia pewnej miłości.

Łucja o wielkiej miłości czytała jedynie w romansach. Pewnego dnia w drzwiach do mieszkania dostrzega niebieską kopertę. Zaintrygowana, otwiera ją i przekonuje się, że jest obiektem czyjegoś zainteresowania. Nieznany wielbiciel prosi ją o odpowiedź. Łucja nie wie, co zrobić, ale w końcu rozpoczyna korespondencję z tajemniczym nieznajomym. Dokąd zaprowadzi ją ta wymiana listów? Czy Łucja ma szansę na uczucie?



Ilość stron: 278
Premiera: 05.06.2019
Wydawnictwo: Oficynka






Moja opinia:


    Łucja Barska ma dwadzieścia siedem lat. Jest weterynarzem i kocha tę pracę. W Środzie Wielkopolskiej wynajmuje mieszkanie w kamienicy, w której przy okazji pracuje. Jej szefem jest doktor Wiktor Tuliszko. Mężczyzna, doświadczony życiowo. Nie dość, że jest wychowankiem domu dziecka i został rozdzielony z bratem bliźniakiem z którym nie ma żadnego kontaktu, to jeszcze kilka lat temu zmarła jego najukochańsza żona Ela. Został mu syn Aleks w wieku Luśki. Mężczyzna w oczach podupada na zdrowiu czym martwi swoja pracownicę. Tych dwoje jest dla siebie rodziną. Choć ona swoją ma. Ma rodziców, dwie siostry oraz siostrzeńca. Postać romantycznej Lusi bardzo przypadła mi do gustu. To wrażliwa, inteligentna i łagodna kobieta. Osoba bezinteresowna, szczera i przedkładająca wszystko ponad pieniądze. Niestety w tym wszystkim jest zbyt łatwowierna i naiwna. Miłość rodem z najgorętszych romansów byłaby tym, czego chce jej serce. Ma przyjaciółkę, na którą może liczyć. To Ala sprowadza ją często na ziemię z tych obłok. Nasza Jaskółka nie wierzy w to, że może być obiektem westchnień. Że może się komuś podobać. Z jednej strony jest romantyczką oczekującą uniesień a z drugiej strony umie walczyć o siebie i najbliższych. Tupnąć nóżką i wziąć sprawy w swoje ręce.

A Mati? To taki bawidamek, który po pewnych szokujących wydarzeniach z przeszłości nie wierzy już w miłość. Zamknął się na to uczucie. I te jego chore dla mnie układy. Jak może wrzucać wszystko do jednego worka? Czy aby na pewno dobrze robi? Na nic nie może poza tym narzekać. Jego rodzice i siostra są zamożni. Zresztą on sam nie może narzekać. Biznes się kręci i ma ładne zera na koncie. Tak jak Jaskółka, tak i on ma kumpla. Rafał jest jego oczami i rękami. Pomagają sobie jak bracia.
Gdy pewnego dnia Luśka wraca z pracy do domu w drzwiach czeka na nią niebieska koperta. A w niej list od tajemniczego mężczyzny. Kim jest Mateusz Witos? Jakie ma plany co do jej osoby? Czy to co sobie założył dojdzie do skutku? Jakie prowadzi układy z kobietami? Czy tym razem będzie tak samo?

   Łucja i Mateusz są po części totalnie różni. Dzieli ich status społeczny i doświadczenie życiowe. A jednak coś ich łączy. A to co czai się na horyzoncie będzie niczym nadchodząca erupcja wulkanu. Wydarzenia niczym lawa pochłoną ich i zmienią tor losu. Zmienią ich wyobrażenia i dadzą nadzieję. A wszystko zaczęło się od jednego niepozornego listu. W dobie telefonów komórkowych. Miał być plan. Wytyczona prosta drogi do mety. A okazało się to być labiryntem. 


   Razem z bohaterami szukałam wyjścia z tej sytuacji. Za każdym rogiem czekała nowa przygoda. Raz dająca nadzieję i uśmiech a za drugim smutek i łzy. Wydarzeń masa. Całe szczęście, że bohaterów nie było równie dużo. Były przedstawione postacie drugoplanowe ale nie tłumiły pierwszoplanowych. Dzięki temu mogłam cały czas skupić na Łucji i Mateuszu. Choć nie powiem, czasami ta zbytnia łatwowierność i szybkość akceptowania faktów przez Łucję mnie drażniła. Ale z drugiej strony to taka życiowa historia. Jakby pisana przez sam los. Brak niemożliwej do akceptacji wybuchowości, gwałtowności i rozdmuchanej fabuły. Fantazja autorki jest ale bardzo naturalna. Tak, jakby się to wszystko kiedyś autentycznie wydarzyło i zostało tylko spisane. Jestem mile zaskoczona.

Polecam



Ogólnie: 8/10





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz