"Challenge accepted. Dylogia accepted. Tom I" Lena M. Bielska


Opis wydawcy:

Wszystko zaczęło się od jednego wyzwania…

Kiedy dołączenie do Siostrzeństwa zależy od tego, z kim przyjdziesz na imprezę otwierającą rok akademicki, chowasz dumę do kieszeni i idziesz porozmawiać ze swoim wrogiem numer jeden – głupim przyjacielem starszego brata. Przynajmniej tak robi Mallory. W efekcie przez następny miesiąc ma być na każde zawołanie przystojnego – ale od zawsze wobec niej wrednego – kapitana drużyny koszykarskiej.

Dziewczyna jeszcze nie wie, jak przeżyje nadchodzące trzydzieści dni, ale nic nie powstrzyma jej przed kontynuowaniem rodzinnej tradycji, jaką jest należenie do Siostrzeństwa Beta. 


Tom: I

Seria: Dylogia challenge

Premiera: 16.05.2023

Ilość stron: 376

Wydawnictwo: Kreatywne




Moja opinia:


   Marzeniem Mallory jest dołączenie do Siostrzeństwa Beta, która chce podtrzymać rodzinną tradycję.  Aby dołączyć, wystarczy przyjść na imprezę otwierającą rok akademicki. 

   Proste? Nic bardziej mylnego. Krąg dotyczący chłopaków jest mocno zawężony a Mallory nie ma wyjścia - musi poprosić o pomoc przyjaciela swojego brata. 

   Problem w tym, że Miles Roth uprzykrza jej życie, wskutek czego młodzieńcze serduszko dziewczyny skazane jest na cierpienie. 

   O dziwo Miles się zgadza ale ma warunek - przez miesiąc ma być na jego zawołanie. 

   Jak będą wyglądały nadchodzące dni? Czy Mallory dołączy do Bety? Do czego posunie się Miles? Czy serce Mallory będzie bezpieczne?


   Na książki Leny czekam niczym dziecko na pierwszy płatek śniegu. Uwielbiam jej styl i historie, które żyją na kartkach powieści. 

   Najnowsza jest pierwszym tomem dylogii. Dylogii hate-love na tle koszykówki. Facetów, których ego dosięga ich wzrostu. 

   W lekturze jest mnóstwo humoru. Takiej lekkości i naturalności, która z każdą kolejną stroną pochłania uwagę. Czytelnik zatraca się w czytanym tekście i przenosi się do bohaterów. Ale autorka zadbała o to, by była różnorodność emocji, więc trafiamy także na poważnie kwestie.

   Główną bohaterkę nie sposób nie polubić. Mallory to bardzo sympatyczna i empatyczna dziewczyna, która posiada własny bagaż doświadczeń. Z całych sił jej kibicowałam, by znalazła szczęście. W pełni zasługiwała na to.

   Miles z początku wzbudził we mnie mieszane odczucia. Nie mogłam po pierwszym spotkaniu wyłapać jego intencji. Natomiast w miarę głębszego zgłębiania się w fabułę, autorka dostarczała sukcesywnie kolejnych puzzli układanki. Finalnie Roth dość mocno mnie zaskoczył. Nie spodziewałam się, że będzie właśnie taki. 

   Już w tym momencie zacieram łapki w oczekiwaniu na kontynuację. Nie mogę się doczekać ciągu dalszego wydarzeń. Szczególnie, że finał tego tomu zatrzymał się w takim momencie, z jakim jeszcze nie miałam styczności. To było nowością dla mnie i gratuluję autorce pomysłu i odwagi, by zrobić pauzę właśnie w takiej chwili. 

   W lekturze jest dynamicznie. Mnóstwo zwrotów akcji. Dużo elementów zaskoczenia, które trzymają w napięciu. A także perfekcyjne podsycanie ciekawości. Stopniowe pokazywanie relacji, umacniania się uczuć a także scen uniesień, które zostały w punkt dobrane do bohaterów. Delikatne, ostrożne, pełne romantyzmu i zmysłowości. Gorących i pobudzających wyobraźnię ale nie siejących zgorszenia, co zdecydowanie jest przystępne na czytelników już od szesnastego roku życia. Podpisuję się pod tym jako pedagog i mama. Wszystko świetnie się przeplatało i łączyło się w pełni satysfakcjonującą powieść.

    Mogę się tylko zachwycać. Zarówno treścią, jak i szatą graficzną: okładka i rysunki w książce. To była cudowna historia. Mogę z dumą postawić ją na półce w mojej biblioteczce obok poprzednich książek Leny. Od takich lektur niezwykle ciężko jest się oderwać i powrócić do rzeczywistości.


Polecam 






Współpraca reklamowa: Wydawnictwo Kreatywne


#recenzja







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz