"Spłoń dla mnie. Tom I" Paula Ciulak



Opis wydawcy:


Łatwo zlekceważyć iskrę, lecz to ona wystarcza, by wzniecić pożar.
Kobieta, która nie chce być tylko bezwolną lalką.
Mężczyzna, dla którego najważniejsze jest dobro jego rodziny.
Namiętność, która nigdy nie powinna się pojawić…
Vivira Merri, bratanica capo hiszpańskiej mafii Espiny, zawsze wiedziała, że wyjdzie za mąż z obowiązku, a nie z miłości. Nie przypuszczała jednak, że przyjdzie jej poślubić Khalo Rossi, brata szefa argentyńskiej Eclipse. A już na pewno nie mogła przewidzieć tego, jak będzie wyglądać jej nowe życie w Buenos Aires i jak wielką rolę odegra w nim Tavio Rossi, jej szwagier…
Aranżowane małżeństwo, które ma połączyć dwie mafie, staje się dla obu stron początkiem katastrofy. Zadziorna piękność, będąca zabezpieczeniem zawartej umowy, wkracza pod dach braci Rossi niczym iskra, która niepostrzeżenie zmienia dotychczasowe życie w walkę żywiołów.



Tom: I
Seria: -
Premiera: 19.04.2023
Ilość stron: 280
Wydawnictwo: AMARE




Moja opinia:


  "Jak rozniecisz płomień, nie tak łatwo go będzie ugasić.
(...)
 - Wcale nie chcę go gasić. (...) Chcę w nim spłonąć." 

   Vivira Merri jest bratanicą capo hiszpańskiej Espiny i doskonale zna zasady panujące w mafii. Nie zdziwiło jej więc to, że został jej wybrany mąż. Ale zaskoczyło to, że Khalo Rossi, jej wybranek jest bratem szefa argentyńskiej Eclipse. A już totalną niewyobrażalnym szokiem okazało się to, jak będzie wyglądała jej relacja ze szwagrem...
    Jaki okaże się że Khalo? Co zrobi Tavio? Czy Vivira odnajdzie się w nowej rzeczywistości? Czy uda im się powstrzymać ten żar, zanim wybuchnie ze zdwojoną siłą spalając wszystko na swej drodze?

   Paula Ciulak pisze przyjemne, emocjonalne historie, które czytam z największą przyjemnością. Dlatego też nie mogłam pominąć najnowszej. Tym bardziej, że data premiery zbiegła się z datą moich urodzin, hehe. I wcale nie ma to nic wspólnego z tym, iż uważam, że to najlepsza dotąd wydana powieść autorki. 
   Historia Viviry oraz pozostałych bohaterów skradła moje serce. Od samego początku z całych sił kibicowałam swoim ulubieńcom. Polubiłam ich, choć Khalo podpadł mi co trochę i myślałam, że na serio nic z niego dobrego nie będzie. A tu taka niespodzianka. Finalnie okazał się być całkiem spoko typem, który po prostu musiał dostać drugą szansę i lanie po czterech literach od losu. Ale wiecie, kary także muszą być, hehe.
   A je upodobał sobie baaardzo Tavio. Nasz Boss miał charyzmę i był pełen testosteronu. Taki cukiereczek, który jednym sprawiał przyjemność i umilał czas, podczas gdy dla drugich okazywał się być śmiertelną trucizną. Jako szef mafii miał odpowiedni charakter. Lepiej było mu nie stawać na drodze. 
   Ale co on miał dobrego ze swoją szwagierką? Krnąbrną, pyskata, zadziorna, inteligentna, waleczna, pełna zaskoczeń. I totalnie nie bała się swojego nowego bossa. No cudo. Te starcia, słowne potyczki, testowanie zakresu drażnienia kotka. Bomba. 
   Bomba tak jak budowanie relacji. Zacieśnianie fascynacji. Rozdmuchiwanie żaru, który zapłonął przepięknym ogniem. Ogniem żaru, chemii, pasji i erotyzmu. Cud, miód i orzeszki.
    Nie zabrakło również elementów zaskoczenia i zwrotów akcji. Dynamiczna akcja nie pozwalała wkraść i nudzie. Było bardzo gorąco i pasjonująco. 
   Tak mnie wciągnęła ta lektura, że nawet nie zauważyłam kiedy doczytałam do końca. Przepłynęłam przez nią. Pobudziła moja wyobraźnię dostarczając mi morza emocji i pozytywnych wrażeń. 
   Najlepsze jest to, że to jeszcze nie koniec. To dopiero pierwszy tom. A ja już zacieram łapki na kontynuację wydarzeń. Nie mogę się doczekać. A was gorąco zachęcam do czytania. Warto.

Polecam 







Współpraca reklamowa: Wydawnictwo AMARE

#recenzja



1 komentarz: