"Kruk Andaluzyjski" Katarzyna Dryńska



Opis:


Kiedy adrenalina i walka z własnymi demonami wiodą cię na skraj przepaści
Redaktor Ewa Mulner podejmuje się odszukania zaginionego w Wenezueli małżeństwa Majchrzaków, które ma niejasne powiązania z rodziną Hugo Cháveza, i napisania na ten temat reportażu. Sprawa nie jest prosta, a wkroczenie na tereny objęte działaniami partyzantów wyjątkowo niebezpieczne. Czy determinacja Ewy wystarczy, by rozwikłać zagadkę zaginięcia? Jak daleko posunie się dziennikarka?

Ilość stron: 222
Premiera: 11.09.2019
Wydawnictwo: Oficynka






Moja opinia:


 
 Ewa Mulner pracuje jako dziennikarz śledczy. Jej przełożoną jest Anna Biernacka. Kobieta skrywająca niejedną tajemnicę. Kobiety są na dość dziwnej stopie przyjacielskiej. Główna bohaterka postanawia zbadać sprawę zaginięcia polskiego małżeństwa w Wenezueli. Kraju, w którym rządzi potężny władzą mężczyzna. Ewa chce za wszelką cenę się dowiedzieć co się stało z Anną i Witoldem Majchrzakami. Wyrusza na poszukiwania. Może liczyć na swego informatora Martineza. Niestety bez odpowiedniej zasobności konta niczego się nie dowie. Na miejscu docelowym, aczkolwiek oddalonych od Wenezueli, poznaje Piotra. Człowieka, który wie więcej, niż mogłoby się wydawać. Jak zakończy się ta historia? Czy Ewa dowie się co się stało z poszukiwanym małżeństwem? Czy warto wsadzać ten kij w mrowisko?

   Biorąc książkę do reki moją uwagę od razu przykuła okładka. W rytmie kubańskiej przestępczości. Opis także był zachęcający. Sugerował thriller o mrocznym i niebezpiecznym światku przestępczym. O szukaniu prawdy z czekającym nad szyją ostrzem trzymanym przez kata. Sugerował mi masę krętych uliczek, mrożących krew w żyłach wydarzeń i zaskakującego zakończenia. Co dostałam? Raczej obyczajówkę w jakimiś tam elementami grozy. Niestety jestem zawiedziona. Postać dziennikarki działała mi na nerwy. Jej bezczelność i uważanie się za głównego rozdającego karty najzwyczajniej w świecie mnie drażniła. Jej sposób mówienia jak i same dialogi były specyficzne i mi niestety się nie podobały. Nie chcę zbyt dużo ujawniać, ale wydaje mi się, że nawet ona jako wieloletni dziennikarz znający swe możliwości i to, co może ujawnić a co nie, nie podałaby na tacy szczegółów z życia bliskiej jej osoby, by ruszyć śledztwo. Nie wszystko można sprzedać. Gdzieś te wartości, którymi się powinna kierować zniknęły. Przynajmniej tak mi się wydaje. A tak zamiast thrillera o zaginionym małżeństwie akcja zmienia swój bieg. Majchrzaki stają się być zagadką drugoplanową. Na pierwszy plan wysuwa się coś, co powinno być na samym dnie. Pomysł na książkę był dobry, niestety gdzieś tam się to wszystko wymieszało. Na plus zasługują barwne i realistyczne opisy. Oczami wyobraźni mogłam sobie bez problemu przenieść do Ewy. Totalny kontrast miedzy Warszawą a Hiszpanią. Nie zabrakło ciekawych postaci, które dużo wnosiły do fabuły. A jednej na pewno bym się nie spodziewała. No i do kompletu postać tajemniczego Pedro.

   Czy polecam? Jeśli jako obyczajówkę ze szczyptą grozy to jak najbardziej. Nie znalazłam tutaj niczego, co mogłoby sugerować mi mroczny thriller. Dużo bardziej ciekawiła mnie postać Anny i jej wydarzenia z przeszłości, niż zaginionego małżeństwa, które powinno być najważniejsze. Zakończenie mnie także nie zaskoczyło. Czekałam cały czas, na coś, co mnie przekona do tej książki. Coś, co uratuje tę historię. Na czekaniu się skończyło. I tak na prawdę, gdyby nie szefowa Ewy to wiałoby tu nudą. 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz