STARCIE Z COVID

Starcie z COVID-19

25.10.2020 - 12.11.2020




Od początku pandemii miałam szczerą nadzieję, że nie zachoruję. Nie wiedziałam bowiem, jak zareaguje mój organizm. Fakt, że chorowitkiem nie jestem i zazwyczaj raz do roku jakieś przeziębienie czy lekka grypa mnie dopadała. Niestety długo nie musiałam czekać.

Pierwszy objaw w niedzielę 25 października zapalenie spojówek. To nie było dość typowe, bowiem szczypało non stop. Wręcz paliły. Specjalistyczne krople od okulisty, które stosuje w sytuacjach kryzysowych w żaden sposób nie pomagały. Miałam ochotę sobie dosłownie wydrapać oczy. Objawy utrzymywały się dwa dni.
Drugi objaw - We wtorek 27 października temperatura 37,1-37,4'C i ciężkość oddychania. Czułam się jakbym chodziła z ciężarem, który przygniatał mi klatkę piersiową.
Objaw trzeci - W piątek 30 października na noc skok temperatury do 38,5'C. Lekarz rodzinny zalecił mi leki na przeziębienie. W nocy było już ciężko oddychać, nie mówiąc o spaniu. Od tego dnia stosowałam Aspirynę.
W sobotę rano 31października  z temperaturą  nadal 38,5'C, po zażyciu Neosine (pierwsza dawka całkiem nowego dla mnie leku) nastąpiły objawy wstrząsu anafilaktycznego. Już dwa razy przechodziłam przez to. Na SOR dostałam zastrzyk Dexaven, lekarz zbadał ciśnienie i do domu. Mam w tym momencie pretensje ogromne, bo nawet nie zbadał mnie osłuchowo. Nie widział typowych objawów, więc po prostu w moim odczuciu olał mnie totalnie. Po powrocie do domu temperatura nadal taka sama, duszności również. Doszły zimne poty i mrowienie w łydkach oraz całej prawej ręce (od barku po palce).
W niedzielę 1 listopada temperatura 38,8'C, za to na noc już 39,2'C i jeszcze gorszy ucisk w klatce piersiowej. A do tego straszny ból głowy. Bolało z każdej strony i czułam zimno u nasady czaszki. Ucisk, jakby mi ktoś wsadził głowę w imadło. Miałam wrażenie, że za chwilę strzeli. Niestety doszła silna biegunka.
W poniedziałek 2 listopada odebrało mi siły, temperatura 39'C, duszności i niesamowity ból płuc. Zarówno na klatce piersiowej, jak i na górze łopatek. Dodatkowo straciłam smak i częściowy zapach. Do łazienki prowadził mnie mąż a nadal miałam biegunkę. Nogi jak z galarety. Trasa kilku sekund zajęła ponad minutę na przystanki. W końcu dostałam skierowanie na wymaz i antybiotyk Levoxan na płuca. Uwierzcie mi, w całym moim życiu nie czułam takiego bólu. I takich trudności w oddychaniu. To było straszne. Nawet nie wiem, jak to opisać.

   Niestety to był dopiero początek najgorszych dni mojego życia ...
   
   Dwa dni czekałam na wyniki z niesamowitym bólem i dusznościami. Nie jadłam nic. Tylko piłam i próbowałam złapać oddech. Temperatura non stop wg. termometru rtęciowego była 39,2'C ale w tych dniach brałam maksymalną możliwą dawkę Aspiryny. Odczuwałam ją raczej dużo wyższą. Jakbym miała strzelać, to koło 40'C - 41'C. Non stop praktycznie spałam i leżałam. Pionizacja była straszną karuzelą i towarzyszyły mi mdłości. Nie miałam siły utrzymać nawet telefonu w ręce.
W środę otrzymałam wynik pozytywny testu na Covid i kwarantannę do 12 listopada. Ulga i przerażenie jednocześnie. Moja psychika była słaba. Z temperaturą 39'C walczyłam do piątku. Po antybiotyku powoli zaczęły ustępować duszności i zaczął się kaszel. Nadał był straszny brak sił. Ale do łazienki mogłam doszurać się sama -  po ścianie. Kąpiel, prysznic, umycie głowy? Nawet nie marzyłam o takich luksusach.

Poprawa:
 Od piątku 6 listopada na noc temperatura 38'C, za dnia 37,4'C. Kaszel po części mokry, po części suchy. Ustąpił ten straszny ból płuc. Nadal boli przy oddychaniu, ale w końcu mogę wziąć prawie pełny wdech. Nadal potrafią oblewać mnie zimne poty i być napady gorąca. Nadal Aspiryna, ale tylko w wysokiej temperaturze. Bardzo powoli powracają siły. W piątek po raz pierwszy zjadłam obiad - fakt, że w porcji takiej, jaką zjada moje pięcioletnie dziecko. I pojawiły się pierwsze zachcianki. W końcu mogłam ziewnąć i kichnąć bez bólu i duszności. No i robię sobie inhalacje nebulizatorem ze zwykłym NaCl. Stopniowo powraca smak. Węch już jest.
W sobotę rano po raz pierwszy zjadłam śniadanie w kuchni. Męczy mnie kaszel a temperatura 37,4'C. Głowa trochę boli i nie mogę się pochylać ani przykucać bo po prostu nie mogę się podnieść do góry. Bolą mnie oczy. Tak z tyłu, w oczodołach. Wysokiej temperatury póki co brak. Dzisiaj rano nadal bez temperatury. Trochę drażni kaszel i jeszcze trochę boli w płucach przy oddychaniu. Jutro rano konsultacja z lekarzem. Jest zdecydowana poprawa i wierzę w to, ze  za kilka dni Covid pozostanie wspomnieniem. Muszę tylko przy okazji zrobić prześwietlenie płuc, by zobaczyć w jakim są stanie. Jestem w kwarantannie do 12 listopada.

Dzisiaj po raz pierwszy od baaardzo długiego czasu mam chęć wziąć książkę i czytać. Bardzo mi tego brakowało. Dziękuję w tym momencie autorkom i wydawnictwom za wyrozumiałość. Powoli zaczynam nadrabiać. Pierwsze recenzje listopada napisałam i niedługo je zamieszczę

Skąd się zaraziłam?
Prawdopodobnie od męża. On przede mną przez trzy dni miał 38,5'C oraz trochę kaszlu i kataru. Miał typowe objawy przeziębienia/grypy. Dopiero po jakimś czasie dowiedzieliśmy się, że u niego w pracy jest ognisko i że miał styczność z zarażoną osobą. W tym samym czasie obaj zachorowali, z taką różnicą, że u jego kolegi od razu zniknął smak i węch. 
Co do dzieci - syn zdrowy. Córka razem ze mną we wtorek na samym początku miała 37,4'C i przez trzy była osłabiona. Czy chorowali? Nie wiemy. Trzeba byłoby robić testy.
Doczytałam, że podobno Aspiryna pomaga przejść łatwiej Covida. Czy to prawda? Nie wiem. Hipotez jest wiele. Jak ją stosuję od 16 r.ż. przy każdej grypie i każdym przeziębieniu. Dla mnie była niezwykle pomocna w zbijaniu gorączki.

Uważajcie na siebie i nie ignorujcie Covida. Dzisiaj rano mojego sąsiada z naprzeciwka wzięła karetka z identycznymi objawami jakie miałam ja z tym, że on nie mógł złapać oddechu. Straszny widok silnego młodego mężczyzny, który ledwo ledwo łapał oddech i słaniał się na nogach.

Bądźcie zdrowi.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz