"Po godzinach" Ludka Skrzydlewska

 




Opis:

Kiedy zakres obowiązków zaczyna wykraczać poza umowę...

Indiana Fisher, absolwentka Harvardu i asystentka dyrektora generalnego w renomowanej bostońskiej firmie deweloperskiej, początkowo żywiła przekonanie, że jej posada będzie trampoliną do sukcesu. Niestety, po roku spędzonym na podawaniu kawy, kserowaniu dokumentów, a przede wszystkim na chronieniu szefa firmy Ryana przed konsekwencjami jego własnej nieodpowiedzialności entuzjazm Indiany nieco przygasł.

Kiedy w Bostonie pojawia się starszy brat Ryana, Vincent - ponury, mrukliwy i zdaniem Indiany raczej podejrzany - życie zawodowe dziewczyny gwałtownie przyspiesza. Rozdarta pomiędzy mieszanymi uczuciami wobec Vincenta, a potrzebą chronienia swojego szefa młoda asystentka wkrótce przekonuje się, że ktoś chce przejąć firmę Ryana. Ktoś, kto nie zawaha się przed żadną podłością, by osiągnąć cel. Indiana, coraz mocniej uwikłana w niejasne układy biznesowe, nie przypuszcza, że i jej może grozić niebezpieczeństwo...

Ludka Skrzydlewska funduje swoim bohaterom przejażdżkę emocjonalnym rollercoasterem. Przejażdżkę, której finału nie da się przewidzieć aż do samego końca. Dołączysz? Niezapomniane przeżycia gwarantowane!


Premiera: 20.05.2020
Ilość stron: 568
Wydawnictwo: Editio Red






Moja opinia:

   
   Oddzielenie pracy od życia prywatnego może być problematyczne, A wszystkiemu winna bywa empatia i chęć niesienia pomocy.
   Indiana Fisher jest absolwentką Harvardu i asystentką dyrektora generalnego firmy deweloperskiej North & North Development w Bostonie. Za swego szefa ma Ryana. Młodszego z braci Northon. Bawidamka, lekkoducha, beztroskiego młodego mężczyzny, który myśli dolną częścią ciała a całą firmą bardziej kieruje Indy niż on sam. To ona jest niczym szef. Dopina wszystko na ostatni guzik. Pilnuje terminów i jest na każde jego skinienie - również po pracy. Niestety coś zaczyna się w firmie dziać niepokojącego, bowiem z NY przylatuje starszy brat Ryana - Vincent. Totalne przeciwieństwo swego brata. Sztywny, ciągle zapracowany i ... nudny. A tuż za nim zjawia się jego narzeczona Lucinda. Pojawiają się zagadki i tropy, które zarówno Vince, jak i Indy próbują połączyć w całość nie zważając na to, jakie to niesie ryzyko. Czy tych dwoje dojdzie do porozumienia? Czy odkryją sprawcę tego zamieszania? Czy chemia między nimi da początek głębszemu uczuciu? Co na to Luce?  Czy Ryan w końcu dojrzeje? Co z tego wyniknie?

   Powiem Wam, że po "Sentymentalnej bzdurze" autorka dostała półeczkę w moim serduszku. Bardzo podobała mi się ta historia. I bez namysłu sięgnęłam po drugą książkę Ludki. Ale nie powiedziałabym, że opis dał mi podstawy do tego, by znaleźć tu taką karuzelę. Dostałam bowiem romans z sensacją. Była jazda bez trzymanki. Autorka zafundowała swoim bohaterom niejasne sytuacje uczuciowe, zagmatwane niczym włóczka wełny. Do tego dowcip a na deser akcję rodem z filmu akcji. Jeśli pierwszego się spodziewałam tak tego ostatniego w ogóle nie brałam pod uwagę. To połączenie to była mieszanka wybuchowa. Świetnie prowadząca akcja, podsycana we właściwych momentach. Do samego końca nie wiedziałam w jakim kierunku zmierzy ta historia. A najlepsze w tym wszystkim jest to, że wszystkie wydarzenia są bardzo mocno osadzone w rzeczywistości. Bez zbędnego koloryzowania czy tworzenia czegoś na wyrost. Realistyczne i mocne. A charyzmatyczne postacie od początku przyciągają uwagę. Indy to taka opiekunka, która bardziej traktuje Ryana jak kumpla niż szefa. Ich relacja jest troszkę niewłaściwa ale przez to właśnie nie zabrakło gaf i pomyłek, które były taką odskocznią od problemów. Fajna byłaby z niej przyjaciółka. Pracowita, zdolna, bystra, dowcipna i ironiczna. Nie da się jej nie lubić. Chociaż miałam taki moment podczas czytania, w którym miałam ochotę wejść do książki po to, by wstrząsnąć bohaterką. Jej odwaga może być mylona z szaleństwem. Ale ona taka jest - woli działać sama niż prosić o pomoc. Dlatego właśnie ten kontrast miedzy nią a Vincentem jet tak bardzo widoczny. Oni są niczym ogień i woda, a właściwie lód. Ona działa a on ją gasi. I tak ciągle. Jest akcja, jest jazda i jest zabawa. Do samego końca ta książka nie pozwoliła mi się oderwać i odsapnąć. A powiem Wam jeszcze, że finisz może był w którymś momencie do przewidzenia ale jest napisany w takim stylu, że chyba innego nie mogłoby być. Przecież wszystko musi do siebie pasować. Był płynną kontynuacją i pełnym obrazem a nie poszarpanym kawałkiem płótna, na którym nie wiadomo co się znajduje. Autorka spisała się na medal. 
Może nie znajdziemy tu pikantnych niczym papryczka chili scen uniesień (może niektórzy i tego będą tu szukać) ale cała reszta robi furorę. Nie brakowało mi tu tego. Jest jak dla mnie idealnie.  

   Ludka Skrzydlewska napisała książkę, którą chłonie się słowo za słowem. Zaczyna się ją czytać i się zatraca. W fabule, akcji, bohaterach. Tu wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Sama perfekcja. Autorka pokazała, że nie należy oceniać człowieka po jego wyglądzie i zachowaniu, ponieważ to może być tylko maską potrzebna do wizerunku. Przedstawiona również została relacja pracownik - szef i to, w jakiej sytuacji można się znaleźć nie przemyślawszy wszystkiego dokładnie i gdy działa się po części pod wpływem emocji czy z wielkiego serca. Problemy się nawarstwiają, eskalują i ta wieża ciągle rośnie. Lepiej chyba od razu wyjaśniać nieporozumienia niż czekać aż zacznie się tworzyć mur nie do przebicia. Te i wiele innych problemów znalazły miejsce w książce, która niejednokrotnie zaskakuje. Zaskakuje, szokuje, zachwyca i jednocześnie bawi. Niezwykle lekki styl autorki sprawia, że się normalnie leci przez historię. Podziwia pomysł, wątki i bohaterów. Plastyczność opisów i naturalność dialogów wabi niczym kwiat pszczołę. Gra również na emocjach i to mocno. Jestem oczarowana. Książka z romansem biurowym skradła moje serducho. Jeśli lubicie takie zakręcone historie to jest to lektura dla Was.  

Gorąco polecam.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz