"121 łez" I.M. Darkss



Opis:

Przeszłość, która ją prześladuje. Przyszłość, której się boi. Mężczyzna, o którym nie może przestać myśleć.
Emily jest młodą, atrakcyjną kobietą. Wydawałoby się, że niczego jej nie brak. Sama jednak uważa, że nie ma już dla niej nadziei i że nie zasługuje na miłość. Postanawia odebrać sobie życie.
Skaczącą z mostu kobietę dostrzega Derek i rzuca się jej na ratunek. W szpitalu próbuje dowiedzieć się o niej więcej, jednak niedoszła samobójczyni ucieka, nie zostawiając po sobie żadnego śladu.
Po roku spotykają się znowu. I tym razem to Emily ratuje Dereka. Po wszystkim próbuje zniknąć, jednak ocalony mężczyzna ma inne plany. Rozpoczyna się gra niedomówień, wzajemnego przyciągania i odpychania…


Premiera: 19.05.2020
Ilość stron: 328
Wydawnictwo: Zysk i S-ka




Moja opinia:


   Bagaż doświadczeń. Morze wylanych łez. Każda z tych łez jest blizną na sercu. Najlepszą decyzją zdaje się być ucieczka od problemów. Tylko ile można biec i oglądać się za siebie? Ile jeszcze trzeba chować głowę w piasek?

   Emily Moore przeszła przez piekło. To, co zgotowała jej najbliższa sercu osoba jest nie do pomyślenia. Dziewczyna ma dość i chce odebrać sobie życie. Derek przypadkiem jest w tym samym miejscu i rzuca się, by ratować dziewczynę. Udaje się ale niestety ona znika. Po roku, kiedy życie Em trochę się stabilizuje ponownie go spotyka. Tym razem to ona ratuje mu życie. Niestety znowu postanawia zastosować tę sama taktykę co przed rokiem. Ale on jest wytrwały i cierpliwy. Nie da jej tak łatwo odejść. Wie doskonale, że coś musi stać za takim zachowaniem. Przecież jest psychologiem. Mężczyzną, który przeszedł swoje. To go naznaczyło. Na drodze do szczęścia pociętych przez los bohaterów stanie przeszłość i rodzina. A także oni sami. Czy coś z tego wyjdzie? Czy uratują się wzajemnie zanim będzie za późno?

   Po okładce i opisie myślałam ,ze to bezie jedna z tych romantycznych historii, kiedy jedno ratuje drugie, coś się chwilę dzieje i będzie happy end. Bez porywu i ciekawości. A jak było? Jakże się myliłam. Od samego początku wyzierał taki smutek, ze aż krajało mi się serce. Genialny pomysł na historię. Całą sobą czułam tę destrukcję, jaka zafundował jej Deks. Jak mógł do tego stopnia doprowadzić ukochaną? Zniszczyć jej marzenia, zdeptać uczucia, zniszczyć ją. Miałam ochotę normalnie coś mu zrobić. To psychol, którego miejsce jest za kratkami. Miałam go dość. Jego chorej żądzy. Okrutnej i brutalnej miłości. Autorka nie szczędziła mu mroku i zła. Tak jak nie rozumiem jego, tak za nic nie jestem w stanie zaakceptować rodziców dziewczyny. Ich chorych zasad. Nic dziwnego, że z pogodnej i radosnej Emily powstał twór, który ma siebie za nic. Nie balast i niepotrzebny element ludzkości, który na darmo chodzi i oddycha. Zabiera tlen potrzebującym. To było bardziej niż okrutne. Bezduszne i bezlitosne. Gdzie ich miłość i szacunek? Zrozumienie? Fajna mi to miłość. Genialnie był ten obraz przedstawiony. Moje serce momentami biło jak szalone. Zżarłam masę nerwów przez tych ludzi. Co do głównych bohaterów to są to nietuzinkowe postacie, których z przyjemnością spotkałabym w realu. Emily zasługuje na wszystko co najlepsze. Tak wiele doświadczyła. Te jej codzienne kroki i walka była przerażająca. Jej życie chwiało się niczym wierzba podczas burzy. Z trwogą i niepewnością patrzyłam w jej przyszłość. W jej przypadku nie byłam niczego pewna. Jedyną nadzieją stał się Derek i to na jego dłonie zrzuciłam całą nadzieję na uratowanie Emily. Czy mu się udało? Musicie przekonać się sami. Tak samo to, co oznacza tytuł. Ja byłam wstrząśnięta. Nic nie zdradzę. Ale możecie liczyć na tsunami i totalny szok. Jedno tylko, do czego mam maluteńkie zastrzeżenie to fakt, że występują tu imiona męskie rozpoczynające się na M i mi się myliły. Co rusz zaglądałam do notatek, by nie zrobić gafy w swojej opinii.

   To moje pierwsze spotkanie z twórczością I.M. Darkss i na pewno nie ostatnie. Sposób przelewania słów ona na papier i stworzenia tej historii bardzo przypadł mi do gustu. Sposób, w jaki została napisana historia, styl, opisy i dialogi mimo ciężkości tematu czytało mi się ekspresowo. Autorka idealnie oddawał emocje i panującą atmosferę. Krew w żyłach mroził związek głównej bohaterki z Derekiem a zasady państwa Moor spowodowały, że szczeka opadła mi po samą podłogę i nie mogłam jej podnieść. To było okrutne i totalnie samolubne. Przerażające. Tak samo jak wszystko to, czego doświadczyła Emily. Ta historia ma tyle przejmującego bólu, że samo czytanie powoduje ból serca. Toksyczność związku, działanie z premedytacją, deptanie uczuć, obdzieranie z godności to tylko niewielka szczypta tego wszystkiego, co znajdziecie w tej książce. Będziecie przerażeni i zszokowani. To nie jest lekka i wesołą lektura. To coś, co wbije was w fotel i totalnie  wyczerpie emocjonalnie. Jeśli jesteście na to gotowi to zapraszam. Tak samo, jeśli lubicie takie historie i znacie twórczość autorki. Zachęcam do sięgnięcia po tę książkę

Polecam





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz