"Kiedy Gracie poznała marudę" Mariana Zapata



Opis wydawcy:

Mistrzyni romansów slow-burn powraca z zupełnie wyjątkową historią! 

Gracie nigdy by się nie spodziewała, że w swoim ogródku znajdzie półnagiego, niesamowicie seksownego mężczyznę, wydającego się dosłownie nie z tej ziemi. Pewnie ta sytuacja mogłaby wielu wydawać się spełnieniem marzeń, ale dla niej oznaczała głównie kłopoty.

Może dlatego, że ten półnagi nieznajomy okazał się zrzędliwy i gburowaty, czym skutecznie odwracał uwagę od swojej nieziemskiej aparycji. I jakby tego było mało, wcale nie zamierzał opuszczać domu Gracie. Niestety…



Premiera: 25.05.2023
Ilość stron: 677
Wydawnictwo: NieZwykłe



Moja opinia:


   Gracie Castro ma swoje demony. Swoją historię, która każdego dnia każe jej żyć w niepokoju. I nagle właśnie jej pewnego dnia los zesłał przystojnego aczkolwiek totalnie niemiłego mężczyznę. 
   Alex jest niezwykły. Przyciąga uwagę ludzi, co nie zawsze jest mu na rękę. Niestety nie grzeszy uprzejmością. Jest arogancki, oschły i marudny.
   A to i tak nie koniec zmartwień Gracie. To dopiero początek tego co przyszykował dla niej los.
    Kim jest Alex? Jaka jest jego rola w życiu kobiety? A kim ona jest? Co się wydarzy?

   Uwielbiam twórczość autorki. Każdą dotąd przeczytaną powieść wspominam bardzo dobrze. 
   Najnowsza jest zupełnie inna. Superbohater, jaki został zaznaczony w opisie wydawał mi się być inny od tego, co dostałam. Okładki nawet nie wzięłam dosadnie, bowiem uważałam ją za zwykły sam fakt bohaterstwa szeroko rozumianego. 
    Element fantasy był totalnie nie w moim guście. Nie lubię takich postaci czy to na kartkach powieści czy w telewizji. Nie mój krąg zainteresowań. 
   Niestety nie mogłam się wciągnąć. Z początku totalnie nie mogłam złapać tej żyłki z przynętą. Nie była kusząca ani fascynująca.
  Tak samo jak motyw historii głównej bohaterki. Totalnie moim zdaniem niedopasowany i wyjęty z kontekstu. Dołożony po to, aby było ciekawiej. 
  Gryzło mi się to strasznie. Może gdyby było odwrotnie, gdyby te wątki zostały pociągnięte i rozbudowane byłoby bardziej dynamicznie i dawką adrenaliny. A tak? Niestety było nudno.
   Jeśli natomiast chodzi o bohaterów, to został przedstawiony klasyk w wykonaniu autorki. Ten sam trudny główny bohater, ta sama totalnie przeciwstawna mu główna bohaterka. Cechami zbytnio się nie różnili. Nie było to złe, bo akurat podobało mi się. 
   Slow Burn zdecydowanie było powolne. Pod koniec, dosłownie kilka stron przed zmianą sytuacji, niestety zaczęło mi się nudzić. I strasznie mało właściwych scen uniesień. Aż chciałoby się więcej. Szkoda, że zostały tak bardzo zminimalizowane.
    Niestety uważam, że jest to najsłabsza powieść autorki. Spędziłam z nią kilka dni i ciężko było mi znaleźć odpowiednią motywację by czytać dalej. Znalazły się plusy lecz minusów zdecydowanie było więcej. 
    Uważam również, że należy wyróżnić sobie własne zdanie, bowiem książka zbiera zupełnie skrajne opinie. Być może wam spodoba się bardziej za co mocno trzymam kciuki.








Współpraca reklamowa: Wydawnictwo NieZwykłe

#recenzja



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz