"Pruskie baby" Małgorzata Starosta



Opis:

Nikt tak nie potrafi zepsuć świąt jak własna rodzina. Zwłaszcza gdy znienacka postanawia dać się zabić...

Edyta, uciekająca od nieszczęśliwego małżeństwa na rodzime Podlasie, niespodziewanie znajduje się w centrum kryminalnej intrygi. Rodowe sekrety jeden po drugim wdzierają się w sielską atmosferę Wielkanocy. Komendzie Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu patrzy na ręce ABW, w Augustowie na jaw wychodzą zaskakujące koligacje, a zbiegi okoliczności mnożą się niczym grzyby po deszczu.

Nieszczęśliwa dziewczyna, samolubny maminsynek, zdemoralizowana kuzynka, przebojowa babcia i błyskotliwy policjant. A nawet trzech policjantów.

„Pruskie baby” to ciepła, pełna humoru opowieść o poszukiwaniu siebie, sile rodziny i tajemnicach z przeszłości. Czy ta Wielkanoc mogłaby wyglądać inaczej? Z pewnością, gdyby tylko przytrafiła się komuś innemu."


Premiera: 01.04.2020
Ilość stron: 308
Wydawnictwo: Vectra







Moja opinia:

   Święta to czas spotkań z najbliższymi i rodziną, której nie widujemy na co dzień. Z dzieleniem się radością oraz wspomnieniami. Niestety nie zawsze wszystko idzie zgodnie z planem i marzeniami. Czasami bywa tak, że los dostarczy nam zawirowań godnych najpotężniejszego tornada. A gdy trafią się zwłoki i wyjdzie na jaw, że małżonek jest niewierny? A  do tego wszystkiego koligacje jeżą włos na głowie. Tu potrzeba jest zgranego zespołu dochodzeniowo-śledczego, rozsądku nestorki rodu i ogromnej dawki cierpliwości dawkowanej dożylnie.

   Edyta nie jest szczęśliwa z Rafałkiem. Ona wychowana w dozie miłości, szacunku i zrozumienia a on to maminsynek. Dwa różne światy. Od Siudym ona Prusko. On korpoludzik, któremu po głowie chodzi ponętna Ula i plan jak skosztować zakazanego owocu. Ona ma dosyć nudnego jak flaki z olejem małżeństwa, w którym ciągle się mijają i prawie wcale nie rozmawiają. Idealnym rozwiązaniem zdaje się być nadchodząca Wielkanoc. Ukochany synuś mamusi zostaje we Wrocławiu u mamusi a żona jedzie do Augustowa do rodziców. Odpoczynek? Reset? Niestety staje się tak, że na jaw wychodzą nie do końca wszystkim znane koligacje rodzinne a we Wrocławiu zostają znalezione zwłoki kobiety a głównym podejrzanym staje się Rafał. Nestorka rodu trzeźwo myśląca z pomocą rodziny i dobrych znajomości postanawia dowiedzieć się wszystkiego. Święta Wielkiej Nocy zaczną jawić się pod znakiem zapytania, wydarzenia zmącą spokój a prawda wstrząsie cała rodziną...

   "Pruskie baby" to świetna komedia z wątkiem kryminalnym osadzona w czasie Wielkanocy. Dostałam genialną historię pełną zawirowań i pędzącej niczym lokomotywa akcji. Na początek wyłania się świetny pomysł na historię. Samą fabułę i bohaterów. Choć osób w tej powieści jest trochę, to na prawdę są to dobrze przemyślane i nakreślone postacie. Roztropna Edytka marząca o wielkiej i prawdziwej miłości. Maminsynek mężuś i okropna teściowa rodem z dowcipów. Uczciwi i wytrwali w śledztwie stróże prawa. Rodzina bohaterki na piątkę (choć każdy w nich ma swoje problemy). A babcia Edyty to niezwykle ciepła, o wielkiej pamięci i jeszcze większej ciekawości kobieta. Jej opowieść rodzinna zrobiła na mnie duże wrażenie. Nie powiem - było zaplątane gorsze niż kłębek włóczki po zabawie z kotkiem. Denatka i osoby z nią powiązane były odpowiednio skryte mrokiem i o złym sercu. Tak jak i ich indywidualna historia, która mocno mnie wciągnęła. Nie uwagę zasługują pisane niczym samym życiem dialogi i akcja godna filmu sensacyjnego. A na największe uznanie, w moim odczuciu, zasługuje sam styl i sposób, w jaki książka została napisana. Jest tak plastycznie i realnie przez opisy, że nie trzeba zbytnio sobie wyobrażać - czytając obraz automatycznie wchodzi na daną klatkę z kadru.

   Spodziewałam się komedii. Spodziewałam się trupa a nawet śledztwa. Ale to co dostałam totalnie mnie zaskoczyło. Śmiałam się prawie cały czas a momentami nawet do łez. Tu nie można niczego przewidzieć. Jak już mi się wydawało, że wszystko zmierza prosto do celu nagle wyskakiwała nie wiadomo skąd kolejna informacja, która z powrotem osadzała mocno w fotelu i nie dawała choć na chwilę możliwości na złapanie oddechu. O odłożeniu książki choć na chwilę nie było mowy. Do ostatniego zdania i ostatniej kropki nie miałam pewności, czy to faktycznie tyle. A jak już nadszedł finisz to moja mina mówiła sama za siebie. "To już na serio koniec?!? Nic więcej nie będzie?!? Ale jak to? Nie, nie może być! Za mało. Chcę więcej." Najlepiej spędzona niedziela ostatnich tygodni. Uśmiałam się za wszystkie czasy, aż boli mnie szczęka i brzuch.

   Jeśli zastanawiacie się czy czytać to się nie wahajcie. Na prawdę warto. Nie znajdziecie tu nudy. Ta historia to niczym rodeo a czytelnik siedzi na porywistym koniu - musicie się mocno trzymać by nie spaść i się porządnie nie potłuc.

Polecam





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz